03 maja 2013

Rozdział 5


- O co ci chodzi? - warknęła Bella, gdy widziała mnie krzątającą się w kuchni. Wyjęłam wyśmienity sernik z piekarnika i postawiłam obok ciasta z galaretką i delicjami. Wszyscy kochali wypieki mojej mamy, a ja doskonale potrafiłam piec ciasta.
- O nic- mruknęłam, sycząc z bólu, bo poparzyłam sobie palec o krawędź piekarnika.
Zamknęłam piekarnik i podeszłam do zlewu i włożyłam palec w strumień zimnej wody. Odetchnęłam z ulgą.
- Zapraszasz do naszego domu kolesi, których nie znamy, a ty do tego nie znosisz – mruknęła, opierając się o blat. Zrobiłam zaciętą minę, a ona podobną krzyżując ręce.
- Za to ty i Natalie kochacie.
Wyłączyłam lecącą wodę i zaczęłam nakrywać stół w jadalni. Bella podążała za mną, a ja się trochę irytowałam. Nie wiedziałam, czy wytrzymam z nią do ich przyjścia, a pozostało dziesięć minut.
- Podaj mi powód, dla którego ich zaprosiłaś – zażądała Bella.
- Dowiesz się, jak przyjdą – zbyłam ją. - Zrób coś pożytecznego i przypilnuj, żeby dziewczyny się jakoś ubrały. Ty też ubierz coś fajniejszego od tych starych dżinsów.
Bella posłała mi wrogie spojrzenie i poszła na górę do pokoju. Ja najpierw spojrzałam na salon i jadalnię, a gdy uznałam, że jest ok, mogłam z ulgą pójść się przebrać.
Wybrałam białą suknię do kolan i białe balerinki. Szybko rozczesałam włosy i popsikałam się jakimś perfumem, który pierwszy wpadł mi do rąk. Usta pomalowałam bezbarwnym błyszczykiem. Gdy wyciągnęłam rękę po eyerline, usłyszałam dzwonek do drzwi. Pędem pobiegłam do drzwi, zanim dziewczyny wyszły z pokojów. Otwarłam drzwi czterem moim gościom.
- Cześć – przywitał się Carlos, który stał z tyłu.
- Hej – mruknęłam i przeszłam do rzeczy. – One się dziś dowiedzą.
Chłopcy pokiwali głowami i usłyszeliśmy stukot szpilek na schodach. Przygryzłam wargę, bojąc się, że teraz ich poznają. Jak nie chłopaków z klubu, to przecież zespół, który uwielbiamy. A moja reakcja, gdy ich poznałam, nie była taką, jaką zawsze zawsze wyobrażałam. Myślałam, że wskoczę na nich i uduszę uściskiem, a tu co? Zimna rozmowa z nimi i ten mój wewnętrzny spokój.
- Dziewczyny, poznajcie Carlosa, Jamesa, Kendalla i Logana – uśmiechnęłam się w stronę dziewczyn. - Chłopaki, to Bella, Nath i Pauline. Wejdźcie, one was nie ugryzą... Mam nadzieję.
Odsunęłam się trochę od drzwi, żeby mogli przejść. Ostatni wszedł Logan, który puścił do mnie oczko, znowu będąc luzakiem, a nie chłopakiem ze wzrokiem poranionego jelonka, kiedy go pocałowałam.
Bella z Pauline usiadły przy stole, nie racząc gości spojrzeniem, za to Natalie nie mogła oderwać wzroku od Jamesa, a on sam sprawiał wrażenie spokojniejszego niż wczoraj. Jakby był zadowolony z obecności Natalie, która nie mogła się napatrzeć na niego.
Wszyscy usadowili się przy stole, sprawiając wrażenie zdezorientowanych. Dziewczyny nie znały powodu odwiedzin nieznajomych, a chłopcy bali się słów, które zaraz miałam wypowiedzieć.
Jedynie ja stanęłam przy boku stołu, stając pomiędzy chłopakami a dziewczynami.
- Zaprosiłam ich z pewnego powodu – zaczęłam drżącym głosem. - Może wam to się wydawać dziwne i niedorzeczne, ale... Jestem...
Wzięłam głęboki wdech, a potem nerwowo mrugałam powieką. Jedną dłonią spróbowałam to zakryć, ale nie potrafiłam, więc głos wziął James, co mnie zdziwiło, ale i uratowało.
- Dziewczyna jest... Czekaj. Kendall, kim znów to ona była? - uśmiechnął się brunet do przyjaciela.
- Strażniczką – mrugnął do mnie Kendall. Potem z zaciekawieniem spojrzał na Bellę, ale ta posłała mu wrogie spojrzenie.
- Ty im chyba nie wierzysz, co, Rose? - prychnęła Bella, wstając. - Nie zamierzam tu siedzieć. Mam ciekawsze rzeczy do roboty.
Gdy ruszyła w kierunku schodów, spojrzałam zdesperowana na chłopaków. Logan westchnął, wstał i... Zniknął. Rozejrzałam się po jadalni, ale bez skutku. Nie było i nie wiedziałam, gdzie jest, dopóki nie usłyszałam wrzasku Belli.
- Wariaci! Psychole! - krzyczała płaczliwie.
Pobiegłam w kierunku schodów, myśląc, co Logan jej zrobił i jak mogłabym go za to zabić. Z każdym krokiem puls mi przyspieszał. Bałam się, że coś jej się stało i myślałam już, że miała rację.
Po kiego grzyba zapraszam nieznajomych? Za bardzo lubię niebezpieczeństwo, pomyślałam z bijącym coraz szybciej sercem.
Gdy wyjrzałam zza kolumny, za którą się ukryłam, ujrzałam, jak Bella trzyma się za serce, a Logan się cicho śmieje.
- Bella... To jest prawda – szepnęłam, ale ta rzuciła w moim kierunku wazonem, który stał obok niej. Chybiła, ale i tak schyliłam się, by nie ryzykować.
- Kim oni są... do cholery! - warknęła do mnie, a nagle tuż za nią stanęła Pauline z miną pokerzysty.
- Jestem za tym, by wyszli – powiedziała.
Skrzyżowałam ręce wściekła.
- Oni mają mi pomóc, a wy tak ich witacie? - mruknęłam.
- Dziewczyny, dajcie spokój – powiedziała Natalie, zerkając potajemnie na Jamesa. - Może są dziwni, ale...
- Spodobali ci się to ich bronisz! - prychnęła Bella, a ja zachichotałam.
- Och, Bello. Doskonale wiem, jak reagujesz na ładnych chłopaków – mówiąc to, trochę się zaróżowiłam, ale tylko delikatnie. - Bywasz wściekła i wredna. A teraz nam nie wierzysz. Pokazać ci, co potrafię?
Usłyszałam cichy chichot Logana, a gdy na niego zerknęłam, ten patrzył na mnie znów luzacko i posyłał mi buziaki. Od tej chwili go nie lubiłam. Bardzo nie lubiłam.
- Och, tak. Pokaż jej to, co potrafisz – zachęcił mnie Logan. - No...
- Daj jej spokój, amorku – Kendall poczochrał włosy Loganowi, przerywając mi mękę. Ten w odwecie dźgnął go łokciem w bok.
- O co im chodzi? - spytała Pauline z zaciekawieniem.
- Musiała go pocałować. Nic nadzwyczajnego – powiedział Carlos.
- Ty mi robisz kazanie, bo wymyśliłaś sobie, że całuje któregoś z nich, a sama to możesz? - mruknęła Bella. Widziałam po niej, jak się rozluźniała, bo bawiła ją moja sytuacja.
W końcu Bella i Pauline pozwoliły nam na wyjaśnienie wszystkiego. Przemilczeliśmy fakt, iż chłopcy są nadnaturalni, więc dziewczyny myślały, że tylko ja jestem „zdrowo szurnięta”, a oni to zwyczajni chłopcy, którzy zainteresowali się moim przypadkiem i chcą mi jakoś pomóc.
- Ehm... - chrząknęłam. - Musicie wiedzieć, że oni... że Big Time Rush...
- Co? - krzyknął Kendall. - Nie!
Oczy dziewczyn natychmiast się zwęziły, a potem rozszerzyły. Wszystkie naraz spojrzały w ich kierunku, a Logan, który w tej chwili stał najbliżej mnie, dał mi kuksańca w bok i szepnął:
- No to nas załatwiłaś, kochana.
- Big. Time. Rush – jęknęły razem dziewczyny, gapiąc się na nich jak na obrazki.
- Nie wiedziałyście? - zdziwiłam się.
- Kendall rzucił na nas czar nierozpoznawalności. Byliśmy dzięki temu bezpieczni – wyjaśnił posępnie James. Coś mi mówiło, że on był tu takim prawie „bad guy'em”. Gdyby ktoś go rozweselił.
- Przepraszam – jęknęłam ze zwróconą twarzą w ich kierunku.
Dziewczyny stały tak przez jakieś piętnaście minut i mówiły, jak ich kochają. Nie mogłam nic zrobić, więc usiadłam zmarnowana na ostatnim schodku i zaczęłam rozmyślać.
Jeżeli naprawdę jestem jedyna w swoim rodzaju... Jeżeli ten Klaus coś ode mnie chce... Jeżeli jestem niedorozwinięta...
- Rose, Rose! - krzyknął ktoś, ale słabo to słyszałam.
Kendall do mnie podszedł i mocno mną potrząsnął, ale ja dalej nie dosłyszałam. Po chwili popatrzyłam tam, gdzie patrzył Kendall, czyli na swój brzuch, i ujrzałam wielką, czerwoną plamę na białym materiale. Dziewczyny zaciągnęły mnie do łazienki i chlusnęły mi na twarz lodowatą wodą, co mi bardzo pomogło.
- C-co się dź-dzieje? - poza tym, że dygotałam, nie czułam żadnych zmian w moim ciele.
- Krwawisz! - powiedziała Natalie.
Pauline pomogła mi usiąść na podłodze i oprzeć się o wannę. Nie czułam, że ubywa mi krwi, niczego nie czułam, więc pozwoliłam dziewczynom rozerwać sukienkę przy brzuchu i opatrzyć ranę... której nie było.

2 komentarze:

  1. CUDO! *.* Wspaniale piszesz. :) Chciałabym mieć taki talent jak Ty. ;) Ach marzenia. :( To nie zmienia faktu, że czekam na następny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. :O
    *.*
    <3.
    Brak słów!!!!!!!!!
    Ale mam focha. Francę ze mnie robisz co rzucać wazonami nie umie!

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli masz zamiar reklamować siebie, ignorując mnie i moje posty, nie będę Twoim blogiem zainteresowana.
Dziękuję,
RosAlice.