29 kwietnia 2013

Rozdział 4


Zszokowany Logan wciąż miał otwartą buzię, a oczy mu się powiększyły. W jednej sekundzie z luzackiego gościa zrobił się słodki i malutki.
- Czemu... Mnie pocałowałaś? - spytał i mimowolnie spojrzał mi na usta.
- Przepraszam, ale musiałam. Chyba że lubisz pogrzeby? - zaczerwieniłam się. - Chyba uwolniłam następne postacie.
- Wiem to. Widziałem, jak z twojej głowy wyskoczyły dwie dusze.
Podskoczyłam przerażona tymi słowami. Odsunęłam się od niego, słabsza niż chwilę temu.
- Dusze? - pisnęłam przerażona, a moje oczy zaszły łzami. Czyżby moja dusza się dzieliła, gdy ożywiałam postać.
Podszedł do mnie i kucnął, przytrzymując mnie, żebym nie upadła. Jego oczy zrobiły się jeszcze większe, a twarz wyrażała troskę.
- Słabo ci? - spytał.
- Widziałeś dusze! - szepnęłam. - Moja dusza się dzieli? To dlatego potrzebuję adrenaliny, żeby się ocucić?
Logan uśmiechnął się słodko i pomógł mi wstać. Wziął mnie pod rękę, bo na ręce mu nie pozwoliłam, a chciał już wyjść stąd. W lesie nastała głucha cisza, którą czasem zakłócało głośne bicie mojego serca. Chłopak zaprowadził mnie do jakiejś knajpki niedaleko lasu, żebym nie musiała się przemęczać.
Usiadłam naprzeciwko niego przy stoliku z widokiem na las. Zamówił dla nas po kawie i naleśnikach, bo jeszcze było menu śniadaniowe. Po pierwszym łyku napoju poczułam się lepiej.
- Dzięki – powiedziałam i przygryzłam wargę, gdy zobaczyłam najbliższego kumpla Joshuy, Clarka. Siedział z dwoma osobnikami, którzy byli od niego starsi i jakby wrodzy. Jednak nie wydawało się, żeby chłopak się ich bał.
- Nie ma sprawy. - mruknął mój towarzysz. - Przejdźmy do sedna. Ty kogoś ożywiłaś, ale to nie twoja prawdziwa dusza. Chodziło mi o dwie świetliste kulki, które utworzyły się obok ciebie. Kendall mi mówił, że u nich się nazywają duszami.
- U nich? - wzięłam kolejny łyk kawy.
Logan znów się namyślał i widać było, że ciężko mu było w ogóle o tym czymś myśleć. Widziałam, jak zgiął dłoń w pięść, a żyły na dłoni zrobiły się widoczniejsze, co zarazem mi się spodobało i obrzydziło kawę. Zamrugałam, patrząc gdzieś obok na kobietę, która czytała poranną gazetę. „Ranny leśniczy znaleziony w lesie razem z poranionymi i martwymi zwierzętami” krzyczał tytuł na okładce.
Zaczęłam stukać zadbanymi paznokciami o stół. Drugą ręką oparłam podbródek i westchnęłam.
- Ok, możemy... - zaczęłam.
- Ja i moi przyjaciele... - przerwał mi Logan i westchnął. - Nie jesteśmy typowymi Amerykanami.
- No tak, za dnia jesteście gwiazdami – powiedziałam, zajadając się naleśnikami. - Moje przyjaciółki i ja kochamy was.
Chłopak się uśmiechnął i lekko zarumienił. A ja, o dziwo, czułam się komfortowo. Posłałam mu zabójcze spojrzenie i zalotny uśmiech. Kątem oka zauważyłam, jak wchodzą psiapsióły Lany. Amanda, Alison i Kath. Wszystkie trzy weszły i zaszczyciły mnie spojrzeniem. A potem jak spojrzały na mojego towarzysza, po ich twarzach przeszło zdziwienie.
- Nie mówię o tym, ale dzięki – Logan oblizał nerwowo usta. - Wiesz.... Czytałaś Harry'ego Pottera?
- No jasne! Ja to kocham – ugryzłam drugiego naleśnika. W tamtej chwili zauważyłam, że chłopak nie ruszył swojej porcji.
- No więc co ty na to, gdyby Kendall był takim Potterem? Czarodziejem? - spytał z błyskiem oka.
- Sęk w tym, że nim nie jest – upiłam trochę kawy, by ukryć zażenowanie.
Logan delikatnie przybliżył swoją dłoń do mojej, ale nie dotknął jej. Czułam, że to, co powie, sprawi, że ucieknę, a on będzie musiał mnie szybko schwytać. Chyba powinnam zmienić temat i nie dowiadywać się niczego.
- Jest nim – powiedział i chwycił moją dłoń, a bardziej nadgarstek. Mój wzrok ciągle krążył od oczu Logana do jego ręki, która trzymała mnie w żelaznym uścisku. - A ja i James...
- Wiesz, lubię także Zmierzch i... Świat Nocy – powiedziałam, czując, co zaraz mi powie.
- To dobrze, a jakie postacie najbardziej?
Oparłam się o krzesło i lekko pociągnęłam rękę ku siebie, ale on mnie nie puszczał. Zrezygnowałam już z ucieczki z jego uścisku, więc patrzyłam mu w oczy. Widziałam, jak przełykał ślinę i czułam, jak drżała mu ręka. Jego dotyk był ciepły i zimny zarazem. Ciepły, bo dotykał mnie delikatnie, choć nie mogłam oderwać od niego ręki, a zimny, bo miał bardzo zimną dłoń. Nie dziwiło mnie to, bo ja często miewałam zimne ręce.
- Jasper Hale i Ash Redfern – powiedziałam. - Obaj są wampirami. Obaj najpierw źli, potem dobrzy.
- Fajnie – mruknął chłopak do siebie, a potem wyprostował się. - Ja... Jestem jak oni. James również...
- Ale czemu mi zdradzasz, kim są twoi przyjaciele? - fuknęłam, a potem dodałam: - Jeśli w ogóle to prawda.
- Wszyscy uznaliśmy, że ty jedna powinnaś wiedzieć, bo zamierzamy cię chronić – jego głos koił moje nerwy. Czułam, jakby kontrolował mnie, więc uwierzyłam jego słowom. - Carlos jest zmiennokształtnym. W książkach bywa, że potrafią w jedno zwierzę, a Kendall coś takiego zrobił, że Carlos potrafi we wszystko.
- Coś jak Mystique z X-men? - zachwyciłam się.
- Nie wiem, nie znam tego. Wolę...
- Batmana.
Oboje się zaśmialiśmy, a ja potem zgodziłam się z nim. Mówiłam, że w sumie ma rację, że lubi Batmana, bo tamten facet to ciacho. Logan udawał, że się obraził i żądał, bym powiedziała, że on też jest ciachem.
Wyszliśmy z knajpy i poszliśmy gdzieś, gdzie podobno mieli być jego przyjaciele. Razem z nimi miałam coś ustalić. Sama nie wiedziałam co dokładnie, ale jeden punkt musiał być taki: PRZYJACIÓŁKI MAJĄ WIEDZIEĆ.
To miejsce okazało się boiskiem do koszykówki. Po obu stronach były zniszczone kosze, a Carlos trzymał piłkę do gry pod pachą.
- Czekaliśmy – mruknął James, składając ręce.
- Cicho, Jimmy – droczył się Kendall. A potem chłopak spojrzał na mnie. - O czyli to ona jest strażniczką?
- Strażniczką? - spytałam, robiąc grymas. Wyobraziła siebie w rycerskim ubiorze i nie spodobało mi się.
Chłopak podszedł do mnie i podał mi dłoń, którą po chwili ścisnęłam. Potem podszedł do mnie Carlos z uśmiechem i zrobił coś, co mnie bardzo zdziwiło. Przytulił mnie. A James obrażony stał oparty o ścianę pod koszem.
Carlos zauważył szansę do popisu, więc rzucił piłkę do kosza, a biedny James, zanim zauważył, oberwał piłką w głowę.
- Zabiję cię – wysyczał, a jego oczy zrobiły się totalnie czarne. Przeraził mnie ten widok, a jeszcze bardziej to, jak potem na mnie spojrzał.
- James – westchnął Logan, a potem zbliżył usta do mojego ucha. - Facet nie jadł nic od tygodnia, więc ma zły humor.
- Ale... Jak nie wy, to kto zabija tych ludzi?
- Twój przyjaciel, Klaus – zaśmiał się Kendall. - Ale dobra, zacznijmy od początku. Jesteś strażniczką. Urodziłaś się, gdy spełniło się czyjeś trudne do spełnienia marzenie. No i ty jedyna potrafisz zrobić coś nierzeczywistego w świecie rzeczywistym. Potrafisz także poruszać się między światem fantazji a naszym. Ożywiając kogoś, wytwarzasz energię, zwaną duszami, która po paru minutach wykształca się w coś, o czym myślałaś. Coś jeszcze?
- Dlaczego ja słabnę przy tym?
- I czemu ona musi kogoś całować po tym? - uśmiechnął się Logan.
- Ach, to. - Kendall zamknął oczy, przypominając sobie właściwe słowa. - Jesteś niedorozwinięta jeszcze. Potrzebujesz czasu, a za szybko ożywiasz postacie. To cię wykończy.
- Ach – westchnęłam. - Czyli o czym mogę myśleć?
- O czymś, co istnieje tutaj lub co zaistniało. Ok, a teraz obmawiamy zasady, bo będziemy się z tobą męczyć jakiś czas. Będziemy cię chronić. I nie musisz się zgadzać, bo i tak to zrobimy.
- Dobra, dobra – przewróciłam oczami. - Będę z wami współpracować pod jednym warunkiem. Jest niewielki, więc dacie radę.
- Jaki? - zaciekawił się James.
- Moje przyjaciółki mają prawo o wszystkim wiedzieć.

26 kwietnia 2013

Rozdział 3

Następnego ranka obudziłam się nie za bardzo wypoczęta. Jednakże nie potrafiłam spać za długo, bo byłam ciekawa, co mi odpowie Logan. Zresztą on mi kogoś przypominał, a jego przyjaciele także...
- Rose – ktoś zapukał do mojego pokoju. Bella weszła do niego bez mojej jakiejkolwiek odpowiedzi. Nie widziałam na jej twarzy żadnego wstydu, więc wstałam i warknęłam:
- Coś ty wczoraj piła?
Bella popatrzyła na mnie zatroskana, a potem sprawdziła czy nie mam gorączki. Usiadła obok mnie, a ja poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach.
- Całowałaś się z blondynem, jak powinnaś tylko z mężem! - wyrzuciłam, gdy nie odpowiedziała, myśląc, że mi odbija. - Jeszcze chwila, a poszłabyś mu do łóżka! Ja cię nie poznaję!
Bella patrzyła się na mnie zdziwiona.
- Ale ja nikogo nie całowałam. Razem z dziewczynami poszłam cię szukać do tamtych kolesi, z którymi rozmawiałaś, a potem zniknęłaś. No i ja spojrzałam na tamtego blondyna... Chyba tańczyliśmy i ty się zjawiłaś. Myślałam, że dostanę zawału, jak oni twierdzili, że sobie poszłaś.
Uśmiechnęłam się zadowolona, że troszkę cierpiały. Jak nie wiedziały, co mnie tam spotkało, niech więc się martwią o mnie. Dziwiła mnie sytuacja, że ona się tego wypierała. Założę się, że ją jakoś upili.
Wyszłam z łóżka, ziewając, i podniosłam telefon, by spojrzeć na godzinę. Dochodziła już ósma, a myślałam, że jest szósta. Przeciągnęłam się, jeszcze bardziej ziewając, i podeszłam do szafy.
- Mogłabyś wyjść? - spytałam obrażona. Jakoś nie wybaczałam jej wczorajszego wybryku. - Chcę się przebrać. Powracam do codziennego biegania.
- Chyba nie mówisz mi, że chcesz w tym roku startować w zawodach? - spytała zdziwiona. - Ostatnim razem skręciłaś kostkę przez Lanę!
Uśmiechnęłam się krzywo. Ta dziewczyna i ja zawsze walczyłyśmy o władzę, a Lana ją zdobyła. Teraz była najpopularniejszą i najfajniejszą dziewczyną, a ja tą mniej popularną. Jednakże czułam, że w te wakacje się wszystko zmienia i powrócę do szkoły jako lepsza ja. Nie, żebym się cieszyła, ale śmierć mojego chłopaka może mi w tym pomóc.
Kiedy Bella wyszła – musiałam jej setkę razy tłumaczyć, że nie startuję już tam – wyjęłam z szafy stary kostium cheerleaderek. Kiedyś nią byłam i w ten sposób miałam Joshuę. Był piłkarzem, ale nie był kapitanem. Kapitan, Mike, chodził z Laną. Zresztą nie chciałam z nim być, bo miał takie dziwne oczy, jakby ciągle coś brał.
Włożyłam strój i zdziwiłam się, że wciąż pasował, jak dawniej. Podeszłam do lustra i oglądałam się w tym stroju. Spięłam włosy w kucyk i zrobiłam parę kroków, które pamiętałam. Skok, ręce w górę, kopnięcie i...
Pisnęłam, widząc w lustrze odbicie jakiegoś mężczyzny, który w oddali stał na pagórku i wpatrywał się w moje okno. Podeszłam do okna, a potem zerknęłam na telefon. Chciałam już zadzwonić na policję, więc spojrzałam znów na mężczyznę, ale... Jego tam nie było.
Przełknęłam ślinę, zasłaniając okna zasłonami i jakąś narzutą. Szybko pobiegłam do szafy, wyjęłam dres. Zdjęłam strój i natychmiast ubrałam dres. Serce biło mi szybciej niż kiedykolwiek.
Wyszłam z pokoju i podeszłam do przyjaciółek, które zżerały płatki z mlekiem. Bella napchała całą buzię płatek, a potem to popiła mlekiem prosto w butelki. Zaśmiałam się z jej braku kultury, a potem spojrzałam na Nathalie, która wyglądała na wkurzoną.
- Pauline znów wzięła twoją szklankę, Nath? - spytałam z uśmiechem. Szybko rozluźniłam się po sytuacji z podglądaczem. Pewnie ktoś chciał podejść i złożyć kondolencje, a że widział mnie paradującą w stroju, to się zatrzymał, by umilić sobie czas.
- Tak! - warknęła. - Ten z Big Time Rush!
Gdy wypowiedziała nazwę zespołu, coś we mnie drgnęło.
- Pamiętacie tamtych kolesi z klubu? - spytałam.
- Nudziarze – mruknęła Pauline.
- Niezbyt ich pamiętam – powiedziały jednocześnie Bella i Nathalie.
Wymieniłyśmy z Pauline zaskoczone spojrzenia. Ona ich pamiętała, a Nath i Bells nie, a przecież to one wlepiały w nich wzrok, jakby chciały zapamiętać każdą cząsteczkę ciała.
- Rozumiem, było ciemno – mówiłam tonem mówiącym Pauline, że ja też uważam to za dziwne. - Dobra, zjem bułkę i idę pobiegać. Muszę powrócić do zespołu.
- Jakiego? - spytała Bella.
- Cheerleaderek.
Chwyciłam bułkę w dłoń i wyszłam, słysząc parę sprzeciwów Belli. Obawiała się, że znów uderzę Lanę na meczu, jak kiedyś. Zasłużyła sobie, bo flirtowała z Joshuą, a miała Mike'a! Potem jeszcze głośno się chwaliła przyjaciółkom, jak świetnie się całuje z Joshem.
Gdy znalazłam się przy sklepie, który był już niedaleko mojego celu, zdałam sobie sprawę, że nie mam żadnego napoju. Na szczęście miałam ze sobą w kieszeni telefon ze słuchawkami i trochę pieniędzy. Pieniądze pobrzękiwały z każdym moim krokiem. Ugryzłam parę razy małą bułkę i dostałam czkawkę. Nie miałam wyboru i weszłam do sklepu.
W sklepie znajdowało się mnóstwo sztucznych napoi i cukierków. Z utęsknieniem patrzyłam na półkę ze Skittlesami.
- Hej, Rose – uśmiechnęła się do mnie starsza pani McCoy. Byłą właścicielką tego sklepu i była chyba najbardziej lubianą starszą osobą w mieście.
- Dzień dobry.
- Co dziś kupujesz? Skittlesy?
- Oj, nie! - zaśmiałam się, poklepując dłonią swój brzuch. - Chwilowo przerywam z cukrem. Dziś kupuję tylko wodę.
Zapłaciłam pani McCoy za wodę i chwilę zostałam, by z nią pogadać. Mówiła, żebym się nie przybliżała do lasu, bo z rana znaleziono parę zabitych jeleni, a także zranionego leśniczego, który nic nie pamiętał, co się działo.
- Nie był pijany, Rose – spojrzała na mnie przenikliwie. - Wiem, że kiedyś biegałaś w lesie, ale teraz to nie to, co kiedyś. Las zrobił się niebezpieczny i groźny.
- Dobrze, będę biec przez park – uśmiechnęłam się.
Gdy wychodziłam, pomachałam starszej pani na pożegnanie. Niektórzy dorośli twierdzili, że kobieta była wariatką. Po zamknięciu sklepu lubiła sprzedawać parę ziołowych leków, które według mnie działały. Raz, gdy u niej kupowałam, podała mi lek na przeziębienie, zanim spytałam ją o coś takiego. Pamiętam, że Bella wtedy ciężko chorowała, a lek jej pomógł po paru godzinach.
Spróbowałam ze wszystkich sił ją posłuchać i biegałam w parku. Spotykałam tam znajome twarze. Amandę rok młodszą, Joselyn, która już była w collegu, do którego mnie wzięto, i...
Nie mogłam się nie zatrzymać, gdy ujrzałam zakapturzoną postać, która właśnie przed chwilą stała pod moim oknem. Przełknęłam ślinę i rozejrzałam się za świadkami, a potem zerknęłam na niego, ale patrzyłam teraz w pusty punkt. Jego tam nie było, a moje serce chyba właśnie zrobiła piruet ze strachu. Nie... Teraz nie mogło mi się to przewidzieć, a on zniknął...
- Duchy mnie nawiedzają – jęknęłam do siebie.
Wybiegłam z parku, czując, że bezpieczniej będzie w lesie, niż tam. Las znałam lepiej niż własną kieszeń, a on – czy duch – zapewne nie. Biegłam tak szybko, że po chwili musiałam się zatrzymać i mocno zaciągnąć wody, bo zaschło mi w gardle. Nie panował upał, ale czułam się już wyczerpana.
- Straciłaś kondycję, niech zgadnę? – zaśmiał się ktoś za mną. Zauważyłam z większym strachem, że jestem w środku lasu. Odwróciłam się do tej osoby i powoli cofałam.
- K-kim jesteś? - spytałam, gdy moje oczy straciły ostrość.
- Ach, ten przystojny i niebezpieczny mężczyzna z dachu klubu.
Gdy on to powiedział, ujrzałam jego twarz wyraźniejszą. Tak, to był morderczy Klaus.
- Więc... - zaczęłam, ale ucichłam. Potem coś w jego wzroku kazało mi warknąć: - No dalej, zabij mnie, jak ich zabiłeś! Jak wszystkich stąd zabiłeś!
Klaus nagle spoważniał. Jego usta, które się unosiły, nagle opadły w dół, a oczy z radosnych, zrobiły się zimne. Zrobił jeden krok, ale gdy się cofnęłam, zrobił coś, czego nie pojęłam.
Znalazł się natychmiast przede mną!
Chwycił mnie za rękę i mocno ją ścisnął.
- Au! - jęknęłam i popatrzyłam na niego z wyrzutem.
- Nie zabiłem twoich rodziców, ani nie kazałem ich zabić. Nie bezpośrednio. A tamci dwaj sobie zasłużyli na śmierć. Ci na dachu, oczywiście – dodał, gdy zobaczył, jak moja twarz wykrzywia się z gniewu i rozpaczy.
- Wal się – warknęłam, ale on mnie nie słuchał. Wydawało się, że słyszał coś lub kogoś, kto pewnie tu dążył.
- Ach, to on – uspokoił się i rozpłynął się. Nie dosłownie, ale po prostu jakby szybko stąd odszedł. Trochę za szybko.
Po paru sekundach usłyszałam, jak ktoś przebija się przez wiatr, tworząc jakiś dźwięk. Nie odwracałam się, czekając na szybką śmierć. A gdy poczułam czyjeś usta na szyi, krzyknęłam.
- Daj spokój – zaśmiał się Logan, wyglądając na naprawdę rozbawionego. - Przecież cię nie zabiję. Może myślisz, że jestem...
- Nieważne, co myślę – przerwałam mu. Od razu zamierzałam mu zdać relacje. - Był tu koleś... Ten pierwotny. Nie zabił mnie po raz drugi.
- Pewnie się zakochał – zażartował, a po chwili spoważniał. Czułam, że on coś ukrywał, bo był bardzo podobny do Klausa. - A teraz tak na poważnie... Musisz stąd zmykać. Las jest niebezpieczny dla ciebie.
Skrzywiłam się.
- A dla ciebie to co? Dom? - warknęłam.
Chłopak westchnął i przygryzł wargę. Usiadł na pniaku, który był pod nim. Nie wiedząc, przyjął pozę tej znanej figury myślącego człowieka. Byli do siebie podobni. Tyle że w tym przypadku Logan był ubrany, a nie nagi.
W lesie zrobiło się chłodniej, mimo że widziałam, jak między liście przebijają się promienie słońca. Odliczałam czas, od kiedy tak usiadł i myślał, sądząc, że to mi pomoże. Jednak szybko się znudziłam i po prostu odpłynęłam.
Myślałam o najnowszym odcinku Pamiętników Wampirów, który zobaczyłam. Ostatnio zaczęli mi się podobać bracia Salvatore, choć nie byli „tymi złymi”, a tylko w tych złych gustuję. Obaj byli bardzo przystojni, odważni i lojalni. Spodobał mi się humor Damona i wierność Stefana. Nie byli źli, przynajmniej nie aż tak, jak... Klaus. Tak, on musiał wyjść z tamtego świata, bo nie ma dwóch identycznych ludzi.
- Rose! - usłyszałam przytłumiony głos Logana. Poczułam, jak upływa ze mnie życie, więc szybko podeszłam do chłopaka i z ostatkiem sił go pocałowałam. Oderwałam się natychmiast, gdy odżyłam, i spojrzałam na zszokowaną twarz chłopaka.

22 kwietnia 2013

Rozdział 2


Mężczyzna, którego wcześniej widziałam z ochroniarzem przed klubem, stał na dwojgiem ludzi. Oboje byli nieprzytomni, przywiązani do postawionych pionowo belek. Jedna osoba była kobietą z krótkimi włosami, druga mężczyzną.
- Ale jesteście durni... - splunął na nich. - Helene, przywiąż więcej lin z werbeną. Nauczą się, co to odpowiedzialność.
- Tak jest, panie – powiedziała jakaś mulatka zmysłowym tonem. Wyglądała na taką, które nie chciała go poderwać, a bardziej nim gardziła. Więc chyba miała po prostu już taki głos.
Mężczyzna wziął coś podłużnego, co leżało na podłodze. Kołek. Podszedł do mężczyzny, który się wybudził.
- I co, Atticus? - spytał ciemny blondyn.
- Klaus... - jęknął jego jeniec. - Ona przecież żyje. Wszystko idzie jak po myśli.
- Ale co mnie to obchodzi? - krzyknął Klaus. - Ona tu jest! Więc ty i twoja siostra zapłacicie za to życiem, wampirze skubańce!
- Klaus, nie! - zapłakała się kobieta. - Przecież ona... Nie dotrze do prawdy jak oni wszyscy. A my zgodnie z rozkazem zabiliśmy tych, którzy wiedzieli.
- I doprowadzacie ją do prawdy! - ryknął, robiąc się czerwony. - Nie jest głupia jak te milion amerykańskich i puszczalskich nastolatek! Ona pewnie już wszystko wie!
Helene przywiązała im więcej lin, przez co skóra tej dwójki zaczęła syczeć i dymić. Kobieta ryknęła z bólu, gdy Helene jej przywiązała pierwszą linę.
- Moja kochana przyjaciółka jest czarownicą. Nie wojowniczką, a LEKARKĄ. Zna się na ziołach i prostych zaklęciach... Na mój rozkaz może was zabić. Jednakże wolę to sam zrobić. Wolniej...
Klaus podszedł na Atticusa jeszcze bliżej z kołkiem. Zamachnął się i wtedy wyskoczyłam z ukrycia.
- Nie! - ryknęłam. - Zostaw ich.
Klaus nie odezwał się, a patrzył się na mnie zdziwiony. Jego jeńce byli przerażeni na mój widok, a Helene życzliwie się uśmiechnęła.
- Spójrz, Atticus. Nawaliłeś – Klaus uśmiechnął się do kobiety. - Za to twoja ukochana...
Mężczyzna sięgnął do jej piersi i wyciągnął coś z niej, szybko odbierając jej życie.
- … zginie -dokończyła ze śmiechem Helene.
Wiedziałam, że dla nich za późno, jednak nie mogłam się ruszyć. Patrzyłam, jak Klaus upuszcza serce kobiety na podłogę i wyciera się o jej ubranie. Dopiero teraz poczułam chłód powietrza. Moje serce zwalniało bicie. A mężczyzna ruszył w moją stronę.
- Helene, daję ci wolną rękę co do niego – skinął na zakrwawionego krwią kobiety Atticusa.
Po chwili Klaus znalazł się przede mną. Po prostu, jakby się teleportował. Już to widziałam. I chyba to była tamta martwa kobieta, która zapewne tydzień temu poszła za moim chłopakiem, który wpierw wyzywał mnie od szmat, a potem wyszedł na spacer. A dziś znaleziono jego ciało.
I co mówił na początku ten facet? „Wampirze skubańce”?
- O kurcze – wymsknęło mi się. - Jesteście wampirami?
Mężczyzna musnął dłonią mojego policzka i się uśmiechnął.
- Jak kto woli, ale ja jestem hybrydą i jednocześnie pierwotnym wampirem. A ty, kochana?
Odepchnęłam go od siebie i uciekłam drogą, jaką tu przyszłam. Nie wiedziałam, że potrafię tak szybko się poruszać. Na wf'ie jednak dostałam ledwo czwórę z biegów.
Zamknęłam za sobą drzwi i przeszłam przez drabinki. Później szłam krętymi korytarzami i wpadłam na salę, wciąż biegnąc. Zatrzymałam się na moment, by odnaleźć przyjaciółki.
- Pauline – machałam i krzyczałam. Potem pobiegłam w jej stronę i wpadłam na kogoś, kto się odwracał.
Chłopak pomógł mi wstać.
- Przepraszam – powiedzieliśmy sobie jednocześnie. Poznałam w nim mężczyznę spod barku, na którego nie potrafiłam patrzeć ze strachu.
- I co, już wszystko wiesz? - błysnął uśmiechem, a ja zdenerwowana zerknęłam za siebie i schowałam się za nim.
- Jeżeli wiesz cokolwiek pierwotnym wampirze, Klausie, to możemy porozmawiać – powiedziałam.
Chłopak zerknął w miejsce, gdzie i ja się wpatrywałam, i zaprowadził mnie do jego przyjaciół, którzy, jak się okazało, już poznali moje przyjaciółki. Zawiodłam się najbardziej na Belli, która całowała się z blondynem. Natalie zaś szczebiotała do wysokiego bruneta, a Pauline uśmiechała się do niższego chłopaka. Jedynie ona nie leciała na faceta. Wciąż myślała o swoim chłopaku... A niski chłopak nie wydawał się zainteresowany jej towarzystwem.
- Klaus ją ściga. Ona musi coś wiedzieć, jeżeli się jej przedstawił i nie zabił – powiedział do blondyna, którego siłą oderwał od Belli. - Musi być WAŻNA. Co zrobimy? Klaus...
- Logan, daj spokój – skrzywił się. - Klaus nie ma ze mną szans. W ogóle ta dziewczyna pewnie i tak zostanie zabita. Nie znasz go? Lubi dręczyć niewiasty.
Zadrżałam ze strachu, a Bella z resztą dziewczyn stanęła obok mnie, zakładając ręce. Wszystkie patrzyły na chłopaków morderczym wzrokiem. Nie chciałam jednak ich pomocy.
- MY będziemy ją chronić – powiedziała Natalie. - Moglibyście nam pomóc... Troszkę. Zresztą, Kendall, sam mówiłeś, że on nie ma szans z tobą.
Zerknęłam zdziwiona na chłopaków. Czyżby i on był jakimś ześwirowanym i kochającym tortury wampirem?
Wszyscy potem otoczyli mnie kołem, niby to tańcząc, niby to rozmawiając. Nie mogłam nie zerkać na drzwi od dachu. Może on już wyszedł i jest tu?
Zadrżałam z zimna, które wciąż czułam na skórze. Dalej miałam gęsią skórkę, więc zaczęłam trzeć ręce, by je ogrzać.
- Masz – powiedział Logan, podając mi swoją bluzę. - Jesteś zimna.
Spojrzałam na niego z podziękowaniem. Chyba nawet się zaróżowiłam, bo głupio się czułam w krótkiej sukience. Może zawsze lubiłam prowokować, czuć się pożądana czy adorowana, ale teraz jakoś przy nim było mi głupio z tego powodu.
- Opowiesz, co się tam zdarzyło? - spytał, mając usta blisko mojego ucha.
Zrobiłam to, o co mnie prosił, ale gdy wyszliśmy na zewnątrz, by wejść do całodobowego pubu. Tam usiedliśmy mniej więcej razem. Zaczęłam od tego, kto tam był. Atticus, jego ukochana (Logan twierdził, że nazywała się Tiana), Helene i Klaus. Chłopcy wzdrygnęli się na sam dźwięk imienia mężczyzny, co wyjaśnili nienawiścią do niego. Później opowiedziałam zdarzenia po kolei i to, co wydawało mi się najbardziej istotne.
Pytałam ich, skąd znają Klausa, lecz nie chcieli odpowiedzieć na to pytanie. Nie rozumiałam ich poczynań.
- Więc uważacie, że jeśli mnie jeszcze nie zabił, to... Zamierza to zrobić kiedy indziej? - spytałam drżącym głosem. - Nic nowego...
- Jak to, nic? - zdziwiła się Pauline.
- Moi rodzice umarli z rąk Atticusa i Tiany, jak Joshua. Może nie tyle z rąk, co z kłów.
Bella zapłakała na to wspomnienie. Na wspomnienie, gdy to jej rodzice znaleźli rozkładające się ciała moich rodziców. Byli też na tyle uprzejmi, że na moją prośbę pokazali mi ich. Widziałam malusieńkie ukłucia przy szyjach.
W końcu wszyscy musieliśmy pójść do domu, gdyż było późno, a rodzice Natalie codziennie wydzwaniali. Rodzice dziewczyn zgodzili się na nasze wspólne mieszkanie jedynie z litości. Bali się, że zamieszkam sama i nie dam sobie rady w wielkim mieście. A może bali się, że pójdę sama do lasu i to coś zaatakuje i mnie?
- Nie zbliżajcie się same do lasu – powiedział niski chłopak, który nazywał się Carlos. Jego ciemne oczy czasem zdawały się być dzikie, więc bałam się go.
- W ogóle tam nie chodźcie – warknął James, wysoki przystojniak, który się spodobał Natalie.
- Rose... - zaczął Logan, który zdawał się najwięcej wiedzieć o Klausie. - Spotkamy się jutro?
Przełknęłam ślinę.
- Jasne. Mam parę pytań do ciebie – uśmiechnęłam się słabo.
- Ok, odwieziemy was.
W każdej innej sytuacji bym odmówiła takiej propozycji, ale jemu od razu zaufałam i nie był zwykłym nastolatkiem. Nikt zwykły nie mógł wiedzieć o Klausie.
Gdy nas odwieźli, on na chwile mnie zatrzymał, by się umówić, o której miałam czekać. Zdziwiła mnie godzina dwunasta w południe, bo myślałam, że nie jest człowiekiem...

21 kwietnia 2013

Rozdział 1


Drżałam w łóżku, nie z zimna, jakie panowało w pokoju, ale z niepokoju. Bałam się, że mnie napadną, jak napadli na...
Nie myśl o tym, skarciłam się w myślach.
Nie znosiłam tego, że musiałam spać sama w pokoju. Zresztą, każda spała sama w pokoju, ale potrzebowałam teraz towarzystwa. Przynajmniej wiedzy, że nie jestem sama w pokoju.
Obudziłam się już o czwartej w nocy i od tej pory nie śpię. Bałam się każdej nocy, każdej chwili ciemnego nieba z wieloma gwiazdami. Nie wiedziałam, czemu się boję. Może wiedziałam, że to nastąpi w nocy, jak tamten wypadek? Może i mówili, że nie znano dokładnej godziny, ale czułam, że nie mógł być to ranek.
Włączyłam telewizor, który był w pokoju, żeby odciąć się od strachu.
- Wiadomość z ostatniej chwili – mówił mężczyzna w garniaku. - W lesie blisko Los Angeles znaleziono ciało młodego mężczyzny. Umarł poprzez rozszarpanie przez zwierzęta, a dodatkowo przez utracenie sporej ilości krwi. Jego ciało jest w trakcie rozkładu, więc przebywał w lesie parę dni, góra tydzień. Policja szuka świadków oraz kontaktu z rodziną zmarłego chłopaka
W pewnej chwili pokazali, jak mógłby chłopak wyglądać i krzyknęłam ze strachu. Zerknęłam na godzinę. Jest szósta...
Znów spojrzałam w ekran telewizora i rzuciłam w niego poduszką, krzycząc i płacząc. Wzięłam drugą poduszkę i łkałam do niej.
- Rose! - krzyknęła Pauline w piżamie, kiedy wpadła do mojego pokoju. Tuż za nią stała Bella z Natalie. - Co się stało?
Od razu pobiegły do mnie, przyklękając. Bella pogłaskała mnie po głowie, a potem zerknęła na telewizor, który był głośno puszczony. Teraz jednak nie pokazywali chłopaka, tylko mówili o wybuchu jakiegoś budynku.
- On... - szepnęłam. - Nie żyje.
Mówiłam to dość spokojnie, jakbym się do tego przyzwyczaiła, ale to nie tak. Bałam się o niego, bo mimo wszystko go kochałam.
- Jaki „on”? - skrzywiła się Natalie.
- Joshua! Mój były.
Rozpłakałam się na dobre. A potem podniosłam błyskawicznie głowę, zderzając ją z głową Belli. Syknęłyśmy obie z bólu, ale ja wyszłam z łóżka i podeszłam do komody. Wyjęłam z niej książkę ze wstążką. Z małego piórniczka wyjęłam złocony długopis z podobną wstążeczką. Podeszłam do Natalie ze smutnym uśmiechem.
- Przykro mi, że tak zaczęły się twoje urodziny... - zaczęłam, a potem postarałam się o lepszy uśmiech. - Najlepszego, staruszku!
Dziewczyna przyjęła moje starania bardzo dobrze. Posłała mi złoty uśmiech i przytuliła mnie. Odebrała prezenty, rozwiązując je od razu. Był to pamiętnik, który był sporo warty i wyglądał jak te pamiętniki z dawnych lat. Jak jakaś księga. A złocony długopis też był sporo wart, ale odkąd moi rodzice nie żyli, miałam na koncie sporą sumkę.
Odkąd rodzice nie żyli...
- Może to nie jest coś, o czym od zawsze marzyłaś... - zaczęłam.
- Pamiętnik? Lubię pisać o różnych rzeczach, Rose – odrzekła. - A teraz, jak sądzę, będziemy mieć wiele fajnych historii, które zapiszę i opowiem dzieciom i wnukom.
- No nie – jęknęła Bella. - Będziesz zrzędzić, czuję to. Wiesz, dokąd cię dziś zabieramy?
Rzuciłam Belli krótkie spojrzenie, które miało ją ostrzec, że jak powie, to ją zabiję, ale nie bała się mnie. W sumie nie ona, tylko Pauline.
- Do dyskoteki – powiedziała z dumą Pauline. - Klub nocny „Black Lion”.
Westchnęłam zrezygnowana. Spojrzałam ostatni raz na ekran telewizora, który zrobił się czarny. Bella wyłączyła go pilotem.
Poszłyśmy po kolei do pokoi dziewczyn, żeby poszły po prezenty dla dziewczyny. Bella kupiła drobniutki i delikatny naszyjnik, który wyglądał, jakby go oplatały miliony cienkich lin. A w centrum jego był średniej wielkości rubin. Pauline kupiła zaś bluzeczkę z napisem „Big Time Rush” i bransoletkę z logo.
- Jejku, dziękuję wam, dziewczyny. Nie wiem, co powiedzieć – mówiła Nat.
Dziewczyna potem zaszyła się w pokoju, nosząc na sobie prezenty dziewczyn i pisząc w pamiętniku. Mówiła, że chce opracować jakiś fajny początek. I gadała, że miała nadzieję, iż coś się wydarzy tej nocy.
Bella ze mną oglądała Zmierzch. Ten film sprawił, że coraz częściej myślałam o chłopaku. Bella nawet nie zauważyła, jak łzy zapełniły mi oczy, a potem powoli spłynęły po policzkach. Przez cały film komentowała Bellę Swan, że powinna od razu wiedzieć, że Ed to wampir, a nie...
Pauline za to położyła się na dywanie w salonie i gadała ze swoim chłopakiem, Chrisem. Niedawno mieli kryzys, a teraz jakoś szło im dobrze. Jednak zdziwiło mnie, że nie pisnęła nic o dyskotece. Zwykle go brała, a teraz...
- To pa – rozłączyła się bez żadnych czułości.
O dwudziestej zaczęłyśmy się przygotowywać. Wzięłam czerwoną sukienkę do połowy ud. Pomalowałam usta na ten sam kolor, a włosy delikatnie pofalowałam. Popsikałam się perfumem po ciele i dezodorantem po pachach, by się nie pociły. Bella wybrała zieloną bluzkę, czarną spódniczkę do kolan i czarne szpilki połyskujące w zieleń. Włosy upięła w luźny kok a usta pomalował bezbarwnym błyszczykiem. Pauline postawiła na czarną, obcisłą i cekinową sukienkę. Włosy nie ułożyła, a zostawiła w słodkim nieładzie. Natalie zaś ubrała prezent od rodziców, czyli legginsy z długim topem. Włosy lekko pokręciła, oczy podkreśliła eyelinerem.
- Gotowe? - spytałam przed klubem. Ochroniarz ledwo na nas spojrzał i puścił, kiedy drugi mężczyzna (wysoki, przystojny ciemny blondyn) coś do niego szepnął.
- Idziemy – powiedziała Nat, pchając mnie tam. Musiałam iść pierwsza.
Mężczyźni z ironicznym ukłonem wpuścili nas do klubu. Gdy tam się znalazłam, wydałam cichy okrzyk. Było ciemno, jedyne światło padało od miejsca VIP'ów, które były na górze. Wszędzie znajdował się głupi dym, który przeszkadzał w widzeniu cokolwiek. Nieraz zderzałam się z kimś, prowadząc dziewczyny do baru. Gdy się tam znalazłyśmy, ujrzałyśmy inne światło, które tam padało, żeby pomóc barmanowi w robieniu drinków.
- Więc co zrobimy? - krzyknęłam do dziewczyn. Zerknęłam za siebie i ujrzałam mężczyznę w okularach, który mówił coś z przyjaciółmi. Było ich razem czwórkę. Jeden był chyba blondynem, drugi miał nastroszone ciemne włosy i lekki zarost, a trzeci był już dla mnie niewidoczny.
- Dziewczyny, muszę wam coś powiedzieć – mruknęłam, zanim odpowiedziały na moje pytanie. - No bo wiecie... Joshua zginął. A wcześniej się z nim pokłóciłam. I zmarł w lesie... Moi rodzice także. Też po kłótni , w lesie, przez „zwierzę”. Czy to nie dziwne?
- Nie żartuj – warknęła Bella. - To na pewno nie twoja wina, więc nie mów o tym i chodź potańczyć.
- Nie chcę – pokręciłam głową. - Dołączę do was po kuracji alkoholowej.
Dziewczyny, kręcąc głową, niedaleko ode mnie zaczęły tańczyć. Kiwnęłam na barmana i zamówiłam jakiegoś słabego drinka. Od razu, gdy dostałam, wypiłam go.
Nagle usłyszałam słowa sąsiada.
- … spod kontroli. Dziś rano puszczali to w wiadomościach. Znaleziono chłopaka. Musimy zapanować nad tym, jasne, chłopaki?
Przegryzłam wargę, bo domyśliłam się, o czym mowa.
- Mówicie o dzisiejszych wiadomościach? - spytałam odważnie, patrząc na blondyna. Nie miałam odwagi spojrzeć w oczy – a raczej ciemne okulary – chłopaka obok.
- Tak – odpowiedział chłopak, którego nie widziałam zbyt dobrze.- Wiesz coś o tym?
- Dość dużo – uśmiechnęłam się zawadiacko. - Wiem, że jestem w to wplątana i że WY także.
Mój sąsiad wstał szybko, po czym usiadł. Przyjaciele wymienili przestraszone spojrzenia.
- I wiem, że żeby się dowiedzieć o wszystkim, powinnam iść na dach – mówiłam, nie myśląc nad słowami. - Więc do zobaczenia później.
Żegnając się, poszłam od razu na dach. Zdziwiło mnie to, że nie musiałam znać wcześniej drogi, bo błyskawicznie ją odnalazłam. A to, co zobaczyłam na dachu, sprawiło, że wszystkiego pożałowałam.

20 kwietnia 2013

Postacie

To będzie połączenie prawie wszystkiego, co kocham. BTR, wampiry... MAGIA XD BTR w odsłonie innej.
Oto główne postacie:
  • Isabelle Evelin Nasty
    Ma 18 lat. Już po nazwisku idzie rozpoznać, że bywa złośliwa, ale jednak jest i sympatyczna. Kocha filmy o wampirach, a najbardziej "Zmierzch". Jest uzależniona od książek, Big Time Rush i Internetu. Lubi śpiewać, czasem tańczyć i kocha pisać coś własnego, w czym jest świetna. Pragnie być pisarką.
  • Rosalie Emma Serene
     Ma 19 lat i jest najstarsza ze wszystkich, bo urodziła się na początku roku. Lubi dużo czytać, oglądać seriale, słuchać muzyki i pisać własne opowiadania. Interesuje się fantastyką. Jej ulubionych utworami są: Harry Potter, Zmierzch, Dary Anioła, Pamiętniki Wampirów i Igrzyska Śmierci. Słucha różnej muzyki, nawet klasycznej, ale najbardziej to lubi Big Time Rush. Nie wie, kim chce zostać. Jest miła, spokojna, ale także lubi się powygłupiać. Ma złą siostrę bliźniaczkę.
  • Pauline Emily Hammel
     Ma 18 lat. Lubi śpiewać, tańczyć, czytać, oglądać filmy. Lubi słuchać BTR, Justin Biebera, 1D. Interesuje się Pamiętnikami Wampirów. Uparta, złośliwa, ma charakterek. Lubi się malować, chce zostać fryzjerką. Zna się na modzie i bywa podporą dziewczyn.
  • Natalie Katie Hudson
     Ma 19 lat. Lubi śpiewać, tańczyć, czytać, oglądać filmy. Kocha BTR, zwierzęta. Chce zostać prawniczką. Uparta, nieśmiała, cicha myszka. Uwielbia spacery. Lubi słuchać prawie każdego rodzaju muzyki, nie ogranicza się do jednego. Potrafi pocieszyć kogoś i, jeśli trzeba, to mocno ochrzanić.
  • Chrissy Grey   


    Ma 21 lat. Jest pochodzenia polskiego. Zwariowana dziewczyna. Lubi się wygłupiać i śmiać, ale co pełnię przeżywa koszmar przemiany w wilkołaka. Przeżyła koszmar i nie radzi sobie z wilkołactwem. Zrobi coś, co zmieni życie jej byłego chłopaka, jego dziewczyny i swoje własne.
  • Logan Philip Henderson
       
Ma 23 lata. Tworzy z przyjaciółmi zespół Big Time Rush. Jest nowym wampirem, ale to ukrywa (zresztą wszyscy ukrywają swoje pochodzenie). Kocha swoją deskorolkę i motor. Jest miły, zabawny, otwarty na innych i odważny wobec dziewczyn. Lubi sporty ekstremalne, dobrą zabawę i wygłupy. Interesuje się książkami przygodowymi.
  • Kendall Francis Schmidt  
Ma 22 lata. Tworzy z przyjaciółmi zespół. Lubi sam pisać piosenki i grać na gitarze. Jest czarodziejem. Kocha świnkę Yumę. Lubi się wygłupiać, nie interesuje go to, co o nim myślą inni. Jest bardzo zabawny, nieśmiały wobec dziewczyn. Jego ulubioną książką jest Harry Potter, co wiąże się z jego pochodzeniem.
  • James David Maslow
Ma 22 lata. Także tworzy Big Time Rush. Jest młodym wampirem i bardzo przyciąga dziewczyny. Jest miły, opiekuńczy i czasem bywa zazdrosny. Kocha swojego psa, Foxa, przy którym włącza mu się instynkt macierzyński. Uwielbia powieść Igrzyska Śmierci. Lubi surfować, żartować z przyjaciółmi i flirtować z nieznajomymi.
  • Carlos Roberto Pena Jr.   
Ma 23 lata. Tworzy Big Time Rush. Jest zmiennokształtnym. Jest prosty, szumny, ale i grzeczny. Często się zakochuje. Ma psa Sydney, którą uwielbia. Przepada za sportem, nagrywaniem filmików i robieniem zdjęć. Bardzo lubi zwierzęta.



  •  Klaus Mikaelson 

Ma... parę tysięcy lat. Jest pierwotnym wampirem, a także hybrydą (wilkołak i wampir). Jest zły, bezduszny i nie potrafi kochać. Do czasu. Uwielbia torturować innych, tworzyć hybrydy. Bywa złośliwy, arogancki, ale czasem jest wrażliwy, uczuciowy. Dla wrogów lub osób niepotrzebnych jest bezlitosny.
  • Damon i Stefan Salvatore 
Damon (po lewej) i Stefan (po prawej) to bracia. Oboje zostali parę setek lat temu przemienieni w podobnym czasie. Często ze sobą rywalizują, czasem nawet pałają do siebie nienawiścią, jednakże się kochają. Oboje lubią ryzyko, przygody, jednak Stefan dąży do spokoju. Oboje są odważni i umieją się poświęcić dla ukochanej osoby.
  • Edward Cullen
      Jest nieszczęsnym wampirem od 100 lat. Nie pogodził się ze swym losem, myślał często o samobójstwie. Jest tradycyjny, marzy o stworzeniu rodziny, co nie jest mu dane. Potrafi dobrze walczyć. Jest tajemniczy, nerwowy, czasem się wkurza. Potrafi opanować głód. Jest podobny do Stefana.
  • Chord Overstreet 
Ma 24 lata. Lubi śpiewać, tańczyć, czytać, komponować piosenki. Często ma zwariowane pomysły, jest romantykiem, zazdrośnikiem, czasem nieśmiały. Uwielbia zwierzęta i dobrze się zabawić. Jest młodym, niebezpiecznym wampirem.
  • Jace Wayland

Łowca wampirów i innych stworzeń nadprzyrodzonych. Ma 19 lat. Jest arogancki, wrażliwy, złośliwy, odważny i bywa miły. Jest półaniołem (nie ma skrzydeł, na razie) i półczłowiekiem, czyli Nefilim. Lubi grać na pianinie, czytać książki i zabijać demony, złe istoty.