29 kwietnia 2013

Rozdział 4


Zszokowany Logan wciąż miał otwartą buzię, a oczy mu się powiększyły. W jednej sekundzie z luzackiego gościa zrobił się słodki i malutki.
- Czemu... Mnie pocałowałaś? - spytał i mimowolnie spojrzał mi na usta.
- Przepraszam, ale musiałam. Chyba że lubisz pogrzeby? - zaczerwieniłam się. - Chyba uwolniłam następne postacie.
- Wiem to. Widziałem, jak z twojej głowy wyskoczyły dwie dusze.
Podskoczyłam przerażona tymi słowami. Odsunęłam się od niego, słabsza niż chwilę temu.
- Dusze? - pisnęłam przerażona, a moje oczy zaszły łzami. Czyżby moja dusza się dzieliła, gdy ożywiałam postać.
Podszedł do mnie i kucnął, przytrzymując mnie, żebym nie upadła. Jego oczy zrobiły się jeszcze większe, a twarz wyrażała troskę.
- Słabo ci? - spytał.
- Widziałeś dusze! - szepnęłam. - Moja dusza się dzieli? To dlatego potrzebuję adrenaliny, żeby się ocucić?
Logan uśmiechnął się słodko i pomógł mi wstać. Wziął mnie pod rękę, bo na ręce mu nie pozwoliłam, a chciał już wyjść stąd. W lesie nastała głucha cisza, którą czasem zakłócało głośne bicie mojego serca. Chłopak zaprowadził mnie do jakiejś knajpki niedaleko lasu, żebym nie musiała się przemęczać.
Usiadłam naprzeciwko niego przy stoliku z widokiem na las. Zamówił dla nas po kawie i naleśnikach, bo jeszcze było menu śniadaniowe. Po pierwszym łyku napoju poczułam się lepiej.
- Dzięki – powiedziałam i przygryzłam wargę, gdy zobaczyłam najbliższego kumpla Joshuy, Clarka. Siedział z dwoma osobnikami, którzy byli od niego starsi i jakby wrodzy. Jednak nie wydawało się, żeby chłopak się ich bał.
- Nie ma sprawy. - mruknął mój towarzysz. - Przejdźmy do sedna. Ty kogoś ożywiłaś, ale to nie twoja prawdziwa dusza. Chodziło mi o dwie świetliste kulki, które utworzyły się obok ciebie. Kendall mi mówił, że u nich się nazywają duszami.
- U nich? - wzięłam kolejny łyk kawy.
Logan znów się namyślał i widać było, że ciężko mu było w ogóle o tym czymś myśleć. Widziałam, jak zgiął dłoń w pięść, a żyły na dłoni zrobiły się widoczniejsze, co zarazem mi się spodobało i obrzydziło kawę. Zamrugałam, patrząc gdzieś obok na kobietę, która czytała poranną gazetę. „Ranny leśniczy znaleziony w lesie razem z poranionymi i martwymi zwierzętami” krzyczał tytuł na okładce.
Zaczęłam stukać zadbanymi paznokciami o stół. Drugą ręką oparłam podbródek i westchnęłam.
- Ok, możemy... - zaczęłam.
- Ja i moi przyjaciele... - przerwał mi Logan i westchnął. - Nie jesteśmy typowymi Amerykanami.
- No tak, za dnia jesteście gwiazdami – powiedziałam, zajadając się naleśnikami. - Moje przyjaciółki i ja kochamy was.
Chłopak się uśmiechnął i lekko zarumienił. A ja, o dziwo, czułam się komfortowo. Posłałam mu zabójcze spojrzenie i zalotny uśmiech. Kątem oka zauważyłam, jak wchodzą psiapsióły Lany. Amanda, Alison i Kath. Wszystkie trzy weszły i zaszczyciły mnie spojrzeniem. A potem jak spojrzały na mojego towarzysza, po ich twarzach przeszło zdziwienie.
- Nie mówię o tym, ale dzięki – Logan oblizał nerwowo usta. - Wiesz.... Czytałaś Harry'ego Pottera?
- No jasne! Ja to kocham – ugryzłam drugiego naleśnika. W tamtej chwili zauważyłam, że chłopak nie ruszył swojej porcji.
- No więc co ty na to, gdyby Kendall był takim Potterem? Czarodziejem? - spytał z błyskiem oka.
- Sęk w tym, że nim nie jest – upiłam trochę kawy, by ukryć zażenowanie.
Logan delikatnie przybliżył swoją dłoń do mojej, ale nie dotknął jej. Czułam, że to, co powie, sprawi, że ucieknę, a on będzie musiał mnie szybko schwytać. Chyba powinnam zmienić temat i nie dowiadywać się niczego.
- Jest nim – powiedział i chwycił moją dłoń, a bardziej nadgarstek. Mój wzrok ciągle krążył od oczu Logana do jego ręki, która trzymała mnie w żelaznym uścisku. - A ja i James...
- Wiesz, lubię także Zmierzch i... Świat Nocy – powiedziałam, czując, co zaraz mi powie.
- To dobrze, a jakie postacie najbardziej?
Oparłam się o krzesło i lekko pociągnęłam rękę ku siebie, ale on mnie nie puszczał. Zrezygnowałam już z ucieczki z jego uścisku, więc patrzyłam mu w oczy. Widziałam, jak przełykał ślinę i czułam, jak drżała mu ręka. Jego dotyk był ciepły i zimny zarazem. Ciepły, bo dotykał mnie delikatnie, choć nie mogłam oderwać od niego ręki, a zimny, bo miał bardzo zimną dłoń. Nie dziwiło mnie to, bo ja często miewałam zimne ręce.
- Jasper Hale i Ash Redfern – powiedziałam. - Obaj są wampirami. Obaj najpierw źli, potem dobrzy.
- Fajnie – mruknął chłopak do siebie, a potem wyprostował się. - Ja... Jestem jak oni. James również...
- Ale czemu mi zdradzasz, kim są twoi przyjaciele? - fuknęłam, a potem dodałam: - Jeśli w ogóle to prawda.
- Wszyscy uznaliśmy, że ty jedna powinnaś wiedzieć, bo zamierzamy cię chronić – jego głos koił moje nerwy. Czułam, jakby kontrolował mnie, więc uwierzyłam jego słowom. - Carlos jest zmiennokształtnym. W książkach bywa, że potrafią w jedno zwierzę, a Kendall coś takiego zrobił, że Carlos potrafi we wszystko.
- Coś jak Mystique z X-men? - zachwyciłam się.
- Nie wiem, nie znam tego. Wolę...
- Batmana.
Oboje się zaśmialiśmy, a ja potem zgodziłam się z nim. Mówiłam, że w sumie ma rację, że lubi Batmana, bo tamten facet to ciacho. Logan udawał, że się obraził i żądał, bym powiedziała, że on też jest ciachem.
Wyszliśmy z knajpy i poszliśmy gdzieś, gdzie podobno mieli być jego przyjaciele. Razem z nimi miałam coś ustalić. Sama nie wiedziałam co dokładnie, ale jeden punkt musiał być taki: PRZYJACIÓŁKI MAJĄ WIEDZIEĆ.
To miejsce okazało się boiskiem do koszykówki. Po obu stronach były zniszczone kosze, a Carlos trzymał piłkę do gry pod pachą.
- Czekaliśmy – mruknął James, składając ręce.
- Cicho, Jimmy – droczył się Kendall. A potem chłopak spojrzał na mnie. - O czyli to ona jest strażniczką?
- Strażniczką? - spytałam, robiąc grymas. Wyobraziła siebie w rycerskim ubiorze i nie spodobało mi się.
Chłopak podszedł do mnie i podał mi dłoń, którą po chwili ścisnęłam. Potem podszedł do mnie Carlos z uśmiechem i zrobił coś, co mnie bardzo zdziwiło. Przytulił mnie. A James obrażony stał oparty o ścianę pod koszem.
Carlos zauważył szansę do popisu, więc rzucił piłkę do kosza, a biedny James, zanim zauważył, oberwał piłką w głowę.
- Zabiję cię – wysyczał, a jego oczy zrobiły się totalnie czarne. Przeraził mnie ten widok, a jeszcze bardziej to, jak potem na mnie spojrzał.
- James – westchnął Logan, a potem zbliżył usta do mojego ucha. - Facet nie jadł nic od tygodnia, więc ma zły humor.
- Ale... Jak nie wy, to kto zabija tych ludzi?
- Twój przyjaciel, Klaus – zaśmiał się Kendall. - Ale dobra, zacznijmy od początku. Jesteś strażniczką. Urodziłaś się, gdy spełniło się czyjeś trudne do spełnienia marzenie. No i ty jedyna potrafisz zrobić coś nierzeczywistego w świecie rzeczywistym. Potrafisz także poruszać się między światem fantazji a naszym. Ożywiając kogoś, wytwarzasz energię, zwaną duszami, która po paru minutach wykształca się w coś, o czym myślałaś. Coś jeszcze?
- Dlaczego ja słabnę przy tym?
- I czemu ona musi kogoś całować po tym? - uśmiechnął się Logan.
- Ach, to. - Kendall zamknął oczy, przypominając sobie właściwe słowa. - Jesteś niedorozwinięta jeszcze. Potrzebujesz czasu, a za szybko ożywiasz postacie. To cię wykończy.
- Ach – westchnęłam. - Czyli o czym mogę myśleć?
- O czymś, co istnieje tutaj lub co zaistniało. Ok, a teraz obmawiamy zasady, bo będziemy się z tobą męczyć jakiś czas. Będziemy cię chronić. I nie musisz się zgadzać, bo i tak to zrobimy.
- Dobra, dobra – przewróciłam oczami. - Będę z wami współpracować pod jednym warunkiem. Jest niewielki, więc dacie radę.
- Jaki? - zaciekawił się James.
- Moje przyjaciółki mają prawo o wszystkim wiedzieć.

3 komentarze:

  1. Jedna wada.. Za mało Belli i Kendalla, wiesz? xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo, lecz chcę więcej Jamesa! ;D Ale to nie zmienia faktu, że rozdział świetny. ♥ Pisz szybko następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział! Nie rozumiem, dlaczego chcesz zakończysz to opowiadanie! Dużo się dzieje, wątki są coraz bardziej tajemnicze i interesujące. Jest w tym taka tajemnica i magia, bardzo lubię Twój styl.
    A ja chcę więcej Logana! :D No i Klausa ;)

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli masz zamiar reklamować siebie, ignorując mnie i moje posty, nie będę Twoim blogiem zainteresowana.
Dziękuję,
RosAlice.