Zszokowany Logan wciąż miał otwartą
buzię, a oczy mu się powiększyły. W jednej sekundzie z luzackiego
gościa zrobił się słodki i malutki.
- Czemu... Mnie pocałowałaś? -
spytał i mimowolnie spojrzał mi na usta.
- Przepraszam, ale musiałam. Chyba że
lubisz pogrzeby? - zaczerwieniłam się. - Chyba uwolniłam następne
postacie.
- Wiem to. Widziałem, jak z twojej
głowy wyskoczyły dwie dusze.
Podskoczyłam przerażona tymi słowami.
Odsunęłam się od niego, słabsza niż chwilę temu.
- Dusze? - pisnęłam przerażona, a
moje oczy zaszły łzami. Czyżby moja dusza się dzieliła, gdy
ożywiałam postać.
Podszedł do mnie i kucnął,
przytrzymując mnie, żebym nie upadła. Jego oczy zrobiły się
jeszcze większe, a twarz wyrażała troskę.
- Słabo ci? - spytał.
- Widziałeś dusze! - szepnęłam. -
Moja dusza się dzieli? To dlatego potrzebuję adrenaliny, żeby się
ocucić?
Logan uśmiechnął się słodko i
pomógł mi wstać. Wziął mnie pod rękę, bo na ręce mu nie
pozwoliłam, a chciał już wyjść stąd. W lesie nastała głucha
cisza, którą czasem zakłócało głośne bicie mojego serca.
Chłopak zaprowadził mnie do jakiejś knajpki niedaleko lasu, żebym
nie musiała się przemęczać.
Usiadłam naprzeciwko niego przy
stoliku z widokiem na las. Zamówił dla nas po kawie i naleśnikach,
bo jeszcze było menu śniadaniowe. Po pierwszym łyku napoju
poczułam się lepiej.
- Dzięki – powiedziałam i
przygryzłam wargę, gdy zobaczyłam najbliższego kumpla Joshuy,
Clarka. Siedział z dwoma osobnikami, którzy byli od niego starsi i
jakby wrodzy. Jednak nie wydawało się, żeby chłopak się ich bał.
- Nie ma sprawy. - mruknął mój
towarzysz. - Przejdźmy do sedna. Ty kogoś ożywiłaś, ale to nie
twoja prawdziwa dusza. Chodziło mi o dwie świetliste kulki, które
utworzyły się obok ciebie. Kendall mi mówił, że u nich się
nazywają duszami.
- U nich? - wzięłam kolejny łyk
kawy.
Logan znów się namyślał i widać
było, że ciężko mu było w ogóle o tym czymś myśleć.
Widziałam, jak zgiął dłoń w pięść, a żyły na dłoni zrobiły
się widoczniejsze, co zarazem mi się spodobało i obrzydziło kawę.
Zamrugałam, patrząc gdzieś obok na kobietę, która czytała
poranną gazetę. „Ranny leśniczy znaleziony w lesie razem z
poranionymi i martwymi zwierzętami” krzyczał tytuł na okładce.
Zaczęłam stukać zadbanymi
paznokciami o stół. Drugą ręką oparłam podbródek i
westchnęłam.
- Ok, możemy... - zaczęłam.
- Ja i moi przyjaciele... - przerwał
mi Logan i westchnął. - Nie jesteśmy typowymi Amerykanami.
- No tak, za dnia jesteście gwiazdami
– powiedziałam, zajadając się naleśnikami. - Moje przyjaciółki
i ja kochamy was.
Chłopak się uśmiechnął i lekko
zarumienił. A ja, o dziwo, czułam się komfortowo. Posłałam mu
zabójcze spojrzenie i zalotny uśmiech. Kątem oka zauważyłam, jak
wchodzą psiapsióły Lany. Amanda, Alison i Kath. Wszystkie trzy
weszły i zaszczyciły mnie spojrzeniem. A potem jak spojrzały na
mojego towarzysza, po ich twarzach przeszło zdziwienie.
- Nie mówię o tym, ale dzięki –
Logan oblizał nerwowo usta. - Wiesz.... Czytałaś Harry'ego
Pottera?
- No jasne! Ja to kocham – ugryzłam
drugiego naleśnika. W tamtej chwili zauważyłam, że chłopak nie
ruszył swojej porcji.
- No więc co ty na to, gdyby Kendall
był takim Potterem? Czarodziejem? - spytał z błyskiem oka.
- Sęk w tym, że nim nie jest –
upiłam trochę kawy, by ukryć zażenowanie.
Logan delikatnie przybliżył swoją
dłoń do mojej, ale nie dotknął jej. Czułam, że to, co powie,
sprawi, że ucieknę, a on będzie musiał mnie szybko schwytać.
Chyba powinnam zmienić temat i nie dowiadywać się niczego.
- Jest nim – powiedział i chwycił
moją dłoń, a bardziej nadgarstek. Mój wzrok ciągle krążył od
oczu Logana do jego ręki, która trzymała mnie w żelaznym uścisku.
- A ja i James...
- Wiesz, lubię także Zmierzch i...
Świat Nocy – powiedziałam, czując, co zaraz mi powie.
- To dobrze, a jakie postacie
najbardziej?
Oparłam się o krzesło i lekko
pociągnęłam rękę ku siebie, ale on mnie nie puszczał.
Zrezygnowałam już z ucieczki z jego uścisku, więc patrzyłam mu w
oczy. Widziałam, jak przełykał ślinę i czułam, jak drżała mu
ręka. Jego dotyk był ciepły i zimny zarazem. Ciepły, bo dotykał
mnie delikatnie, choć nie mogłam oderwać od niego ręki, a zimny,
bo miał bardzo zimną dłoń. Nie dziwiło mnie to, bo ja często
miewałam zimne ręce.
- Jasper Hale i Ash Redfern –
powiedziałam. - Obaj są wampirami. Obaj najpierw źli, potem
dobrzy.
- Fajnie – mruknął chłopak do
siebie, a potem wyprostował się. - Ja... Jestem jak oni. James
również...
- Ale czemu mi zdradzasz, kim są twoi
przyjaciele? - fuknęłam, a potem dodałam: - Jeśli w ogóle to
prawda.
- Wszyscy uznaliśmy, że ty jedna
powinnaś wiedzieć, bo zamierzamy cię chronić – jego głos koił
moje nerwy. Czułam, jakby kontrolował mnie, więc uwierzyłam jego
słowom. - Carlos jest zmiennokształtnym. W książkach bywa, że
potrafią w jedno zwierzę, a Kendall coś takiego zrobił, że
Carlos potrafi we wszystko.
- Coś jak Mystique z X-men? -
zachwyciłam się.
- Nie wiem, nie znam tego. Wolę...
- Batmana.
Oboje się zaśmialiśmy, a ja potem
zgodziłam się z nim. Mówiłam, że w sumie ma rację, że lubi
Batmana, bo tamten facet to ciacho. Logan udawał, że się obraził
i żądał, bym powiedziała, że on też jest ciachem.
Wyszliśmy z knajpy i poszliśmy
gdzieś, gdzie podobno mieli być jego przyjaciele. Razem z nimi
miałam coś ustalić. Sama nie wiedziałam co dokładnie, ale jeden
punkt musiał być taki: PRZYJACIÓŁKI MAJĄ WIEDZIEĆ.
To miejsce okazało się boiskiem do
koszykówki. Po obu stronach były zniszczone kosze, a Carlos trzymał
piłkę do gry pod pachą.
- Czekaliśmy – mruknął James,
składając ręce.
- Cicho, Jimmy – droczył się
Kendall. A potem chłopak spojrzał na mnie. - O czyli to ona jest
strażniczką?
- Strażniczką? - spytałam, robiąc
grymas. Wyobraziła siebie w rycerskim ubiorze i nie spodobało mi
się.
Chłopak podszedł do mnie i podał mi
dłoń, którą po chwili ścisnęłam. Potem podszedł do mnie
Carlos z uśmiechem i zrobił coś, co mnie bardzo zdziwiło.
Przytulił mnie. A James obrażony stał oparty o ścianę pod
koszem.
Carlos zauważył szansę do popisu,
więc rzucił piłkę do kosza, a biedny James, zanim zauważył,
oberwał piłką w głowę.
- Zabiję cię – wysyczał, a jego
oczy zrobiły się totalnie czarne. Przeraził mnie ten widok, a
jeszcze bardziej to, jak potem na mnie spojrzał.
- James – westchnął Logan, a potem
zbliżył usta do mojego ucha. - Facet nie jadł nic od tygodnia,
więc ma zły humor.
- Ale... Jak nie wy, to kto zabija tych
ludzi?
- Twój przyjaciel, Klaus – zaśmiał
się Kendall. - Ale dobra, zacznijmy od początku. Jesteś
strażniczką. Urodziłaś się, gdy spełniło się czyjeś trudne
do spełnienia marzenie. No i ty jedyna potrafisz zrobić coś
nierzeczywistego w świecie rzeczywistym. Potrafisz także poruszać
się między światem fantazji a naszym. Ożywiając kogoś,
wytwarzasz energię, zwaną duszami, która po paru minutach
wykształca się w coś, o czym myślałaś. Coś jeszcze?
- Dlaczego ja słabnę przy tym?
- I czemu ona musi kogoś całować po
tym? - uśmiechnął się Logan.
- Ach, to. - Kendall zamknął oczy,
przypominając sobie właściwe słowa. - Jesteś niedorozwinięta
jeszcze. Potrzebujesz czasu, a za szybko ożywiasz postacie. To cię
wykończy.
- Ach – westchnęłam. - Czyli o czym
mogę myśleć?
- O czymś, co istnieje tutaj lub co
zaistniało. Ok, a teraz obmawiamy zasady, bo będziemy się z tobą
męczyć jakiś czas. Będziemy cię chronić. I nie musisz się
zgadzać, bo i tak to zrobimy.
- Dobra, dobra – przewróciłam
oczami. - Będę z wami współpracować pod jednym warunkiem. Jest
niewielki, więc dacie radę.
- Jaki? - zaciekawił się James.
- Moje przyjaciółki mają prawo o
wszystkim wiedzieć.