- Franc, wyjdź z Maksem,
to sprawa wyłącznie moja i Klaudii – mówiłam, wylewając łzy.
Ten z wstrętem na mnie patrzył. Odrzucał mnie on i mój
przyjaciel, czułam się jak ostatnia idiotka.
Wampir rozchylił usta,
chcąc coś powiedzieć. Oczy sypały iskrami wściekłości i
bezsilności, ale blondynka przebrnęła dzielącą ich odległość
w sekundę, zaskakując bruneta. Mój przyjaciel, patrzył to na nią,
to na mnie z przerażeniem. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały,
chłopak przełknął ślinę i pokręcił głową.
Klaudia jednym ruchem
powaliła Franca i przygniotła go do ziemi wysoką szpilką. Głupio
to wyglądało, że taki umięśniony mężczyzna leżał
sparaliżowany, a drobna dziewczyna górowała. Jej twarz
promieniowała, była czysta i bez skazy, zaś chłopaka – brudna,
zapocona, jakby stara. Wiedziałam, że wampir od dawna nie pił i
pewnie był wykończony częstym ratowaniem mojego tyłka. A ja wciąż
leżałam jak miernota z przywiązanymi rękoma.
Gdy zauważyłam, jak mój
wróg naciska coraz mocniej na klatkę piersiową wykończonego
krwiopijcy, zaczęłam oddychać coraz bardziej płytko.
- Może nam wszystko
opowiesz, co? - wykrztusiłam, nie patrząc na nią. Mój wzrok
utkwił na muszce, która wędrowała obok mnie po kurzu. - Franc cię
zabił, a jednak chodzisz i mówisz.
- Tak, wszyscy chcą znać
twój mały sekrecik, barbie – warknął ciemiężyciel.
Usłyszałam szuranie po
nierównej, betonowej podłodze. Od razu pomyślałam o tych dziwnych
linach. I nie myliłam się. Kiedy podniosłam głowę, mogłam
dostrzec, jak ktoś niewidzialny obwiązuje mocno bruneta. Z
przykrością dochodziły do mnie jęki i postękiwania.
Blondyna zastukała
butami, oddalając się od nas. Kiedy odprowadzałam ją wzrokiem,
spostrzegłam coś leżące w kącie. Miało ludzkie kształty, lecz
było mniejsze, pomarszczone. Klaudia wyprosiła wilkołaków z sali,
figlarnie puszczając oczko do jednego przystojniaka. Kiedy miejsce
opustoszało, dziewczyna z dumą patrzyła na królową szkoły,
ideała chłopaków, wielką Kat, która była pod jej panowaniem.
Przybliżała się do nas, a z każdym krokiem mimowolnie – zapewne
innym czarem, podobnym do tego z sznurem - odsuwałam się do tyłu,
aż moje plecy zetknęły się z chropowatą ścianą. Siedziałam
między moimi przyjaciółmi, o ile obu mogłam nimi nazwać.
Maks powoli zsunął się
i opadł na podłogę, drżąc i pomrukując coś. Zarejestrowałam,
że jego dłoń falowała.
- Nie, Maks –
szepnęłam. - Tylko nie ty.
Klaudia tego nie
podsłuchała, bo stanęła przed nami i udawała zastanowienie.
- Nie wiem, od czego
zacząć! - westchnęła, niby rozżalona. Szybko jednak
rozpromieniła się. - Chyba mam! Wszystko zaczęło się od dnia, w
którym tu przyjechałam. Byłam z biednej rodziny, ale miałam to
coś, więc fascynowałam fotografów. Słono płacili mi za
jedno zdjęcie, a robili ich wiele! Tak więc rodzice i ja się
ustatkowaliśmy i kupiliśmy ładny dom, daleko od poprzedniego
miejsca zamieszkania. Wszyscy uważaliśmy, że powinniśmy zacząć
od nowa. Ale mniejsza z tym... W pierwszym dniu szkoły poznałam
ciebie, najseksowniejszą i najbardziej pożądaną osobę w tej
wielkiej szkole. Chciałam zrobić na tobie dobre wrażenie,
uśmiechnęłam się i mile przywitałam. Byłam ładna i świetnie
ubrana, więc nie przewidywałam odrzucenia. Ale nie! Suka mnie
zignorowała, bo była zajęta szukaniem swojej paczki. Nie
dostrzegła nawet tego, jak pewien słodziak pożera ją wzrokiem.
Potem dumnie odeszła. Śledziłam cię, zaczynając cię mocno
nienawidzić.
I wtedy spotkałam ją.
Kassandra, znana w szkole jako Sandra, powiedziała mi, że jesteś
okropna i zasługujesz na najgorsze. Oczywiście, nie myślała tak,
tylko chciała mnie podpuścić, bym była jej narzędziem. Głupia
ja posłuchałam jej, ale i tak w końcu to by się stało. Sandra
czekała, aż będę w paczce, w której i ona zresztą była.
Powiedziała mi, czyim obiektem westchnień mam być, jak wbić się
do was. Stało się to. A potem zawarłam przyjaźń z Aną. Szczerą,
dobrą przyjaźń. Dziewczyna narzekała na ciebie, a ja, nienawidząc
cię, podpuszczałam ją, żeby wygarnęła ci i zerwała tą wątłą
nić więzi. Mimo wszystko ona nie usłuchała.
Mijały miesiące, lata.
Ruda w końcu powiedziała mi, że cierpisz nocne katusze, bo wampir
imieniem Franc cię szuka za pomocą nieśmiertelnej czarownicy. Z
początku była sceptycznie nastawiona do jej słów, ale próbowałam
zapamiętać każde jej słowo. Mówiła, że dzielnie walczyłaś z
wielką mocą i to było dla niej niebywałe. Wiedziałam, że cię
lubi, ale nie mogłam pojąć, dlaczego dąży do tego, by...
Pewnego dnia kazała mi
namówić Anę, żebyśmy poszły do klubu. Tego samego dnia
sprawiła, że ty i Maks odczuliście potrzebę wyznania miłości,
która i tak nie istnieje. Ta więź, od kiedy się pocałowaliście,
nie ma już miejsca. Owszem, może ty, Kat, jeszcze go lubisz, a on
może wciąż cię kocha... Tak czy siak to wszystko było
nieprawdziwe.
Spuściłam wzrok, a
Klaudia radośnie się zaśmiała. Maks drgnął nieprzyjemnie, jakby
prawda pogarszała sprawę. I nagle domyśliłam się, czemu
przedramię chłopaka dziwnie drży. Nie mogłam jednak nic zrobić.
Byłam bezradna.
- Kiedy Ana ci łaskawie
wybaczyła, ja już miałam opracowany plan. Nie przeszło ci to
przez myśl? Wiedziałam, że muszę ukłuć cię, zostawić krew na
przedmiocie i coś zrobić, żeby potem dyskretnie zlizać kroplę
twojej krwi. Udało się. Na człowieka jedna, maluteńka kropla to
jak bomba wybuchowa. A wampir potrzebowałby pięć litrów.
No i właśnie w klubie
spotkałyśmy hulaszczego krwiopijcę. Mając w sobie cząstkę
ciebie, zmydliłam mu oczy. Wiedział, że coś nie gra, ale moja
krew wrzała, zabijała powoli każdą moją komórkę, zmieniając
mnie w coś dziwnego. Czuliście więź, przeznaczenie. Widziałam,
jak jego oczy zmieniają barwę z tego na inny kolor, a ty
nieruchomiejesz i stoisz jak słup soli.
Ale streszczę wam
wszystko, bo spieszę się was zabić. Franc odebrał mi życie,
Sandra podłożyła za moje ciało ciało zwierzęcia, a mnie porwała
do siebie. Tam się obudziłam z mocą. Przez ten czas manipulowałam
wilkami i wszystkimi innymi stworami oraz zdobyłam twoje wspomnienia
z poprzedniego wcielenia. Nie byłaś święta! - zaśmiała się
głośno, a ja mimo że nie miałam pojęcia, o czym mówiła,
zarumieniłam się. - Oj, kochałaś go, kochałaś. A ten cię zabił
i ponownie to planuje. Czemu więc martwisz się jego losem? Chcesz
widzieć jego śmierć?
Nie chcę twojej
odpowiedzi. Ja ją znam, dlatego pozwolę jemu patrzeć jak
umierasz, tylko ze względu na to, że on będzie cierpiał, bo traci
szansę na moc, jaką ja posiadłam.
Zakończę przerywaną
wciąż opowieść jednym zdaniem. Dziś wysuszyłam Sandrę z mocy i
spójrz, jaka z niej mumia!
Klaudia zachichotała jak
małolata. Wdzięcznie się obróciła i za kiwnięciem palca kukła
z dalekiego kąta sali podniosła się i przemieściła w naszą
stronę. Gdy znalazła się wystarczająco blisko nas mogłam ujrzeć
wysuszoną miniaturę człowieka. To coś było brązowe i dziwnie
błyszczało w świetle.
- Sandra – szepnęłam,
gdy dostrzegłam jeden słabiutki, rudy włos, który ostatni wypadł
z małej, tabaczkowej główki.
Spojrzałam z nienawiścią
na blondynkę, która śmiała się z wyższością i dumą. Sandra
może i chciała mnie wykorzystać do czegoś, ale nie zasługiwała
na to, co ją spotkało. To Klaudia zasłużyła na śmierć, gdyż
ona bez większego powodu siała strach i zniszczenie.
- Teraz wiesz, jaką
potęgą władam. Dzięki tobie panuję nad telekinezą, a dzięki
nadnaturalnej śmierci zapewnionej przez wampira posiadłam także i
jego właściwości. Potrafię wysysać kogoś z życia i brać tego
korzyści, jak te potwory
Chciałam jej odpyskować,
ale nie potrafiłam otworzyć ust. Drżałam z zimna, z zdenerwowania
i z obrzydzenia. Czułam, jak w gardle mi się coś podnosi, a w
żołądku miałam zupełną pustkę. Przypomniałam sobie, że dawno niczego nie
jadłam i tym razem byłam z tego powodu szczęśliwa. Nie miałam
czego zwrócić.
Maks obok mnie zaczął
dziwnie kasłać. Wstał, jego ciałem wstrząsnęły torsje i
przewrócił się.
Franc również wstał,
ale raczej po to, żeby być przygotowanym na atak bestii. I miał
rację, bo zaraz potem mój przyjaciel zmienił się w wielkiego,
pięknego wilka, tylko że ten nie rzucił się na krwiopijcę.
Wilczur stał i warczał na Klaudię, która najwidoczniej miała z
tego niezłą frajdę.
- Zapomniałam! Jesteś
przecież wilkołakiem! – zachichotała. - A pamiętasz, jak
nasłałam ciebie i braciszka na tych dwoje? Jak zmusiłam Tomusia do
napaści na Kat? A potem zginął w płomieniach, bo czarownica i
wilkołaki chcieli uratować twoją przyjaciółeczkę. Uwielbiam
sobie to przypominać! Jak jego włosy się palą, a skóra się
złuszcza, a potem w mig zamienia się w popiół.
Nie zastanawiało mnie,
skąd o tym wszystkim wiedziała. Byłam pewna, że miała wielu
szpiegów, bo jej uroda wraz ze sprytem wiązała się z władzą.
Ilu mężczyzn musiała uwieść, a których jedynie zmusić?
Maks przystąpił z łapy
na łapę i warknął krótko. Wiedział, że nie ma wyboru, tylko
czekanie na moją zgodę, ale rwał się do pomszczenia śmierci
młodszego brata. To Klaudia była wszystkiemu winna. Musiałam
pogładzić jego miedziane futro, żeby zapobiec temu. Wilkołak
natychmiast znieruchomiał.
- Wszystko obróci się
przeciwko tobie – szepnęłam. - Skoro jest pełnia, to mogę cię
pokonać. Mam w sobie moc. To o to wszystkim chodzi.
Blondynka zrobiła krok w
tył z przerażoną miną, co utwierdziło mnie w moim przekonaniu.
Potem jej twarz złagodniała, kąciki ust uniosły się z drwiną.
Straciłam rezon.
- Nie potrafisz, nie w
ludzkim ciele – odpowiedziała mi, z przebłyskiem wyższości w
tonie. - Tylko Franc zdołałby mnie zabić, z twoją całą krwią w
sobie. A wiem, że nie pozwolisz, żeby wypił twoją krew.
Myliła się. Skoro
czekała mnie śmierć, czemu niby nie miałam uratować chociaż
Maksa i wampira? Byłam na tyle odważna i bezinteresowna. A ona
głupia i naiwna.
- Poza tym nie udałoby
mu się wypić całej twojej krwi przy mnie. Przerwałabym to z
łatwości.
Mój sąsiad drgnął
nieznacznie, poruszony do głębi. Po minucie usłyszałam w umyśle
jego zirytowany głosik.
Zobaczymy.
Spojrzałam na niego,
przerywając głaskanie przyjaciela. Chciałam mu powiedzieć, że pozwoliłabym mu napić
się ze mnie. Przecież to nic takiego. Umarłabym tak czy inaczej.
Splątane dłonie włożyłam w jego ubrudzone ziemią. Mężczyzna
patrzył na nie, jakby widział je pierwszy raz w życiu. Uniósł
brew na widok małego, brylantowego pierścionka, którego znalazłam
w swoim pokoju podczas oględzin. Uznałam to za subtelny podarunek.
- Tak czy inaczej zacznę
od ciebie, Kasieńko – warknęła wkurzona brakiem uwagi
dziewczyna. Siłą woli przycisnęła wielkiego psa do ściany, a
mnie wyszarpała, wysilając się fizycznie.
Pociągnęła mnie do
środka pomieszczenia, a ja wbiłam wzrok w ścianę, z której
wyłoniły się łańcuchy, oplatające ciała wielkiego zwierzęcia
i młodego człowieka. Patrzyłam i drżałam, choć oczy miałam suche i zamglone. Nie zauważyłam ostrza w dłoni mojego wroga,
dopóki nie poczułam go na policzku.
--------------------
--------------------
Dziękuję za napływające komentarze. Wczoraj patrzę na bloga, a tu takie miłe zdziwienie! <3 Kocham Was! :D
Rozdział jest boski *.*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Kat ich jakoś uratuje!
I z całego serca życzę Klaudii śmierci... ughr! Nie cierpię jej! -,-
Czekam na nn ;*
Pozdrawiam. Marcela ;3
CZTERY!!!!!! Mogłaś od razu mówić, że będzie w gifach, to bym wcześniej zajrzała xD.
OdpowiedzUsuńDwie rzeczy:
1. Czytając pierwsze zdanie myślałam, że Maks to pies (xDDD)
2. Ostatnie zdanie -> *.*
O matulu... Co to... Aaa!!! Biedna dziewczyna... Oby się wyplatała. Rozdział świetny. czekam na nn!
OdpowiedzUsuńMoja Kochana!
OdpowiedzUsuńAle emocjonujący rozdział! Dzisiaj krótko, bo ostatnio prowadzę małą walkę z czasem. Planowałam przeczytać w weekend i to zrobiłam, ale zabrakło mi czasu na komentarz. Także wybacz!
Odnoszę wrażenie, że siedziałaś nad tym rozdziałem długo i włożyłaś w niego serce. Jest fajny i taki... dopieszczony :)
Klaudia to suka. Zimna, perfidna małpa. I jaka silna! Wyjaśniła wiele rzeczy tą opowieścią i w końcu wiem i rozumiem, co od początku działo się z Kat. Czy ja dobrze zrozumiałam że związek z Maksem był jakby... zaplanowany? Może teraz Maks nie będzie się wściekał na Kat za śmierć brata bo jak się okazuje to Klaudia jest wszystkiemu winna. Straszna rzecz stała się z Sandrą, nikomu nie życzę takiej śmierci.
Zastanawiam się co takiego planuje Klaudia i czy Kat uda się uniknąć śmierci.
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Ściskam :*