Szłam dumnym
krokiem po dziedzińcu szkolnym. Krótka spódniczka opinała moje
zgrabne uda, a luźna bluzka nieraz unosiła się przez wiatr.
Widziałam wściekłe miny nauczycieli i dziewczyn oraz zachwycenie
chłopaków. Wokoło mnie stało tylu głupich i okropnych ludzi,
jakich miałam przyjemność spotkać. Obok mnie przeszła dziewczyna
z twarzą hipopotama i powiedziała do swojej wiewiórkowatej
przyjaciółeczki:
- Ten facet na
parkingu jest niezły! Nowy nauczyciel? No wiesz, w przyszłym roku
mógłby zacząć pracować.
- Z tym autem? -
prychnęła druga dziewczyna. - Wątpię. Pewnie to sponsor tej suki,
która musi się z nim spotykać! Na pewno tak jest. Popatrz na jej
prześwitującą koszulkę. Nie trzeba wiatru, żeby widzieć jej
stanik.
Mówiła o mnie i
niewiele się myliła. Tak, tak, koszulka była prawie
przezroczysta, ale ubierałam się w pośpiechu. Co do faceta na
parkingu, o którym dziewczyny mówiły, to były blisko, o ile
dobrze zgadywałam.
Od jakiegoś czasu
spotykałam się z trzydziestoletnim milionerem, ale nie był to
związek i do niczego między nami nie doszło. Może raz prawie się
na niego rzuciłam, ale od tego czasu jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Tym milionerem był Tony Stark, znany teraz jako Iron Man. Pewnego
razu szukał dziewczyny, do której byłam bardzo podobna. Jego
agenci złapali więc mnie, traktując jak wroga swojego szefa. Ale
pomylili się, bo ta dziewczyna była ode mnie starsza o dziesięć
lat.
Natasha (znana
wówczas jako Czarna Wdowa) była seksowną czerwonowłosą sowiecką agentką, która miała za zadanie unicestwić Tony'ego. Miałam
podobne do niej rysy twarzy, włosy oraz upodobanie do kuszenia
ciałem. Poza tym byłam niezwykła. W tym czasie odnalazłam w sobie
niezwykłe moce, które przy walce z agentami Starka wykorzystałam.
Posiadałam zdolność do manipulowania ogniem, a nawet mogłam go
tworzyć, gdy zechciałam.
Kiedy więc
zostałam jakimś cudem odurzona przez agentów, zawieźli mnie oni
do willi Iron Mana. Mężczyzna powitał mnie ciepło, co zmyliło
jego pracowników. Wyjaśnił im, że jestem zwykłą nastolatką,
nie agentką ZSRR. Ci jednak twierdzili, że jestem potworem, który
chciał ich spalić. Pamiętam do dziś ogniki w oczach Tony'ego,
kiedy to usłyszał. Patrzył na mnie „tym wzrokiem”
zarezerwowanym tylko dla mnie. Zawsze tak patrzy, kiedy pokazuję mu,
co potrafię lub gdy mnie próbuje nauczyć zmienić się w
Kobietę-Ogień. Jedynie potrafię sprawić, żeby moje włosy stały
się ogniem.
Kiedy
przyspieszyłam kroku na swoich szpilkach, dumnie podniosłam głowę
i skierowałam się na parking. Plotka o sponsoringu Tony;ego wzięła
się stąd, że on naprawdę kupował mi ciuchy i drobiazgi oraz
dawał mi pieniądze na wszystkie moje zachcianki, tylko koleżanki
podkoloryzowały sprawę. Pochodzę z rozbitej rodziny i mieszkam z
matką, która interesuje się tylko swoimi licznymi kochankami.
Doszły do niej słuchy, że kontaktuję się z dorosłym facetem,
ale gdy dowiedziała się, ile on ma kasy, sama pchała mnie w jego
ramiona. Nie wiedziała o moim nadludzkich zdolnościach.
Kiedy minęłam
następną grupkę brzydkich psiapsiółek, te pokazywały na mnie
palcem i miażdżyły wściekłymi spojrzeniami.
- Dziwka –
usłyszałam.
To był ostatni
dzień szkoły, więc dziewczęta nie bały się już mnie wyzywać,
mając nadzieję, że przez wakacje nie będę trzymać urazy.
Owszem, nie będę, bo więcej do tej szkoły nie pójdę.
Tony obiecał mi
miejsce w prestiżowej szkole, w której nie tylko będę zdobywać
wiedzę z angielskiego czy z algebry, ale też nauczę się zmienić
całkowicie w Kobietę-Ogień
- Firewoman. Cudownie
brzmi! Mówił, że to
instytut jakiegoś łysego gostka, który jeździł na wózku. Mało
mnie to obchodziło, raczej zależało mi na spotykaniu się z
Sparkiem jak najczęściej by się dało.
Byłam w nim trochę zakochana. Kto by nie był? Jest starszy,
seksowny i ma zarost. Do tego potrafi z śmieci stworzyć broń
świata, no i nie zapomnijmy o jego bogactwie. Dlatego zirytowała
mnie obecność kobiety na tyłach samochodu, kiedy znalazłam się w
wozie trzydziestolatka. Poczułam się zwycięsko, bo to ja
siedziałam z przodu, obok mężczyzny. Przez lusterko widziałam,
jak kobieta poprawia swój wygląd. Miała jasnorude, proste włosy
spięte w surowy kucyk. Gdy zauważyła mnie, kiwnęła głową na
powitanie.
- Któż to? - spytałam, trzepocząc rzęsami. Patrzyłam na mojego
starszego przyjaciela znużonym, seksownym wzrokiem.
- Pepper, moja nowa asystentka. Pepper, poznaj...
- Ginger – przerwałam mu. Nie chciałam, żeby ktokolwiek znał me
prawdziwe imię. Nie mogłam też przedstawić się jako Firewoman,
bo wyglądałoby to nieco dziwnie. Wybrałam więc imię Ginger, bo
to uosabia mój wygląd. Przypomnę, że jestem bladą dziewczyną o
słowiańskiej urodzie, lecz z ciemnoczerwony włosami.
- Właśnie – powiedział Tony, marszcząc brwi.
Machnęłam dłonią, dając znak, że nie chcę kontynuować
rozmowy. Jechaliśmy w milczeniu, upał robił się nieznośny, tak
że rozbolała mnie głowa. Coraz częściej dopadała mnie migrena,
przez co coraz gorzej się miałam. Nikomu tego nie mówiłam, ale
jeszcze tego dnia musiałam jechać do tego instytutu, więc miałam
nadzieję, że oni pomogą mi z tym problemem.Wsłuchałam się w
muzykę puszczoną przez kanał czterdziesty dziewiąty.
Już nie wracam
do domu, pocieszyłam się w
myślach. Wcześniej się spakowałam i lokaj Tony'ego powinien już
pojechać po moje rzeczy. Całe lato w towarzystwie Iron Mana i jego
robotów. Ćwiczyłabym na nich techniki walki, może nawet Stark
pozwoliłby mi któregoś zniszczyć. Byłoby zabawnie.
Nagle nie spodobało mi się, że skręciliśmy w aleję trzydziestą
szóstą, kiedy zwykle jeździliśmy do niego inną. Poruszyłam się
na siedzeniu niespokojnie, a mój przyjaciel zignorował moje
zachowanie. Już miałam pewność, że coś knuje.
Rozglądałam
się, żeby zachować spokój i nie zbombardować całej dzielnicy.
Czasem nie panowałam nad
sobą i podpalałam jakieś papierki, drewno bez wiedzy.
Zerknęłam na trzydziestolatka. Zaciskał usta, ale nie widziałam
wyrazu jego oczu, gdyż zasłaniały je okulary.
- Co jest grane? - zapytałam, lecz odpowiedziała mi cisza.
Odwróciłam się do Tony'ego.
- Wiem, że coś jest na rzeczy – powiedziałam, a mój głos
drżał. Bałam się.
- Nad... Ginger, muszę ci coś powiedzieć.
- To mów – zignorowałam fakt, że prawie wymówił moje przeklęte
imię.
W radiu właśnie zaczęła się piosenka „You (Ha Ha Ha)” Blood
Sisters. Początkowa muzyka mi się podobała, była idealna do tej
sytuacji.
Mężczyzna wyprostował się przed kierownicą i westchnął głośno.
- Wcale nie jedziesz do mnie.
- Co?
Nie
wiedziałam, co się stało, ale nagle Tony stracił panowanie nad
samochodem i skręcił ostro
w bok. Tylko na moment i
mężczyźnie udało się uratować sytuację,
ale nam wszystkim serce stanęło z przerażenia.
- Uważaj – syknęłam.
- Nie moja wina! Kierownica sama skręciła – kiedy samochód
słuchał się Starka, ten spojrzał na mnie. - Ty musisz jechać
teraz do instytutu. Musisz, nie rozumiesz? Nie panujesz nad tym.
Wsunęłam
palec do ust i lekko do ugryzłam, żeby powstrzymać łzy. Wyjrzałam
zza okno i milczałam. Miałam w głowie opracowany plan i
zamierzałam się go trzymać. Uniosłam głowę, łzy ustąpiły
mojemu oporowi i przybrałam
ponury wyraz twarzy. Panowałam nad wszystkich, tylko nie nad
emocjami. Chociaż nie płakałam, to kipiałam z złości.
Po godzinie wjechaliśmy na przedmieścia, a po następnej
zatrzymaliśmy się przed widowiskową willą. Zbudowana była w
stylu barokowym.
Odwróciłam się do Starka.
- Tutaj się pożegnamy.
I wyszłam, ale nie zdołałam zrobić jeszcze kroku, gdy przede
zjawiła się niebieska postać. Chłopak wyglądał jak diabeł, ale
miał jednak anielski uśmiech.
- Nowa! - krzyknął z jakimś wschodnim akcentem. Chyba z
niemieckim. Chwycił mnie swoją zniekształconą, małpią łapą
i... Puf! Zniknęłam z oczu Tony'emu i Pepper i znalazłam się w
przyjemnie ozdobionym, przyciemnionym gabinecie. Z kominka dochodziły
trzaski i ciepło. Wszyscy wiedzieli, kim jestem i nie uważali, że
zdziczeję i zaatakuję płomieniami z kominka. Jednak potrafię sama
stworzyć ogień, więc nic by ich nie uratowało i chyba zdawali
sobie z tego sprawę. Z mężczyzny siedzącego na wózku przede mną
biła inteligencja i zrozumienie. Od razu poczułam się jak w
towarzystwie ukochanego dziadka, który zaraz mnie przygarnie,
przytuli i opowie o swych historiach, potem wysłucha moje i mi
pomoże.
Usiadłam na wskazanym przez Xaviera krześle.
- Jesteś Nadia Smith – oznajmił mi profesor, jakbym ja sama tego
nie wiedziała. - Nazywam się Charles Xavier i na pewno o mnie
słyszałaś.
- Tak – odpowiedziałam mu szybko. - Zrewolucjonizowałeś świat
mutantów lub coś w tym stylu.
Myślałam, że tym go chociaż zirytuję, ale mężczyzna uśmiechnął
się ciepło. Skinął na kogoś stojącego w ciemnym kącie, by się
zbliżył. Z zaciekawieniem przypatrywałam się tajemniczej postaci.
Miałam nadzieję, że zdążę się napatrzyć na umięśnionych
superbohaterów, zanim zniknę.
Po paru sekundach głuchej ciszy cień się poruszył w naszą
stronę. Był to szatyn o sylwetce piłkarza i z miłym, trochę za
miłym, uśmiechem.
- Jestem Bobby Drake, ale mów mi Iceman. Chodź, oprowadzę cię po
szkole.
Wstałam.
---------------------------------------
Dodaję 1 część opowiadania natchnionego przez film "Iron Man". Niezły ten Robert, co nie? :D
Co do bogów: będę ich kontynuować, żeby nie było. ;)
Literówka!: MUHAHAHHAHA XD "Miało mnie to obchodziło, raczej zależało mi na spotykaniu się z Sparkiem jak najczęściej by się dało."
OdpowiedzUsuńYou (Ha Ha Ha)” Blood Sisters - KOCHAM
Iceman? Była taka piosenka. Ice ice baby. xDD
A teraz idź do mnie, wywłoko.!
Literówkę poprawiłam.
UsuńAha.
Iceman to mutant z x-mena ;)
Aha. I NUDNE.
OdpowiedzUsuńPs. Dzięki za przypomnienie ;*
A rano obudziłam się z myślą: "Ciekawe, kiedy Rose napisze coś o ekipie Profesora". I proszę, mam... A będą inni x-meni? No jest w szkole, o ja geniusz... Jak tak, to wiesz na kogo liczę. Dobra, będzie, co ma być. Opowiadanie świetne! Czekam na cd!
OdpowiedzUsuńIron Man, a ja czytam o nazizmie i ZSRR, niezłe pomieszanie epok. Bo raczej sama nazwa Iron Man kojarzy mi się z czymś innym ;]
OdpowiedzUsuńU mnie nowy wiersz, zapraszam
Hejeczka :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że znikasz ja pewien czas. Wena to jednak wredna żmija, znika tak niespodziewanie... Skąd ja to znam? Hmm, mam nadzieję, że szybko powróci.
Dobrze, że wspomniałaś, że będziesz kontynuować opowiadanie o bogach, bo się nieco zdziwiłam gdy zobaczyłam kolejne opowiadanie.
Ale również mi się podoba! Wow, skąd Ty czerpiesz te pomysły?? Chyba prawdziwa z Ciebie kinomaniaczka, prawda? ;)
Kocham Tony'ego Starka, kocham IronMana, ale przede wszystkim kocham Roberta :) Facet jak wino. Super, że o nim piszesz. Historia Nadii wbija w fotel. I jeszcze ta akademia mutantów! Czyli Xmen! Wow, po prostu wow.
BARDZO mi się podoba.
A! I ten fragment "Jest starszy, seksowny i ma zarost", hahah, padłam :D
Ściskam!