-
Trzy... Dwa...Jeden ... START!
Trybuci
jak jeden mąż wyskoczyli z podestów i pędem pobiegli do Rogu
Obfitości. Byłam sprytna i miałam inne liczące się umiejętności,
więc jednym okiem obserwowałam walczącą młodzież. Zdobyłam
jakieś ostrze i dobiegłam do niebieskiego plecaka. Kątem oka
widziałam dwie brunetki walczące o pomarańczowy plecak. Jedna
upadła, a druga uciekła do lasu. Biegnącą była Katniss, ale
mogłam też zauważyć, że to nie ona tamtą trybutkę zabiła.
Posuwałam
się w kierunku panny Everdeen. Nie zamierzałam jej zabijać, ale
dobry byłby krótki sojusz na początek, kiedy nie chciałam być z
zawodowcami. Gdy minęłam granice pola i znalazłam się w lesie,
nie było po niej żadnego śladu. Nie zatrzymywałam się jednak,
tylko pędziłam prosto przed siebie, próbując sobie przypomnieć
pomyłki innych sprzed lat. Muszę uważać na pola magnetyczne wokół
areny, na trujące rośliny, ale najważniejsze: muszę znaleźć
wodę.
Przebrnęłam
przez chaszcze, po drodze znajdując krzaki trujących jagód.
Wzięłam parę, żeby zjeść parę w ostateczności lub otruć
wroga.
Zrobiłam
sobie przerwę, kiedy pomyślałam, że już dostatecznie daleko
jestem od walczących. Sięgnęłam do plecaka i znalazłam latarkę,
grubą i cienką linę, śpiwór, bukłak z odrobiną wody, jodynę,
bułkę i parę cienkich szyneczek. Nie trafiłam źle, może nawet
miałam największe szczęście, gdyż plecak był najbliżej
położony, a miał najważniejsze dla mnie przedmioty.
Wszystko
zapakowałam z powrotem do plecaka i chwyciłam nóż, rozglądając
się. Niby za wcześnie, żeby mnie odnaleziono, ale zasada numer
jeden w moim podręczniku mówiła: „zawsze bądź przygotowana”.
Lub chociażby czujna.
Wstałam
i spokojnym krokiem chodziłam po lesie, szukając jakichkolwiek
znaków bliskości źródła. W naszej rodzinnej okolicy także
uczono do walki w Głodowych Igrzyskach. Było mnóstwo zajęć, a ja
byłam zapisana na wszystkie. Rodzice słono płacili, żebym miała
największe szanse, jeśli w końcu na mnie wypadnie. Jednym z
najciekawszych zajęć były lekcje przetrwania. Uczono nas
wszystkiego, od szukania małych zwierząt oraz ich przyrządzania,
przez sztukę ukrywania się, aż po grzyboznawstwo.
Wtedy
dobrze się bawiłam, w tym momencie brałam to na poważnie. Bałam
się, kiedy przyjdą moje ostatnie sekundy, że rodzina to zobaczy,
że będzie boleć... Oblizałam usta i zamrugałam, byleby nie
płakać. Może nie miałam sponsorów, ale nie chciałam pokazać
Finnickowi, że jestem słaba. Wierzył we mnie od początku. On mnie
uwielbiał, od kiedy uratował mnie przed dzikim psem uwolnionym
przez zdenerwowanego kupca. Byłam jego przyjaciółką.
Usłyszałam
trzask łamanej gałęzi, ale kiedy ujrzałam młodą, czarnoskórą
dziewczynkę, schowałam ostrze do plecaka. Pokręciłam głową
zdumiona i trochę rozbawiona.
-
Uciekaj stąd, dobrze? - kazałam jej zmartwiona, a potem posłałam
jej współczujący uśmiech. Dziewczyna jednak zdawała się
specjalnie zwrócić moją uwagę. - Życzę ci powodzenia. Niech
los...
- …
zawsze ci sprzyja – dokończyła z ciepłym, dziecięcym uśmiechem,
a potem pobiegła z zadowoleniem. Marzyłam o takiej młodszej
siostrze, ale byłam niestety jedynaczką.
Uśmiechałam
się pod nosem przez długi czas. Kiedy Rue z Jedenastki odeszła,
dobyłam noża. Uważnie słuchałam, a sama stąpałam po ściółce
cicho i bezszelestnie.
Przez
zupełny przypadek odnalazłam wąski strumyk, źródło życia. To
podniosło mnie na duchu i uśmiechnęłam się. Wyjęłam bukłak,
wypiłam parę łyków niezwykłego napoju, który był od początku
w przedmiocie, i napełniłam go czystą, słodką wodą. Dodałam do
tego parę kropli jodyny, żeby dokładnie oczyścić moją szansę
na przeżycie. Odczekałam pół godziny, by wypić dwa małe łyczki.
Godzinami
wędrowałam po okolicach i ujrzałam malutką jaskinię, w której w
sam raz się zmieściłam. Czułam, że szczęście mi dopisuje.
Byłam wprawdzie strasznie głupia. Tam pozostałam przez dwie
spokojne noce. Mogłam wtedy spać długo i bez żadnych trosk, bo
wejście obłożyłam gałęziami i liśćmi, tym samym stałam się
nieosiągalnym celem dla zawodowców, którzy w końcu i mnie
szukali, bo się do nich nie dołączyłam, przez co zerwałam z
tradycją Jedynki, Dwójki i Czwórki. Byłam teraz łatwym celem,
Brad wiedział o mnie wszystko, a ja o nim nic. Które więc z nas
mogło wygrać? Zgrzytałam zębami i marzyłam, żeby chłopak zmarł
wcześniej.
Od
początku Igrzysk zmarło dotąd trzynaścioro trybutów. Zostało
nas jedenastu, wliczając mnie. Teraz był etap polowań. To
najciekawszy etap igrzysk, według mnie. Chodzenie po lesie i
węszenie za ofiarą nie różniło się od łowów drapieżników.
Kiedy byłam młodsza, żartobliwie udawałam narratora i
opowiadałam, jak to tygrys czy wilk – zwykle zależało od tego,
czy trybut przypominał dzikie zwierzę – szpieguje łanię.
Nie
mogłam już więcej odkładać jedzenia, które znalazłam w torbie.
Byłam tak głodna, że przy jednym kęsie zjadłam całą bułkę z
wątłą i niesmaczną szynką. Musiałam poszukać zastawionych
wnyk, bo miałam nadzieję, że jakaś zwierzyna się złapała. Po
okolicy chadzałam spokojnie i pewnie, bo od dłuższego czasu nie
niepokoiło mnie nic większego od ptaka.
Miałam
tak dużo wolnego czasu, że momentami przysiadałam nad rzeką i
nuciłam piosenki z rodzinnych stron. Uśmiechałam się i
przyglądałam się łańcuszkowi, którego wzięłam ze sobą. Był
ze srebra, a wisiorek przedstawiał delfina z diamencikiem zamiast
oka. Dostałam go od babci, która powiedziała, że w
przeciwieństwie do mamy jestem odpowiedzialna i nadzwyczaj
inteligentna. Jeżeli umrę, to rodzina straci tę
pamiątkę?, myślałam z trwogą. Zwykle przywozili martwe ciała
w trumienkach do dystryktów, ale nie ufałam Kapitolowi. Byłam
chyba jedyną z zawodowców, która nie kochała Głodowych Igrzysk i
mordowania innych.
Kiedy
z bagażem na plecach doszłam do złapanego królika, coś śmignęło
mi przed nosem. Długi, ostro zakończony nóż wbił się w korę
drzewa. Wyjęłam go zwinnie i ukryłam się za grubym dębem.
Wyjrzałam za niego, a tam stał wysoki i umięśniony chłopak z
głupim wyrazem twarzy.
-
Krzycz, kochana. Zróbmy niesamowite show! - zawył Cato. Gdybym go
spotkała w mieście u siebie, wszędzie o nim by mówiono, że jest
pijany. Ale nie, trybuci łapiący swych zdrajców byli pijani tylko
z radości.
Wiedziałam,
że nie jestem dość silna, by móc rzucić ostrzem w blondyna tak,
że on nie zdąży się uchylić. Wątpiłam w swoje szanse, widząc
wiele innych noży, które miał przy sobie. Zdziwiło mnie jedno, że
był sam. Wiedziałam, że zawarł sojusze z innymi. Tak sądziłam.
-
Jestem pod wrażeniem – krzyknęłam, by mógł mnie usłyszeć
oraz żeby dać satysfakcję Kapitolowi. - Nie brałeś swoich
koleżków do pomocy. Tak nisko mnie cenisz?
Cato,
bo tak się nazywał, ruszył w moim kierunki z błyskiem w oku.
Podobało mu się, że mu pyskowałam i dzielnie się trzymałam. Ale
tak powoli się zbliżał z morderczym wzrokiem, że ze strachu
zadrżałam i puściłam się do ucieczki. Byłam dobrą sprinterką.
Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, iż chłopak prycha z
gniewu.
Nie
poddał się. Zaczął mnie ścigać, ale to ja dobrze poznałam te
tereny. To ja potykałam się o ukryte, wystające korzenie.
Przeskoczyłam zwalony pień i biegłam dalej. Obrałam najcięższą
drogę zasypaną wielkimi skałami lub gałęziami. Byłam wysoka i
lekka w przeciwieństwie do chłopaka, który mimo starań zaczął
mnie gubić.
Nagle
usłyszałam okrzyk. Odwróciłam się i uderzyłam się w tył głowy
o buk. Pociemniało mi przed oczami na jakiś czas, ale trzymałam
się na wyprostowanych nogach. Kiedy mogłam swobodnie się poruszać,
nie zderzając się o nic, ze zdziwieniem poznałam przed sobą
Kendalla Schmidta z Siódemki.
Był
to bardzo wysoki blondyn, o specyficznym poczuciu humoru i uśmiechu.
Był najbardziej znanym trybutem i dziewczyny ze stolicy głośno
ubolewały nad tym, że ów chłopak mógłby zginąć na arenie.
Skąd go tak kochały? Kiedyś córka burmistrza Siódemki go
usłyszała i musiała podzielić się z kapitolińskimi
przyjaciółkami, które skądś znała. A te zaś z mocą Panem
zrobiły z niego gwiazdę i pupila kraju. Śpiewał dla największych
gwiazd, przykładowo dla Lady Gagi, Katy Perry i, oczywiście, dla
Snowa i jego wnuczki.
Teraz
stał parę metrów ode mnie i przypatrywał się mnie z poplamionym
krwią ostrzem. Musiał zabić trybuta, ale nie usłyszałam
wystrzału z armaty, więc możliwe mocno go drasnął. Syknęłam i
machnęłam zdobytym nożem. Był zbyt długi, żebym mogła zrobić
z tym cokolwiek szybkiego, toteż chłopak odskoczył zanim w niego
trafiło.
-
Nie jestem tu po to, żeby cię zabić! - krzyknął rozeźlony.
Splunął śliną w bok. - Czy to nie ja uratowałem cię przed
tamtym trybutem?
Podniósł
miecz i teraz mógł mnie wyeliminować. Zostałoby wtedy
dziesięcioro. Nie miałam niczego prócz liny, ale nie mogłabym go
tym udusić czy się jakoś obronić.
Chłopak
podszedł do mnie i wyciągnął rękę z moim nożem, oddając mi
go. Gdy to wzięłam, on od razu pogrzebał w kieszeniach kurtki i
wyjął figurkę złotej rybki. Była ona była nieco zabawna i miała
wielkie, rybie usta oraz magiczny ogon. Gdybym dostała go w szkole
od kogoś nieznajomego, oznaczałoby to zawarcie przyjaźni czy
zgodę. To niewątpliwie pochodziło z moich okolic.
-
Skąd to masz? - zapytałam go, patrząc na niego spode łba. - Kto
ci go dał?
-
Brad – szepnął Kendall, jakby to miało cokolwiek dla mnie
oznaczać. - Kto by pomyślał, że nie tylko Dwunastka ma swoich
nieszczęśliwych kochanków. A na dowód tego, że to jest Brada,
miałem ci powiedzieć o tym morzu w dzień dożynek, ale po twojej
minie wnioskuję, że mi wierzysz.
Nie
miałam pojęcia, jak wyglądałam. Byłam zaskoczona? Zdumiona?
Smutna? Zła? Nie czułam nic, więc twarz mogłam mieć bez wyrazu.
Patrzyłam prosto w jego niezgłębione zielone oczy i dopiero wtedy
poczułam suchość w ustach. Jak długo otwierałam buzię?
-
Dobra, o co wam więc chodzi? - zapytałam nieufnie.
- O
nic ciekawego. Brada znam z treningów. Zaprzyjaźniliśmy się tak
jakby, bo on jest świetny w jednym, ja w drugim. Warunkiem naszego
sojuszu jesteś ty.
Odsunęłam
się od niego. Cokolwiek mogło to znaczyć, dla mnie skojarzyło się
z uciętą głową na srebrnej tacy jako podarunek od sojusznika. Czy
nie tak robiono dawno, dawno temu? Stałam tam i wyczekiwałam
dogodnego momentu, w którym mogłabym go jakoś drasnąć, czy
chociażby bezpiecznie się oddalić. Ale to on czekał na moją
odpowiedź.
-
No więc?
-
No więc co? - spytałam cicho.
-
Czy pójdziesz ze mną? Dołączysz się do nas? W kupie siła. Nie
tylko ty zdobyłaś niezłe przedmioty z Rogu. My mamy noktowizory i
zapałki, czyli coś, czego ci na pewno brak.
Zastanawiałam
się. Gdyby to była pułapka, dawno by mnie zabił. Dlaczego chce
sojuszu? Po co Brad chce akurat mnie? Do czego mu jestem potrzebna?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi...
-
Dobra, wchodzę w to – usłyszałam czyjś chrapliwy głos, ale
pojęłam potem, że to był mój. - Ale lepiej nie wracać do nich z
pustymi rękoma, prawda? Zastawiłam wnyki na małe zwierzęta,
pewnie coś się złapało.
Przez
pół godziny szukaliśmy moich pułapek. Złapała się malutka
wiewiórka oraz dwa tłuste króliki. Gdybym była sama, nie miałabym
pojęcia, jak przyrządzić zwierzynę, a tym bardziej jak długo
musiałabym to jeść, żeby się nie marnowało. Teraz jednak miałam
się z kimś dzielić, więc nie zaprzątałam sobie tym głowy.
-----------------------------------------
To ta nudna część opowiadania dla Ewy! :D
Zapraszam do działu: Pomysły
Po części trzeciej opowiadania zapowiadam krótką przerwę. ;)
W ciąż mam przed oczami "Kendalla Schmidta z Siódemki". Nie wiem, czemu, po prostu tak się rzuca w oczy. Nie znam "Igrzysk Śmierci", a kilku moich znajomych twierdzi, że nie ma się czym zachwycać. No, ale to nie ważne. Notka świetna! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuń- Czy pójdziesz ze mną? Dołączysz się do nas? W kupie siła. Nie tylko ty zdobyłaś niezłe przedmioty z Rogu. My mamy noktowizory i zapałki, czyli coś, czego ci na pewno brak.
OdpowiedzUsuńJEBIE I NIE WSTAJĘ. ZBIOROWE SRANIE! YEAH XD
Jaka przerwa?! CO?!?!
Z tą przerwą to chyba jednak nie... Udało mi się zdobyć wenę na opowiadanie z bogami greckimi :D
UsuńWeź bądź kulturalna! Ludzie z wyższych sfer to czytają, ty chłopie! XD
No ja myślę! Zero przerwy, karaluchu!
UsuńKultura to moje drugie imię, nie wiedziałaś? To tobie jej brak, skoro piszesz takie rzeczy!
http://i1.memy.pl/obrazki/0858277012_ten_facepalm.jpg
Usuń:>
"Niech los..." i już skojarzyło mi się "Niech moc...", chyba za dużo Skywalker'ów, choć nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałam... Dwa fajnie, że ktoś nam sprzyja, i fajnie, że wspomniała o potencjalnie takiej siostrze. Ilu z nas znajdzie się takich, co ma spory, czy to z siostra, czy bratem; jeśli nie obojgiem, bądź stadem braci, czy gromada sióstr;]
OdpowiedzUsuńps. u mnie NN, wiersze filmowe - Juliette Binoche oraz "Czekolada" - dziś
Hejka!
OdpowiedzUsuńFajny fragment, jestem prawdziwą fanką "Igrzysk śmierci", więc czuję się mile połechtana. Świetnie opisałaś uczucia głównej bohaterki - na to głównie zwróciłam uwagę. Jestem strasznie ciekawa co takiego przyniesie ten sojusz z Kendallem ;)
Będziesz pisać to o tych greckich bogach? Oł, yeah! Kocham! :* <3