11 czerwca 2013

Rozdział 7

Leżałam w łóżku. Niedawno się obudziłam, bo promienie słoneczne padały na moje oczy, zmuszając do przerwania słodkiego snu. Nie otwierając oczu, słyszałam świergot ptaszków za otwartym oknem i wywnioskowałam dobrą pogodę.
Z jękiem wywaliłam kołdrę na bok i poczułam pod palcami czyjąś skórę. Dotknęłam brzuch kogoś serio napakowanego.
Pisnęłam tak głośno, że nawet głuchy wybudziłby się ze snu.
- Ktoś ty? - wrzasnęłam na zasłoniętą kołdrą twarz.
- To ja, maleńka. Nie masz się czego bać – Mężczyzna zdjął z twarzy kołdrę i ukazał mi się Klaus. Wyszczerzył do mnie zęby, więc mogłam zobaczyć jego piękne kły. Lśniły, ale nie były dostatecznie wyciągnięte, by móc mnie ugryźć. Usiadł na łóżku i napiął mięśnie. Wyglądał pięknie a jego rozczochrane włosy dawały pozory młodego, zawsze nieogarniętego studenta.
- Skąd się wziąłeś? - spytałam. Poczerwieniałam, gdy ujrzałam na sobie bieliznę do spania, której używałam w letnie noce.
Nie odpowiedział, jednak twarzą zbliżył się do mojej twarzy. Zamknęłam oczy, pozwalając mu na to, co mógł planować.
- Pachniesz... - urwał, a potem inny głos skończył: - Tak słodko.
Z szybszym biciem serca otwarłam oczy i ukazały się znajome, ładne, brązowe oczy. Oczy Logana. Momentalnie spojrzałam mu na usta, które były trochę rozchylone. Jakby czekał na mój ruch. Ale czy mogłam sobie pozwolić na chwilę słabości?
Może wyczekiwanie było dla niego za długie, bo położył rękę na moje plecy i mocno mnie do siebie przyciągnął. Pocałunek był krótki, bo wyczułam, że w jego ustach jest coś ostrego i twardego. Oderwałam usta od jego ust i wzięłam jeden, wielki oddech. Jeszcze raz spojrzałam mu na usta, spod których wystawały długie kły. Zerknęłam później mu na oczy, które zrobiły się całkiem czarne, a pod oczami wyłoniła się siateczka ciemnych, chudych żył pod cienką skóry. Był niewiarygodnie upiorny i niesamowicie przystojny.
Gdyby ktoś mi wczoraj powiedział, że będę się bać faceta, którym gardziłam – lub kochałam, co dla kogo pasuje- śmiałabym się do rozpuku. Jednak teraz czułam i strach, i podniecenie. Czułam, że go pragnęłam, jak i pragnęłam Klausa. To głupie, ale lubiłam złych chłopców. Klaus nim był, a Logan lubił mnie denerwować i był trochę agresywny w stosunku do mojego byłego. Może się przy nim zdenerwowałam, ale spodobało mi się. Jakby on coś do mnie czuł.
- Chodź, mała – szepnął niewyraźnie przez kły. Pochyliłam głowę na bok, pozwalając mu się ukąsić. Byłam zupełnie zapatrzona w niego, jakby mnie zahipnotyzował. Chłopak przybliżył twarz do mojej szyi, potem ją pocałował, a po chwili poczułam wbicie kłów w moją szyję. Kły były cienkie, więc ukłucie nie było aż tak bolesne. W tej samej poczułam z nim jakiś związek, ale nie mogłam się tym nasycić, bo szybko wybudziłam się z krzykiem.
Sceneria była taka sama co do snu. Otwarte okno, ptaszki śpiewające na parapecie, słoneczne promienie. I nawet ta moja bielizna do spania! Stwierdziłam, że jednak będę musiała ją wyrzucić.
Usłyszałam ciężkie kroki na korytarzu i głośne pukanie do mojego pokoju. Gość długo nie czekał, a otwarł drzwi i bezceremonialnie wszedł do pokoju.
- Ktoś tu był? - spytał rzeczowo Logan.
- Tak, ty – warknęłam, zakrywając się kołdrą.
- Nie trudź się, bo nie interesuje mnie to, co masz na sobie – Logan wywrócił oczami, a ja się zdrowo zarumieniłam.
- No ja nie wiem. Wy, faceci, jesteście zdrowo popieprznięci.
Chłopak uśmiechnął się lekko i zauważyłam uznanie w jego oczach. Czyli lubi pyskate? Dobrze wiedzieć
- Pytam serio, czy ktoś tu był. Mam cię chronić, a ty o siódmej wrzeszczysz wniebogłosy.
- Moja wina, że mam takie sny? - warknęłam, zanim ugryzłam się w język.
Logan teatralnie podniósł brwi, jakby się zaciekawił. Wiedziałam jednak, że moje sny nie interesują go w żadnym razie. Chyba że te sny mogłyby się sprawdzić w życiu. Na przykład, jeśli wyśnię fioletowego smoka, to on powstanie, jak powstał Klaus. Ale cóż, ciekawe by było połączenie Pana Złego z Panem Irytującym.
Na widok mojego uśmiechu, mój gość zrobił grymas.
- Więc powiesz mi jaki to sen? - spytał po chwili.
- Trochę jak rzeczywistość. No początek był rzeczywisty, ale reszta... Nawet we śnie wiedziałam, że to nie jest prawda. Ale raczej czy ty mi powiesz, czemu ty mnie chronisz, a nie James, Carlos czy Kendall? - Zmrużyłam oczy. - I... Jeśli tu jesteś, to gdzie dziewczyny?
- Tak dużo pytań, tak mało odpowiedzi – mruknął do siebie. - Powiem ci, co wiem od Kendalla. Dziewczyny... Pojechały do swoich rodzin na krótkie wakacje, a chronią cię wszyscy, nie tylko ja.
- No masz rację. Ty jeden byś sobie ze mną rady nie dał.
Chciałam go zbyć, ale najwidoczniej lubił moje zdenerwowanie. Patrzyłam więc na parapet, gdzie skakały sobie dwa ptaszki, poćwierkując pięknie. Nie odrywałam od nich wzroku, ale skupiłam się także na chłopaku, który stał przed moim łóżkiem i ani myślał, żeby się stąd ruszyć.
Spojrzałam mu w oczy, które na sekundę wydawały się zupełnie czarne i gdyby tak było jeszcze dłużej, serce podskoczyłoby mi do gardła.
- Jesteś... Głodny? - przełknęłam głośno ślinę, a on się nachmurzył.
- Nie bój się mnie, nawet gdy jestem głodny – mruknął. - Obaj z James panujemy nad tym i karmimy się zwierzętami, a czasem coś zwędzimy bankowi krwi.
- Ale jesteś głodny?
-Tak.
No tak. Miałam rację, ale jakoś nie wystraszyłam się na tę myśl. Podekscytowałam się na samą myśl, że mógłby mnie ugryźć, ale ukryłam to. Kurcze, czemu moje zafascynowanie nim obudziło się po śnie? Na pewno mój umysł się jeszcze nie wybudził i myśli tak, jak w śnie.
- Jeśli chcesz, to pij – powiedziałam, dobrze udając obojętny głos. Pochyliłam głowę na bok, ale on się nie ruszył.
- Ostatnim razem, gdy wąchałem krew, która wypływała z ciebie, okropnie cuchnęła. Mogę się pochorować.
Zachichotałam jak głupia na wyobrażenie sobie leżącego w łóżku Logana, który nie mógł się ruszyć i miał lód na głowie. Ale dobrze wiedziałam, o czym myślał. Rzyganie w toalecie i osłabienie się.
- Ale chyba się skuszę – powiedział, gdy pociemniały mu oczy. Przemawiał przez niego wampir, nie Logan.
Wzruszyłam ramionami. Było mi wszystko jedno.
On do mnie podszedł i szybko mnie ugryzł. Nie zrobił tego teatralnie, jak ten wampir ze snu, ale szybko i bezboleśnie. Gdy poczułam się słabsza, oderwał się ode mnie i wytarł krew ze swoich warg. Poszedł bez słowa do łazienki i rzucił mi ręcznik papierowy, którego dałam na ranę, zanim się zasklepiła. Na mojej szyi i tak było trochę krwi, więc ją otarłam i, gdy zdjęłam ręcznik, na szyi nie było śladu.
- Dzięki – chrypnął cicho towarzysz, a ja wbiłam sobie do głowy, że to tylko zauroczenie i muszę znowu być sobą. Nie mogę okazać się słaba. Nie przy nim.

Popołudniu wybrałam się do baru, który leżał blisko mojego domu. Logan i reszta dostali ode mnie zakaz zbliżania się, od kiedy zagraliśmy w Twistera. Skończyło się na tym, że wszyscy na mnie leżeli, a że byliśmy tak powyginani, nie mogliśmy się ruszyć chyba z godzinę.
Podeszłam do jednego z barmanów i usiadłam na krześle. Mężczyzna od razu mnie obsłużył i podał mi słabego drinka.. Upiłam łyk, rozglądając się po pomieszczeniu. Przychodziło mało osób, więc połowa pomieszczenia jest też restauracją. Ciekawe, co robią z pijaną klientelą baru.
- Poproszę Whisky – powiedział mężczyzna, który usiadł obok mnie. Odwrócił się w moją stronę i się uśmiechnął. - Czy mogę ładnej pani zaproponować szklaneczkę Whisky?
- Nie piję Whisky. Nie lubię – rzekłam krótko, nie patrząc na sąsiada. Jedyne, co mogłam dowiedzieć się z jego zmysłowego głosu, to to, że jest młody i odważny.
- Ze mną zawsze możesz polubić – zaśmiał się, a ja na niego zerknęłam i prawie dostałam zawału. Damon Salvatore jak żywy! Tu, w tym barze.
- Damon Salvatore czy ukryta kamera? - warknęłam, zamiast grzecznie spytać.
- Nie, raczej seksowny wampir we własnej osobie.
Wampir... Jest nazbyt wylewny. I wcale nie ukrywa swej tajemnicy, chyba że wie, iż ja go stworzyłam. Byłoby zabawne, gdyby nie wiedział, że „ładna pani” to jego... Matka? Stworzycielka?
Upiłam następny łyk alkoholu, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Miałam mu dużo do powiedzenia, do spytania i... Gdzie jest Stefano? Nie żeby coś, ale jednak spośród ich obu, wolałam Stefana. I znowu kosz dla Damona! Trochę to smutne.
- Drogi wampirku... - zaczęłam zabawnie. - Może wiesz coś na temat pierwotnego wampirka, Klausika?
- Masz słabą głowę – stwierdził, a ja się uśmiechnęłam do siebie. Już idąc do baru, byłam pijana. A ten drink tylko dokończył ten proces.
- Mów, mów, bo on tu jest – poganiałam go.
- Tu? - Damon uniósł jedną brew, udając miłe zaskoczenie. - Kogo ty jeszcze obudzisz ze snu, księżniczko?
Uśmiechnęłam się krzywo.
- Na pewno nie Elenę – odcięłam się.
On tylko wzruszył ramionami, wydając się serio obojętny na to, co powiedziałam.
- Nie potrzeba. A tak wracając do „Klausika”, to... Jeżeli go obudziłaś, to już nie wiem. Zależy, czy nam zagraża i czy gryzie wilkołaki. Nie chcemy hybryd, kochaniutka.
Hybrydy, pół wilkołaki,pół wampiry, mogły być niebezpieczne dla naszego środowiska. Wystarczyło widzieć, jakie było zamieszanie w serialu, by wiedzieć, że na tym samym będzie polegać życie prawdziwych hybryd.
- Taa – mruknęłam lekko zamroczona. Wstałam chwiejnie. - Lepiej pójdę do domu, bo mnie zabiją.
Zobaczyłam uśmiech Damona i wiedziałam, że i on się nie zmienił. Dalej podobały mu się płcie piękne, więc niechętnie by nie skorzystał z okazji poznania mojego smaku. Byłam gorzka, więc szkoda zachodu. Kto, jak kto, ale on to się nudzi.
- Jestem zmuszony do przerwania tej nudnej konwersacji o mnie i o bzdetach – warknął ktoś za mną. Ten głos... Nie mogłam go zapomnieć. Klaus.
Odwróciłam się, a Damon szybko powstał i przybliżył się do mnie, by mnie w razie potrzeby obronić. Klaus prychnął na jego widok i skierował spojrzenie pełne żalu na moją osobę. Moja pijana wersja musiała być taka żałosna, że podobałam się Damonowi, jak i było mnie żal Klausowi.
- Nie musisz. I tak wychodzę – odrzekłam obojętnie, jakbym rozmawiała z kimś nieinteresującym mnie, a nie morderczym wampirem.

Próbowałam się skierować w stronę wyjścia, ale wampir chwycił moje ramię w żelaznym uścisku.
________________________________________________________________________________
Napisane jednym tchem xD Opętało mnie coś, sorki :C

2 komentarze:

  1. Jak zawsze wspaniałe. ♥ Cieszę się, że powróciłaś do blogowania. :) Szkoda, że pozbyłaś się dziewczyn. xd Ale cóż czekam na następny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozbywasz się mnie w taki sposób?! Osz ty niewdzięcznico!
    Wolisz Stefano od Damona?! JAK?! Obaj wymiatają!
    W tym śnie... Miałam skojarzenia co do Greya xD.

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli masz zamiar reklamować siebie, ignorując mnie i moje posty, nie będę Twoim blogiem zainteresowana.
Dziękuję,
RosAlice.