16 czerwca 2013

Rozdział 8

Ujrzałam ciemność. Po tym, jak on mnie dotknął, nie widziałam już nic. Być może straciłam przytomność. A gdy ją odzyskałam, zaczęłam rozmyślać o tym wszystkim.
O rany! Dlatego wiedziałam, że mam iść na dach! Jestem z nim, jak z każdym moim „dzieckiem”, powiązana, pomyślałam.
To dziwne, że mnie tak do niego ciągnęło. Bardziej niż do Damona, który sam do mnie przyszedł. A może to nie był przypadek, że się upiłam i poleciałam do tamtego baru? Sama nie wiedziałam, co ze mną jest. Przeżyłam śmierć rodziny i chłopaka. Może być coś gorszego?
I co sprawiło, że tak szybko zaprzyjaźniłam się z chłopakami? Znałam ich raptem parę dni, a czułam, jakbym żyła z nimi dziesięć lat. I chciałam dla nich zrobić wszystko.
Lekko zdezorientowana usiadłam na kanapie, na której ktoś mnie położył. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zaparło mi dech.
Znajdowałam się w wielkim salonie, który był urządzony w stylu lat trzydziestych. Kompozycja starych, zniszczonych mebli i jakby świeżo pomalowanych ścian nie pasowała do siebie wcale, ale to właśnie tchnęło magię w tym salonie. To było takie piękne. Z prawej strony widziałam biblioteczkę na całą wysokość ściany, wypełnioną po brzegi. Po drugiej stronie ujrzałam minibarek pełen whisky i koniaków, a na barze było parę szklanek.
Zakręciło mi się w głowie i spojrzałam na stół przede mną. W tle widziałam kominek, w którym jarał się ogień. Ale zainteresowały mnie przedmioty na stole. Stał tam wazon z mlekiem i szklanka oraz tacka z kanapkami.
Zignorowałam szklankę i chwyciłam wazon. Wlewałam w siebie litr mleka, ugaszając okropne pragnienie i ból głowy. Nie wiedziałam, ile czasu minęło, odkąd przyłożyłam do ust końcówkę wazonu.
- Byłabyś kulturalna i skorzystałabyś ze szklanki – mruknął ktoś za mną. Zakrztusiłam się mlekiem i parę razy zamrugałam, bo łzawiły mi oczy. Odwróciłam się i zobaczyłam Klausa w tle bilardu i ciemnej ściany.
Dziś jednak nie czułam odwagi, by odpyskować. Skuliłam się na kanapie, położyłam prawie pusty wazon i wzięłam kanapkę z sałatą. Ugryzłam raz, a potem parę razy.
- Dzięki – wydusiłam z siebie.
- Dalej pali? - zapytał, słysząc mój cichutki głos. Nie patrzyłam już na niego, więc przeszedł przez salon do minibaru i nalał sobie trochę Whisky.
- Już nie – mruknęłam. - Gdzie jestem?
- U mnie w domu. Musiałem cię zabrać dla twojego dobra.
Prychnęłam. Wszyscy tak mówili. Chłopaki z Big Time Rush też chcieli mojego dobra i co? Dziewczyny odeszły, zostawiając mnie. To ich wina, ich wina!
Poczułam taką nienawiść do chłopaków. Przeszukałam kieszenie i znalazłam swój telefon. Na szczęście, Klaus patrzył na kominek, więc dyskretnie spojrzałam na ekran wiadomości. Otrzymałam ich dużo.

Co ci odwaliło? >< B.
Gdzie jesteś???? P.
Co się z tobą do cholery dzieje? -.- Wkurzona B.
Chłopcy dzwonili! Mówili mi, że zniknęłaś. Odpisz, bo się będę martwić! :< N.

Takich esemesów dziewczyn było milion. Potem rozglądałam się za esemesami chłopaków, z którymi wymieniłam się numerami.

Rose, gdzie ty jesteś? Kendall.
Żarty sobie robisz? Carlos. P.S. Martwimy się.
Mścisz się, bo cię ugryzłem? Albo że cię drażniłem pocałunkiem? Przepraszam, że tak reaguję! Obiecuję, wyjaśnię! Ale wróćże. -L. Henderson.
??? James Maslow.

Och, wylewny jest ten James, zaśmiałam się w duchu.
Zauważyłam inność między nimi wszystkimi. Bella była, jak zawsze, bezpośrednia i niedelikatna, Pauline zachowała spokój, Nathalie matczyną troskę. Kendall chyba był tylko zaciekawiony, Carlos serio zmartwiony, Logan aż nadto wylewny, a James... Aż nadto niewylewny. Logan z Jamesem zachowywali jakąś oficjalność przy podpisie. Może obaj chcieli ukryć zaangażowanie? O ile mogę to nazwać zaangażowaniem.
Inny nie znaczy lepszy.
- Zawsze mnie ciekawiło, skąd się bierzecie – mruknął do siebie Klaus, a ja powróciłam do rzeczywistości. Zamrugałam, zgasiłam ekran telefonu i schowałam go do kieszeni. - Prawiono wszędzie, że z marzeń się bierzecie. Niektórzy opowiadają, że pochodzicie z niebios, a niektórzy sądzą, że jesteście pierwotnymi czarownicami. W prostej linii. Jednak tamte dwa się nie zgadzają z tobą, więc może to marzenia... Hm... Wydaje mi się, że nawet Prastara Istota to powiedziała. „Jedna jest z prawdziwych marzeń, druga zrobiona dzięki mnie”. Tylko czy to o tobie mowa? Nie masz nawet siostry, a co dopiero bliźniaczki.
- Mam – przerwałam jego długi monolog. - Moja siostra była... Jest zła. Wylądowała w końcu w psychiatryku i nie zamierzamy się więcej widzieć.
Wydawało się, że dla mnie proste było wyciągnąć z siebie te słowa. Krótkie, nic nie znaczące słowa. Jedna każde słowo, które wypowiadałam o siostrze, sprawiało mi ból. Nienawidziłam jej, a ona mnie i nigdy to się nie zmieni. Przerażała moich rodziców, więc dali ją do psychiatryka. A ludzie tam ją zamknęli w pomieszczeniu bez okien. Mówili, że zwykłe leki nie wyleczą tego, co robi.
Klaus uśmiechnął się smutno, jakby miał nadzieję, że się mylił.
- Dałem jej pierwszą lepszą dziewczynę, mówiąc, iż jestem przekonany, że to strażniczka. Wiedziałem, że to ty nią jesteś, ale nie chcę, by ona cię wzięła.
Poczułam ciepło w sercu, myśląc, że krwawy Klaus może coś czuć do dziewczyny, do mnie. Jego mroczna postać jednak nie była czuła ani miła. Od razu wyjaśnił, o co mu chodziło.
- Gdyby Prastara Istota miała ciebie, zniszczyłaby świat – prychnął. - Ale jak znajdę słabą podróbkę strażniczki, dam ją jej, mówiąc, że to ta silna. A wtedy będę miał ciebie, a ty będziesz mi tworzyć armię, która zniszczy tą Istotę.
- Po co ją zabijać? - spytałam zdziwiona. Poczułam ostry ból głowy, kiedy spróbowałam wstać, więc usiadłam i wzięłam następną kanapkę. - Nie wierzę, żebyś nagle stał się dobry i ratował świat. Chcesz ją unicestwić, by zająć jej miejsce?
Nie odpowiedział od razu. Najpierw musiał wziąć spory łyk Whisky, a potem usiąść obok mnie i wziąć jedną z kanapek. Jakby chciał udawać człowieka, którym na pewno nie jest. Wziął kęs i szybko go wypluł, jakby to było otrute. Skrzywił się i powiedział do siebie:
- Nigdy nie zrozumiem, czemu ludzie lubią... jedzenie – Potem zerknął na mnie. - Och, to oczywiste, że jej miejsce może zająć tylko strażniczka. Ale lepiej, żebyś to była ty, nie twoja siostrunia.
Do salonu weszła Helene ubrana w długą, ciemnoczerwoną suknię i mocno zdziwiła się tym, że tu jestem. Albo, że żyję. Potrząsnęła głową, na której miała wymyślną fryzurę.
- To cię ta kanapka nie zabiła? - spytała pełna niedowierzania. Spojrzała na pusty talerz. - Jedna była z trutką. Śmiertelna dawka!
- Cóż, chyba właśnie tą kanapkę próbowałem zjeść – powiedział Klaus i zmierzyli się wzrokiem z Helene. Po chwili obaj wybuchnęli głośnym śmiechem.
Czemu i oni nie poszli do psychiatryka?, pomyślałam zdenerwowana, gładząc włosy. Jestem bardzo ważna dla świata, a oni chichoczą z zabójczego żartu Helene.
- Muszę wrócić do domu – powiedziałam cicho.
- Nie wracasz do domu – odpowiedzieli jednocześnie.
- Twój chłopak może tęsknić i nie wiem, jakie wyjaśnienia ci obiecywać, a koleżanki mogą ci nawet zagrozić własnym życiem, ale nie wyjdziesz stąd. - dodał Klaus. Czułam, że czytał moje esemesy. Ale jak?
- Chcę moje ubrania – warknęłam. - I chcę spotkać przyjaciół.
Mężczyzna przekrzywił głowę, słysząc moje argumenty. Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym: „Możesz mnie trzymać zamkniętą w wieży, a i tak ucieknę”. Musiał to zrozumieć, bo chwilę pomyślał i już znał idealną – lub mniej - odpowiedź:
- Zgoda, jeśli pójdzie z tobą dziesięć moich hybryd.

Myślałam, że przeceniał moich przyjaciół, ale on ich nisko oceniał. Te dziesięć hybryd miało MNIE pilnować, bo, według wampira, to ja sprawiałam największy kłopot. I... On już ugryzł parę wilkołaków. Czy Damon nie mówił, że wtedy będziemy musieli go zabić? Bo tym może nam zagrażać.
Usiadłam w samochodzie z czwórką hybryd, reszta jechała za mną i przede mną. Czułam się jak jakaś księżniczka z magiczną ochroną. Zaśmiałam się, gdy pomyślałam o tym. Może pod pewnym względem nią byłam. Ta sytuacja była trochę kojarzyła mi się z księżniczką, która ratowała świat przed złą, starą wiedźmą. Może i tak jest. Ale gdzie mój książę? Gdzie moi poddani i przyjaciele?
Przyjaciele... Do nich akurat jadę.
- Czemu służycie Klausowi? - spytałam, mając nadzieje, że rozmowa dojdzie to tego, że oni zbuntują się przeciw pierwotnemu.
- Jesteśmy mu dłużni – odpowiedział sztywno kierowca.
- Za co? - pytałam dalej.
- Uratował nas od męki, którą mieliśmy co miesiąc – odpowiedział siedzący obok mnie.
Czułam, że są tylko zaprogramowanymi służącymi Klausa. I najwyraźniej tak było.
Nasz samochód jako jedyny podjechał pod dom. Reszta zatrzymała się w różnych miejscach. Zanim mogłam wyjść, czekałam, aż hybrydy wywąchają jakieś nieznane istoty, które mogła po mnie wysłać Prastara Istota.
- Ile ma lat ta Prastara Istota? - spytałam najbliższą hybrydę. Ciekawiło mnie, czy też będę stara, jak przejmę tron.
- Nikt nie wie. Powiadają, że jest tu od samego rozpoczęcia się świata – powiedział inny chłopak.
Polubiłam hybrydy z mojego samochodu. Mimo że byli dziwni, zdawali się być uprzejmi i mili. Często spotykałam takie osoby. Teraz wiem, że byli nadprzyrodzeni, a uprzejmi byli z tego powodu, bo patrzyli na nas z góry i było im nas żal. Chociaż kto wie.
Kiedy hybrydy wreszcie mnie wypuściły z samochodu, wybiegłam na trawnik przed domem i zderzyłam się z czyimś cielskiem, które natychmiast przytuliłam.
- Rose! - krzyknął mi do ucha Carlos. - Martwiliśmy się o ciebie. W co się wpakowałaś? Skąd się wzięli wilko... HYBRYDY?
Z domu wyszła reszta moich przyjaciół i nieprzyjemnie patrzyli na dziesięć hybryd. Dwie kobiety, sześciu mężczyzn, dwóch nastolatków. Belli drgała warga, Nathalie płakała, a Pauline patrzyła zszokowana.
- Co ty do cholery wyprawiasz? - wrzasnęła na mnie Bella. Była wściekła, bo się martwiła. O kurcze, teraz mi wyprawi kazanie, jak kiedyś rodzice. - Znikasz w klubie, gdzie spotykasz Damona Salvatore, który zresztą nie był skory do powiedzenia, gdzie zniknęłaś, a teraz przyjeżdżasz z armią... Hybryd?
Za dziewczynami ujrzałam rozbawionego Kendalla i Jamesa z... Dość poruszoną miną. Posłałam mu szczery uśmiech, a ten, o dziwo, to odwzajemnił. Kendall spojrzał to na mnie, to na Jamesa trochę zły. A Logana wcięło.
- Wyjaśnię to potem – zbyłam ją. - Nie mam czasu, bo jakaś stara wiedźma chce mnie i moją siostr...
Zatrzymałam się na świst wdechu dziewczyn. Nikt nie wiedział o mojej siostrze. Nikt. Ale teraz nie mogę obarczać je tą straszną historią, jak nawet nie potrafią wytrzymać tego, iż jestem strażniczką.
Bezceremonialnie weszłam do domu i od razu ruszyłam ku mojemu pokoju. Szłam korytarzem, myśląc, gdzie podział się Logan. Z roztargnienia minęłam pokój i musiałam się wrócić i pchnęłam otwarte drzwi, w których był ów zaginiony chłopak.
- Logan? Co tutaj robisz? - zdziwiłam się.
Siedział na moim łóżku i patrzył w okno, gdy go zastałam. Teraz patrzył na mnie z mieszanką strachu i smutku. Jego oczy wyrażały więcej niż tysiąc słów.
- Muszę ci to wszystko wyjaśnić, bo ty...
- Nie zniknęłam przez ciebie – wyjaśniłam szybko. - Klaus mnie porwał i...
Logan wstał zdenerwowany.
- Ten wampirzy dupek? Ten pierwotny? Zabiję go!
- Wątpię, czy byś dał radę – mruknęłam. - Jego nie da się zabić.
Podeszłam do niego i usiadłam na łóżku, a on jakby za rozkazem zrobił to samo. Siedząc, patrzył na swoje palce, które były bardzo brudne, a za paznokciami ziemia. Nie mogłam się nie zastanawiać, co wyrabiał przez szesnaście godzin mojego zniknięcia, ale nie zapytałam go o to. Musiałam... Chciałam mu wynagrodzić... Co? Sama nie wiem, co chcę mu wynagradzać. I niby jak miałabym to zrobić?
- Logan.. - zaczęłam, gdy drzwi do mojego pokoju otwarły się do szeroka, a Kendall stojący w nich jak słup soli patrzył na moją dłoń, która leżała na ramieniu Logana.

Kiwnął Loganowi, który szybko się poderwał i wyszedł za przyjacielem, zostawiając mnie samą w zimnym pokoju.
____________________________________________________________________
Nie wiem, co ja biorę, ale będę musiała zmienić dilera. Po przeczytaniu Miasto Zagubionych Dusz będzie poprawa, mam nadzieję :D

3 komentarze:

  1. Jak zawsze znakomicie ♥ Trochę nie lubię Klausa, ale reszta obsady mi się bardzo podoba. ;D Czekam na następny. :)
    P.S. Nie zmieniaj dilera. ;D Podziel się nim ze mną xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, cudowny blog, cudowna historia i cudowny diler !!! XD
    Szybko dodawaj następny ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zmieniaj dilera... Chociaż może jednak zmień. Niech da ci coś na więcej całowania w notkach xd.
    Ostatnie dwa zdania zabrzmiały jakby Kendall był zazdrosny o Logana o.O

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli masz zamiar reklamować siebie, ignorując mnie i moje posty, nie będę Twoim blogiem zainteresowana.
Dziękuję,
RosAlice.