Ujrzałam
ciemność. Po tym, jak on mnie dotknął, nie widziałam już nic.
Być może straciłam przytomność. A gdy ją odzyskałam, zaczęłam
rozmyślać o tym wszystkim.
O rany! Dlatego
wiedziałam, że mam iść na dach! Jestem z nim, jak z każdym moim
„dzieckiem”, powiązana,
pomyślałam.
To
dziwne, że mnie tak do niego ciągnęło. Bardziej niż do Damona,
który sam do mnie przyszedł. A może to nie był przypadek, że się
upiłam i poleciałam do tamtego baru? Sama
nie wiedziałam, co ze mną jest. Przeżyłam śmierć rodziny i
chłopaka. Może być coś gorszego?
I
co sprawiło, że tak szybko zaprzyjaźniłam się z chłopakami?
Znałam ich raptem parę dni, a czułam, jakbym żyła z nimi
dziesięć lat. I chciałam dla nich zrobić wszystko.
Lekko
zdezorientowana usiadłam na kanapie, na której ktoś mnie położył.
Rozejrzałam się po
pomieszczeniu i zaparło mi dech.
Znajdowałam
się w wielkim salonie, który był urządzony w stylu lat
trzydziestych. Kompozycja starych, zniszczonych mebli i jakby świeżo
pomalowanych ścian nie pasowała do siebie wcale, ale to właśnie
tchnęło magię w tym salonie. To było takie piękne. Z prawej
strony widziałam biblioteczkę na całą wysokość ściany,
wypełnioną po brzegi. Po drugiej stronie ujrzałam minibarek pełen
whisky i koniaków, a na barze było parę szklanek.
Zakręciło
mi się w głowie i spojrzałam na stół przede mną. W tle
widziałam kominek, w którym jarał się ogień. Ale zainteresowały
mnie przedmioty na stole. Stał tam wazon z mlekiem i szklanka oraz
tacka z kanapkami.
Zignorowałam
szklankę i chwyciłam wazon. Wlewałam w siebie litr mleka,
ugaszając okropne pragnienie i ból głowy. Nie wiedziałam, ile
czasu minęło, odkąd przyłożyłam do ust końcówkę wazonu.
-
Byłabyś kulturalna i skorzystałabyś
ze szklanki – mruknął ktoś za mną. Zakrztusiłam się mlekiem i
parę razy zamrugałam, bo łzawiły mi oczy. Odwróciłam się i
zobaczyłam Klausa w tle bilardu i ciemnej ściany.
Dziś
jednak nie czułam odwagi, by odpyskować. Skuliłam się na kanapie,
położyłam prawie pusty wazon i wzięłam kanapkę z sałatą.
Ugryzłam raz, a potem parę razy.
-
Dzięki – wydusiłam z siebie.
-
Dalej pali? - zapytał, słysząc mój cichutki głos. Nie patrzyłam
już na niego, więc przeszedł przez salon do minibaru i nalał
sobie trochę Whisky.
-
Już nie – mruknęłam. - Gdzie jestem?
-
U mnie w domu. Musiałem cię zabrać dla twojego dobra.
Prychnęłam.
Wszyscy tak mówili. Chłopaki z Big Time Rush też chcieli mojego
dobra i co? Dziewczyny odeszły, zostawiając mnie. To ich wina, ich
wina!
Poczułam
taką nienawiść do chłopaków. Przeszukałam kieszenie i znalazłam
swój telefon. Na szczęście, Klaus patrzył na kominek, więc
dyskretnie spojrzałam na ekran wiadomości. Otrzymałam ich dużo.
Co ci odwaliło?
>< B.
Gdzie jesteś????
P.
Co się z tobą do
cholery dzieje? -.- Wkurzona B.
Chłopcy dzwonili!
Mówili mi, że zniknęłaś. Odpisz, bo się będę martwić! :<
N.
Takich
esemesów dziewczyn było milion. Potem rozglądałam się za
esemesami chłopaków, z którymi wymieniłam się numerami.
Rose, gdzie ty
jesteś? Kendall.
Żarty sobie
robisz? Carlos. P.S. Martwimy się.
Mścisz się, bo
cię ugryzłem? Albo że cię drażniłem pocałunkiem? Przepraszam,
że tak reaguję! Obiecuję, wyjaśnię! Ale wróćże. -L.
Henderson.
??? James Maslow.
Och, wylewny jest
ten James, zaśmiałam się w
duchu.
Zauważyłam
inność między nimi wszystkimi. Bella była, jak zawsze,
bezpośrednia i niedelikatna, Pauline zachowała spokój, Nathalie
matczyną troskę. Kendall chyba był tylko zaciekawiony, Carlos
serio zmartwiony, Logan aż nadto wylewny, a James... Aż nadto
niewylewny. Logan z Jamesem zachowywali jakąś oficjalność przy
podpisie. Może obaj chcieli ukryć zaangażowanie? O ile mogę to
nazwać zaangażowaniem.
Inny nie znaczy
lepszy.
-
Zawsze mnie ciekawiło, skąd się bierzecie – mruknął do siebie
Klaus, a ja powróciłam do rzeczywistości. Zamrugałam, zgasiłam
ekran telefonu i schowałam go do kieszeni. - Prawiono wszędzie, że
z marzeń się bierzecie. Niektórzy opowiadają, że pochodzicie z
niebios, a niektórzy sądzą, że jesteście pierwotnymi
czarownicami. W prostej linii. Jednak tamte dwa się nie zgadzają z
tobą, więc może to marzenia... Hm... Wydaje mi się, że nawet
Prastara Istota to powiedziała. „Jedna jest z prawdziwych marzeń,
druga zrobiona dzięki mnie”. Tylko czy to o tobie mowa? Nie masz
nawet siostry, a co dopiero bliźniaczki.
-
Mam – przerwałam jego długi monolog. - Moja siostra była... Jest
zła. Wylądowała w końcu w psychiatryku i nie zamierzamy się
więcej widzieć.
Wydawało
się, że dla mnie proste było wyciągnąć z siebie te słowa.
Krótkie, nic nie znaczące słowa. Jedna każde słowo, które
wypowiadałam o siostrze, sprawiało mi ból. Nienawidziłam jej, a
ona mnie i nigdy to się nie zmieni. Przerażała moich rodziców,
więc dali ją do psychiatryka. A ludzie tam ją zamknęli w
pomieszczeniu bez okien. Mówili, że zwykłe leki nie wyleczą tego,
co robi.
Klaus
uśmiechnął się smutno, jakby miał nadzieję, że się mylił.
-
Dałem jej pierwszą lepszą dziewczynę, mówiąc, iż jestem
przekonany, że to strażniczka. Wiedziałem, że to ty nią jesteś,
ale nie chcę, by ona cię wzięła.
Poczułam
ciepło w sercu, myśląc, że krwawy Klaus może coś czuć do
dziewczyny, do mnie. Jego mroczna postać jednak nie była czuła ani
miła. Od razu wyjaśnił, o co mu chodziło.
-
Gdyby Prastara Istota miała ciebie, zniszczyłaby świat –
prychnął. - Ale jak znajdę słabą podróbkę strażniczki, dam ją
jej, mówiąc, że to ta silna. A wtedy będę miał ciebie, a ty
będziesz mi tworzyć armię, która zniszczy tą Istotę.
-
Po co ją zabijać? - spytałam zdziwiona. Poczułam ostry ból
głowy, kiedy spróbowałam wstać, więc usiadłam i wzięłam
następną kanapkę. - Nie wierzę, żebyś nagle stał się dobry i
ratował świat. Chcesz ją unicestwić, by zająć jej miejsce?
Nie
odpowiedział od razu. Najpierw musiał wziąć spory łyk Whisky, a
potem usiąść obok mnie i wziąć jedną z kanapek. Jakby chciał
udawać człowieka, którym na pewno nie jest. Wziął kęs i szybko
go wypluł, jakby to było otrute. Skrzywił się i powiedział do
siebie:
-
Nigdy nie zrozumiem, czemu ludzie lubią... jedzenie – Potem
zerknął na mnie. - Och, to oczywiste, że jej miejsce może zająć
tylko strażniczka. Ale lepiej, żebyś to była ty, nie twoja
siostrunia.
Do
salonu weszła Helene ubrana w długą, ciemnoczerwoną suknię i
mocno zdziwiła się tym, że tu jestem. Albo, że żyję.
Potrząsnęła głową, na której miała wymyślną fryzurę.
-
To cię ta kanapka nie zabiła? - spytała pełna niedowierzania.
Spojrzała na pusty talerz. - Jedna była z trutką. Śmiertelna
dawka!
-
Cóż, chyba właśnie tą kanapkę próbowałem zjeść –
powiedział Klaus i zmierzyli się wzrokiem z Helene. Po chwili obaj
wybuchnęli głośnym śmiechem.
Czemu i oni nie
poszli do psychiatryka?, pomyślałam
zdenerwowana, gładząc włosy. Jestem bardzo ważna dla świata, a
oni chichoczą z zabójczego żartu Helene.
-
Muszę wrócić do domu – powiedziałam cicho.
-
Nie wracasz do domu – odpowiedzieli jednocześnie.
-
Twój chłopak może tęsknić i nie wiem, jakie wyjaśnienia ci
obiecywać, a koleżanki mogą ci nawet zagrozić własnym życiem,
ale nie wyjdziesz stąd. - dodał Klaus. Czułam,
że czytał moje esemesy. Ale jak?
-
Chcę moje
ubrania – warknęłam. - I chcę spotkać przyjaciół.
Mężczyzna
przekrzywił głowę, słysząc moje argumenty. Spojrzałam
na niego wzrokiem mówiącym: „Możesz mnie trzymać zamkniętą w
wieży, a i tak ucieknę”. Musiał to zrozumieć, bo chwilę
pomyślał i już znał idealną
– lub mniej - odpowiedź:
-
Zgoda, jeśli pójdzie z tobą dziesięć moich hybryd.
Myślałam,
że przeceniał moich przyjaciół, ale on ich nisko oceniał. Te
dziesięć hybryd miało MNIE pilnować, bo, według wampira, to ja
sprawiałam największy kłopot. I... On już ugryzł parę
wilkołaków. Czy Damon nie mówił, że wtedy będziemy musieli go
zabić? Bo tym może nam zagrażać.
Usiadłam
w samochodzie z czwórką hybryd, reszta jechała za mną i przede
mną. Czułam się jak jakaś
księżniczka z magiczną ochroną. Zaśmiałam się, gdy pomyślałam
o tym. Może pod pewnym
względem nią byłam. Ta
sytuacja była trochę kojarzyła mi się z księżniczką, która
ratowała świat przed złą, starą wiedźmą. Może i tak jest. Ale
gdzie mój książę? Gdzie moi poddani i przyjaciele?
Przyjaciele...
Do nich akurat jadę.
-
Czemu służycie Klausowi? - spytałam, mając nadzieje, że rozmowa
dojdzie to tego, że oni zbuntują się przeciw pierwotnemu.
-
Jesteśmy mu dłużni – odpowiedział sztywno kierowca.
-
Za co? - pytałam dalej.
-
Uratował nas od męki, którą mieliśmy co miesiąc –
odpowiedział siedzący obok mnie.
Czułam,
że są tylko zaprogramowanymi służącymi Klausa. I najwyraźniej
tak było.
Nasz
samochód jako jedyny podjechał pod dom. Reszta zatrzymała się w
różnych miejscach. Zanim mogłam wyjść, czekałam, aż hybrydy
wywąchają jakieś nieznane istoty, które mogła po mnie wysłać
Prastara Istota.
-
Ile ma lat ta Prastara Istota? - spytałam najbliższą hybrydę.
Ciekawiło mnie, czy też będę stara, jak przejmę tron.
-
Nikt nie wie. Powiadają, że jest tu od samego rozpoczęcia się
świata – powiedział inny chłopak.
Polubiłam
hybrydy z mojego samochodu. Mimo że byli dziwni, zdawali się być
uprzejmi i mili. Często spotykałam takie osoby. Teraz wiem, że
byli nadprzyrodzeni, a uprzejmi byli z tego powodu, bo patrzyli na
nas z góry i było im nas żal. Chociaż kto wie.
Kiedy
hybrydy wreszcie mnie wypuściły z samochodu, wybiegłam na trawnik
przed domem i zderzyłam się z czyimś cielskiem, które natychmiast
przytuliłam.
-
Rose! - krzyknął mi do ucha Carlos. - Martwiliśmy się o ciebie. W
co się wpakowałaś? Skąd się wzięli wilko... HYBRYDY?
Z
domu wyszła reszta moich przyjaciół i nieprzyjemnie patrzyli na
dziesięć hybryd. Dwie kobiety, sześciu mężczyzn, dwóch
nastolatków. Belli drgała warga, Nathalie płakała, a Pauline
patrzyła zszokowana.
-
Co ty do cholery wyprawiasz? - wrzasnęła na mnie Bella. Była
wściekła, bo się martwiła. O kurcze, teraz mi wyprawi kazanie,
jak kiedyś rodzice. - Znikasz w klubie, gdzie spotykasz Damona
Salvatore, który zresztą nie był skory do powiedzenia, gdzie
zniknęłaś, a teraz przyjeżdżasz z armią... Hybryd?
Za
dziewczynami ujrzałam rozbawionego Kendalla i Jamesa z... Dość
poruszoną miną. Posłałam mu szczery uśmiech, a ten, o dziwo, to
odwzajemnił. Kendall spojrzał to na mnie, to na Jamesa trochę zły.
A Logana wcięło.
-
Wyjaśnię to potem – zbyłam ją. - Nie mam czasu, bo jakaś stara
wiedźma chce mnie i moją siostr...
Zatrzymałam
się na świst wdechu dziewczyn. Nikt nie wiedział o mojej siostrze.
Nikt. Ale teraz nie mogę obarczać je tą straszną historią, jak
nawet nie potrafią wytrzymać tego, iż jestem strażniczką.
Bezceremonialnie
weszłam do domu i od razu ruszyłam ku mojemu pokoju. Szłam
korytarzem, myśląc, gdzie podział się Logan. Z roztargnienia
minęłam pokój i musiałam się wrócić i pchnęłam otwarte
drzwi, w których był ów zaginiony chłopak.
-
Logan? Co tutaj robisz? - zdziwiłam się.
Siedział
na moim łóżku i patrzył w okno, gdy go zastałam. Teraz patrzył
na mnie z mieszanką strachu i smutku. Jego oczy wyrażały więcej
niż tysiąc słów.
-
Muszę ci to wszystko wyjaśnić, bo ty...
-
Nie zniknęłam przez ciebie – wyjaśniłam szybko. - Klaus mnie
porwał i...
Logan
wstał zdenerwowany.
-
Ten wampirzy dupek? Ten pierwotny? Zabiję go!
-
Wątpię, czy byś dał radę – mruknęłam. - Jego nie da się
zabić.
Podeszłam
do niego i usiadłam na łóżku, a on jakby za rozkazem zrobił to
samo. Siedząc, patrzył na swoje palce, które były bardzo brudne,
a za paznokciami ziemia. Nie mogłam się nie zastanawiać, co
wyrabiał przez szesnaście godzin mojego zniknięcia, ale nie
zapytałam go o to. Musiałam... Chciałam mu wynagrodzić... Co?
Sama nie wiem, co chcę mu wynagradzać. I niby jak miałabym to
zrobić?
-
Logan.. - zaczęłam, gdy drzwi do mojego pokoju otwarły się do
szeroka, a Kendall stojący w nich jak słup soli patrzył na moją
dłoń, która leżała na ramieniu Logana.
Kiwnął
Loganowi, który szybko się poderwał i wyszedł za przyjacielem,
zostawiając mnie samą w zimnym pokoju.
____________________________________________________________________
____________________________________________________________________
Nie wiem, co ja biorę, ale będę musiała zmienić dilera. Po przeczytaniu Miasto Zagubionych Dusz będzie poprawa, mam nadzieję :D
Jak zawsze znakomicie ♥ Trochę nie lubię Klausa, ale reszta obsady mi się bardzo podoba. ;D Czekam na następny. :)
OdpowiedzUsuńP.S. Nie zmieniaj dilera. ;D Podziel się nim ze mną xd
Boże, cudowny blog, cudowna historia i cudowny diler !!! XD
OdpowiedzUsuńSzybko dodawaj następny ;p
Nie zmieniaj dilera... Chociaż może jednak zmień. Niech da ci coś na więcej całowania w notkach xd.
OdpowiedzUsuńOstatnie dwa zdania zabrzmiały jakby Kendall był zazdrosny o Logana o.O