Myślałam,
że może Kendall coś do mnie czuł, a Logan tak naprawdę miał
tylko przybliżyć mnie do niego, a nie sam się zbliżać do mnie.
Myliłam się jak głupia. On wciąż próbował zdobyć Bellę,
która uodporniła się na uroki i czary chłopaka. Mógłby
wypstrykać się wszystkimi miłosnymi eliksirami, które służyły
jako perfumy; które zawsze działały, a ona nie oprze się jego
mocy. Twierdziła, że nie czuła, żeby coś ją do niego ciągnęło.
Ale
jak wyjaśnić dziwne zachowanie Kendalla? Zachowywał się, jakby
nie akceptował moje spojrzenia na jakiegokolwiek chłopaka. Hm...
Muszę się temu przyjrzeć, tym lepiej teraz, bo w pobliżu jest
ponad dziesięciu mężczyzn.
Nie masz nic
innego do roboty tylko flirtować?,
zganiłam się w myślach.
Siedziałam
w pokoju i zamiast tracić czas na pakowanie, to traciłam czas na
siedzenie i zapamiętywanie każdego szczegółu pokoju. Oparłam
głowę o okno, czułam pod sobą miękkie poduszki, które osłaniały
mój zbolały tyłek przed zimnym parapetem. Na dworze zaczęło
padać, a gdzieś w oddali szalała burza, którą było tu słychać
i widać w
wersji cichej kompozycji grzmotów i błysków.
Walczyłam
z ochotą wyjścia na dół i przytulenia oraz obcałowania każdego.
Miałam wielką nadzieję, że tak to nie spotkam żadnego z hybryd,
które mogły w tym czasie o mnie zapomnieć.
Naiwną
dziewczynką jesteś, siostruniu,
odezwał się głos w mojej głowie, a ja wpadłam w histerię. Głos
wziął się znikąd, a ja go nawet nie potrafiłam skontrolować.
Kim jesteś?,
zapytałam, skupiając się na odbiorcy. Może w ten sposób mogłabym
odpowiedzieć.
Nie bądź głupia,
moja gąsko.
Chwyciłam
się za głowę i zamknęłam oczy, próbując zrobić przeszkodę
łzom napływającym do oczu. Czułam się otępiała, jakby ktoś
wyrwał ze mnie mózg i zamiast tego wypełnił
puste miejsce jakąś różową miazgą.
Tylko
rodzice mówili na mnie „moja gąsko”. Nikt o tym nie wiedział,
prócz znienawidzonej mojej siostry...
Ale masz o mnie
mniemanie, kochana, odezwał się
głos. Nie był ani trochę zadowolony, jakby miał nadzieję, że po
latach zacznę kochać siostrę, która zabijała jako dziecko.
Zabijała zwierzęta, ale nie wróżyło to dla niej pracy
weterynarza. Słyszę każdą twoją myśl. Wiem, kto ci
się podoba, gdzie jesteś i czego pragniesz. Wszystko ci zabiorę, a
na koniec, gdy będziesz na tyle wykończona psychicznie,będziesz mi
wdzięczna, jak odbiorę ci życie. A wtedy świat będzie należeć
do mnie.
Czy nie
oglądałyśmy kiedyś bajek? Powinnaś wiedzieć, że opowiadając
swój niecny plan, nie tylko tracisz czas, ale też pomagasz mi w
opracowywaniu własnego planu.
Nie jesteś na
tyle odważna. I tak bym znała ten plan, bo słyszę twoje...
Głos
się urwał, gdy zacisnęłam pięści i z całych sił wypędziłam
nienamacalną istotę z mojej głowy. Byłam trochę nieufnie
nastawiona do szybkiego pozbycia się wroga, więc zaczęłam ją
prowokować w myślach. Nie odezwał się nikt.
Ruszyłam
ku drzwiom, ale szybko się zatrzymałam, słysząc cztery różne
głosy. Dwa głosy były najbliżej drzwi i rozmawiały o czymś
cicho, a oddalone dwa głosy wręcz krzyczały o czymś
zafascynowane.
-
Logan, musimy pogadać – odezwał się cicho Jamesa. - Kendall mi
mówił i... Nawet nie próbuj.
-
Niby czego? - Logan nawet nie próbował zniżyć tonu.
-
Podobno obiecałeś sobie, że nigdy nie umówisz się z dziewczyną,
dopóki ja nie wyrażę głośnego niezainteresowania ową
dziewczyną. Co ci na mózg padło?
Logan
wciągnął głośno powietrze, zdziwiony domysłem przyjaciela. Już
myślałam, że James się mylił, gdy Logan się odezwał:
-
Zawsze jesteś bezuczuciowy. Pragniesz miłości i ja ci zaofiaruję
każdą dziewczynę, jeśli ją pokochasz.
-
Nawet taką, którą ty będziesz kochać? - zaciekawił się James,
a mi zadudniło serce. W oddali słyszałam Kendalla, który kłócił
się z Carlosem o to, który zebrał więcej kolekcjonerskich
obrazków Pokemonów. Kendall wyliczył swoich pięćdziesiąt, zaś
Carlos pięćdziesiąt dwa. Kendall głośno objaśniał, że Carlos
ukradł mu dwa obrazki, a na Carlos odparł z oburzeniem:
-
Wziąłeś mi najrzadszego pokemona wartego więcej niż dwa zwykłe!
Nie
mogłam na długo nacieszyć się śmieszną kłótnią dwojga
przyjaciół, gdyż Logan w końcu odpowiedział:
-
Wiesz dobrze, że dla ciebie zrobiłbym wszystko – Jego głos
zniżył się do szeptu. - Ty potrzebujesz uczucia.
-
Nie kocham Rose – wyrwało się Jamesowi, gdy jego przyjaciel ledwo
skończył. - Nie ją. Możesz ją więc swobodnie kochać.
Znów
cisza. Słyszałam bicie własnego, wystraszonego serca. Co teraz
odpowie Logan? Czy to prawda? Czy tylko domysły jego przyjaciela?
Najciekawszą
w moim życiu rozmowę przerwał gruby głos dorosłego mężczyzny.
-
Czy strażniczka jest gotowa?
Wyobraziłam
sobie wyrwanych z ich rzeczywistości chłopaków, którzy mrugają i
patrzą otępiali. Patrząc na mężczyznę, pewnie sięgają do
drzwi i... UCH!
Otwierające
się drzwi uderzyły mnie z impetem. Straciłam zupełną równowagą
i upadłam na podłogę, pod biurkiem. Zza drzwi wyjrzał ów
mężczyzna i chłopaki. Oboje patrzyli na mnie ze zdziwieniem, więc
szybko wstałam.
-
Chciałam zasnąć, a każdy wie, że najlepiej idzie się odprężyć
pod biurkiem - palnęłam pierwszą, lepszą głupotę, która wpadła
mi do głowy.
Logan
posłał mi uśmiech w wersji „Tak mi cię żal”, a James
wywrócił oczami, uśmiechając się. Jedyną osobą, która w ogóle
nie zareagowała, była hybryda.
-
Wszystko spakowane?
To
było za wiele wrażeń. Porwanie, głosy, uczucia Jamesa. Czy to nie
za dużo? Pokręciłam głową, odpowiadając mężczyźnie.
-
Musisz przekazać Klausowi, że jestem już śledzona. Może mnie
wziąć nawet na Syberię, a ona tam będzie czekać. Viri.
-
Viri? - Jamie spojrzał na mnie jak na idiotkę.
-
Viriditas.
-
Chwast? Chwast cię śledzi? - zaśmiał się Logan, a hybryda
obrzuciła go morderczym spojrzeniem.
-
Viriditas to imię mojej siostry bliźniaczki – wyjaśniłam. -
Była w mojej głowie i twierdzi, że wszystko o mnie już wie.
-
Ona zaczyna mieć zwidy – szepnął głośno Logan do Jamesa. Jak
nic, znów jest stuprocentowym Loganem.
Mężczyzna
wyjął telefon z kieszeni i wybił numer. Musiał chwilę odczekać,
gdy ktoś z drugiej linii odebrał.
-
Cały plan jest zagrożony. Strażniczka Numer Dwa prawdopodobnie tu
była lub była w umyśle Strażniczki Numer Jeden. Cały plan się
może nie powieść, jeśli, jak twierdzi Strażniczka Numer Jeden,
Strażniczka Numer Dwa wyczytała wszystko z umysłu... Tak, proszę
pana... Rozumiem... Dobrze, więc odeślę hybrydy i zostawię ją z
jej znajomymi.... Dobrze.
Mężczyzna
wyszedł z pokoju, niczego nie wyjaśniając. Podeszłam do okna i
wyjrzałam za nie, widząc jak on i reszta załogi wraca się do
samochodów, a potem znika. Patrzyłam jeszcze chwilę na ulicę,
która powoli zalewała się wodą, a potem zyskałam pewność, że
nie wrócą.
-
Pójdę po kiszone ogórki – oznajmiłam i wyszłam z
pomieszczenia. Przeszłam przez korytarz, a potem szłam przez
schody, co dwa stopnie się przewracając.
Poszłam
do kuchni i wyjęłam z drzwi lodówki słoik z ogórkami. Wzięłam
widelec i poszłam do salonu, gdzie usłyszałam gwar. Wiedziałam,
że nie kto inny, jak Bella, weźmie mnie w obroty i wypyta o
szczegóły. Nie mogłam im jednak wyjaśnić wszystkiego.
Ledwo
napotkałam wzrok dziewczyny, ta wstała i rzuciła się na mnie. W
pozytywnym tego słowa znaczeniu. Tuliła się do mnie i łkała. Po
czym reszta przyjaciółek zaczęła mnie dusić. Nie wiedziałam,
czy nie słyszały moich krzyków, czy były obojętne, że umrę,
ale nie puszczały mnie. A Carlos i Kendall, którzy widzieli moje
marne próby i śmiali się, nie pomogli mi. Z ich min
wywnioskowałam, że uważali nas za inne.
Inny nie znaczy
lepszy.
Gdy
do salonu zszedł Logan z przyjacielem, ktoś zapukał do drzwi.
-
Otworzę – wydusiłam, gdy dziewczyny wzdrygnęły się na dźwięk
dzwonka.
Poszłam
ku drzwiom i poczułam, że nie mogę otworzyć. Stałam tam i
patrzyłam nieufnie na białe, ładne drzwi. Minęły dwie, trzy
minuty, a drzwi wciąż trzęsły się przez ciężki pukania gościa.
-
Otwórz, do cholery! - ryknął rozwścieczony Klaus, a ja
westchnęłam z ulgą i to uczyniłam.
Rozwaliłaś mnie z:
OdpowiedzUsuńa) pokemonami,
b) biurkiem,
c) ogórkami kiszonymi.
Nic dodać, nic ująć ;*
Jak zawsze cudownie. ;)
OdpowiedzUsuńPisz następny.