17 czerwca 2013

Rozdział 9

Myślałam, że może Kendall coś do mnie czuł, a Logan tak naprawdę miał tylko przybliżyć mnie do niego, a nie sam się zbliżać do mnie. Myliłam się jak głupia. On wciąż próbował zdobyć Bellę, która uodporniła się na uroki i czary chłopaka. Mógłby wypstrykać się wszystkimi miłosnymi eliksirami, które służyły jako perfumy; które zawsze działały, a ona nie oprze się jego mocy. Twierdziła, że nie czuła, żeby coś ją do niego ciągnęło.
Ale jak wyjaśnić dziwne zachowanie Kendalla? Zachowywał się, jakby nie akceptował moje spojrzenia na jakiegokolwiek chłopaka. Hm... Muszę się temu przyjrzeć, tym lepiej teraz, bo w pobliżu jest ponad dziesięciu mężczyzn.
Nie masz nic innego do roboty tylko flirtować?, zganiłam się w myślach.
Siedziałam w pokoju i zamiast tracić czas na pakowanie, to traciłam czas na siedzenie i zapamiętywanie każdego szczegółu pokoju. Oparłam głowę o okno, czułam pod sobą miękkie poduszki, które osłaniały mój zbolały tyłek przed zimnym parapetem. Na dworze zaczęło padać, a gdzieś w oddali szalała burza, którą było tu słychać i widać w wersji cichej kompozycji grzmotów i błysków.
Walczyłam z ochotą wyjścia na dół i przytulenia oraz obcałowania każdego. Miałam wielką nadzieję, że tak to nie spotkam żadnego z hybryd, które mogły w tym czasie o mnie zapomnieć.
Naiwną dziewczynką jesteś, siostruniu, odezwał się głos w mojej głowie, a ja wpadłam w histerię. Głos wziął się znikąd, a ja go nawet nie potrafiłam skontrolować.
Kim jesteś?, zapytałam, skupiając się na odbiorcy. Może w ten sposób mogłabym odpowiedzieć.
Nie bądź głupia, moja gąsko.
Chwyciłam się za głowę i zamknęłam oczy, próbując zrobić przeszkodę łzom napływającym do oczu. Czułam się otępiała, jakby ktoś wyrwał ze mnie mózg i zamiast tego wypełnił puste miejsce jakąś różową miazgą.
Tylko rodzice mówili na mnie „moja gąsko”. Nikt o tym nie wiedział, prócz znienawidzonej mojej siostry...
Ale masz o mnie mniemanie, kochana, odezwał się głos. Nie był ani trochę zadowolony, jakby miał nadzieję, że po latach zacznę kochać siostrę, która zabijała jako dziecko. Zabijała zwierzęta, ale nie wróżyło to dla niej pracy weterynarza. Słyszę każdą twoją myśl. Wiem, kto ci się podoba, gdzie jesteś i czego pragniesz. Wszystko ci zabiorę, a na koniec, gdy będziesz na tyle wykończona psychicznie,będziesz mi wdzięczna, jak odbiorę ci życie. A wtedy świat będzie należeć do mnie.
Czy nie oglądałyśmy kiedyś bajek? Powinnaś wiedzieć, że opowiadając swój niecny plan, nie tylko tracisz czas, ale też pomagasz mi w opracowywaniu własnego planu.
Nie jesteś na tyle odważna. I tak bym znała ten plan, bo słyszę twoje...
Głos się urwał, gdy zacisnęłam pięści i z całych sił wypędziłam nienamacalną istotę z mojej głowy. Byłam trochę nieufnie nastawiona do szybkiego pozbycia się wroga, więc zaczęłam ją prowokować w myślach. Nie odezwał się nikt.
Ruszyłam ku drzwiom, ale szybko się zatrzymałam, słysząc cztery różne głosy. Dwa głosy były najbliżej drzwi i rozmawiały o czymś cicho, a oddalone dwa głosy wręcz krzyczały o czymś zafascynowane.
- Logan, musimy pogadać – odezwał się cicho Jamesa. - Kendall mi mówił i... Nawet nie próbuj.
- Niby czego? - Logan nawet nie próbował zniżyć tonu.
- Podobno obiecałeś sobie, że nigdy nie umówisz się z dziewczyną, dopóki ja nie wyrażę głośnego niezainteresowania ową dziewczyną. Co ci na mózg padło?
Logan wciągnął głośno powietrze, zdziwiony domysłem przyjaciela. Już myślałam, że James się mylił, gdy Logan się odezwał:
- Zawsze jesteś bezuczuciowy. Pragniesz miłości i ja ci zaofiaruję każdą dziewczynę, jeśli ją pokochasz.
- Nawet taką, którą ty będziesz kochać? - zaciekawił się James, a mi zadudniło serce. W oddali słyszałam Kendalla, który kłócił się z Carlosem o to, który zebrał więcej kolekcjonerskich obrazków Pokemonów. Kendall wyliczył swoich pięćdziesiąt, zaś Carlos pięćdziesiąt dwa. Kendall głośno objaśniał, że Carlos ukradł mu dwa obrazki, a na Carlos odparł z oburzeniem:
- Wziąłeś mi najrzadszego pokemona wartego więcej niż dwa zwykłe!
Nie mogłam na długo nacieszyć się śmieszną kłótnią dwojga przyjaciół, gdyż Logan w końcu odpowiedział:
- Wiesz dobrze, że dla ciebie zrobiłbym wszystko – Jego głos zniżył się do szeptu. - Ty potrzebujesz uczucia.
- Nie kocham Rose – wyrwało się Jamesowi, gdy jego przyjaciel ledwo skończył. - Nie ją. Możesz ją więc swobodnie kochać.
Znów cisza. Słyszałam bicie własnego, wystraszonego serca. Co teraz odpowie Logan? Czy to prawda? Czy tylko domysły jego przyjaciela?
Najciekawszą w moim życiu rozmowę przerwał gruby głos dorosłego mężczyzny.
- Czy strażniczka jest gotowa?
Wyobraziłam sobie wyrwanych z ich rzeczywistości chłopaków, którzy mrugają i patrzą otępiali. Patrząc na mężczyznę, pewnie sięgają do drzwi i... UCH!
Otwierające się drzwi uderzyły mnie z impetem. Straciłam zupełną równowagą i upadłam na podłogę, pod biurkiem. Zza drzwi wyjrzał ów mężczyzna i chłopaki. Oboje patrzyli na mnie ze zdziwieniem, więc szybko wstałam.
- Chciałam zasnąć, a każdy wie, że najlepiej idzie się odprężyć pod biurkiem - palnęłam pierwszą, lepszą głupotę, która wpadła mi do głowy.
Logan posłał mi uśmiech w wersji „Tak mi cię żal”, a James wywrócił oczami, uśmiechając się. Jedyną osobą, która w ogóle nie zareagowała, była hybryda.
- Wszystko spakowane?
To było za wiele wrażeń. Porwanie, głosy, uczucia Jamesa. Czy to nie za dużo? Pokręciłam głową, odpowiadając mężczyźnie.
- Musisz przekazać Klausowi, że jestem już śledzona. Może mnie wziąć nawet na Syberię, a ona tam będzie czekać. Viri.
- Viri? - Jamie spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Viriditas.
- Chwast? Chwast cię śledzi? - zaśmiał się Logan, a hybryda obrzuciła go morderczym spojrzeniem.
- Viriditas to imię mojej siostry bliźniaczki – wyjaśniłam. - Była w mojej głowie i twierdzi, że wszystko o mnie już wie.
- Ona zaczyna mieć zwidy – szepnął głośno Logan do Jamesa. Jak nic, znów jest stuprocentowym Loganem.
Mężczyzna wyjął telefon z kieszeni i wybił numer. Musiał chwilę odczekać, gdy ktoś z drugiej linii odebrał.
- Cały plan jest zagrożony. Strażniczka Numer Dwa prawdopodobnie tu była lub była w umyśle Strażniczki Numer Jeden. Cały plan się może nie powieść, jeśli, jak twierdzi Strażniczka Numer Jeden, Strażniczka Numer Dwa wyczytała wszystko z umysłu... Tak, proszę pana... Rozumiem... Dobrze, więc odeślę hybrydy i zostawię ją z jej znajomymi.... Dobrze.
Mężczyzna wyszedł z pokoju, niczego nie wyjaśniając. Podeszłam do okna i wyjrzałam za nie, widząc jak on i reszta załogi wraca się do samochodów, a potem znika. Patrzyłam jeszcze chwilę na ulicę, która powoli zalewała się wodą, a potem zyskałam pewność, że nie wrócą.
- Pójdę po kiszone ogórki – oznajmiłam i wyszłam z pomieszczenia. Przeszłam przez korytarz, a potem szłam przez schody, co dwa stopnie się przewracając.
Poszłam do kuchni i wyjęłam z drzwi lodówki słoik z ogórkami. Wzięłam widelec i poszłam do salonu, gdzie usłyszałam gwar. Wiedziałam, że nie kto inny, jak Bella, weźmie mnie w obroty i wypyta o szczegóły. Nie mogłam im jednak wyjaśnić wszystkiego.
Ledwo napotkałam wzrok dziewczyny, ta wstała i rzuciła się na mnie. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Tuliła się do mnie i łkała. Po czym reszta przyjaciółek zaczęła mnie dusić. Nie wiedziałam, czy nie słyszały moich krzyków, czy były obojętne, że umrę, ale nie puszczały mnie. A Carlos i Kendall, którzy widzieli moje marne próby i śmiali się, nie pomogli mi. Z ich min wywnioskowałam, że uważali nas za inne.
Inny nie znaczy lepszy.
Gdy do salonu zszedł Logan z przyjacielem, ktoś zapukał do drzwi.
- Otworzę – wydusiłam, gdy dziewczyny wzdrygnęły się na dźwięk dzwonka.
Poszłam ku drzwiom i poczułam, że nie mogę otworzyć. Stałam tam i patrzyłam nieufnie na białe, ładne drzwi. Minęły dwie, trzy minuty, a drzwi wciąż trzęsły się przez ciężki pukania gościa.

- Otwórz, do cholery! - ryknął rozwścieczony Klaus, a ja westchnęłam z ulgą i to uczyniłam.

2 komentarze:

  1. Rozwaliłaś mnie z:
    a) pokemonami,
    b) biurkiem,
    c) ogórkami kiszonymi.
    Nic dodać, nic ująć ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze cudownie. ;)
    Pisz następny.

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli masz zamiar reklamować siebie, ignorując mnie i moje posty, nie będę Twoim blogiem zainteresowana.
Dziękuję,
RosAlice.