Przez cały tydzień wraz
z Anastazją opłakiwałyśmy Klaudię w kościele. Dzień w dzień
chodziłyśmy na jakiekolwiek msze, by modlić się za jej duszę.
Czułam, że jeśli tego nie zrobię, to będę smażyć się w
piekle na całą wieczność.
Unikałam Maksa. Zgubiłam
się totalnie w swoich uczuciach i nie wiedziałam już, czy go
kocham, czy też nie. Nastka mi powiedziała, że też tak ma, kiedy
spotyka się z kimś, z kim nie powinna, ale chce. Albo z kim
powinna, ale nie chce. Oba warunki wyglądały okropnie na
wspomnienie twarzy Maksa. Był taki piękny... Uwielbiałam go
oglądać, kiedy zasypiał na łące. Czasem robiłam mu jakieś
żarty.
Ale teraz, kiedy Maks
dzwoni i pisze, ja mu nie odpowiadam. Kiedy widzę go przed
kościołem, chowam się za tatą i idę usiąść z rodzicami gdzieś
z tyłu, żeby Maks nie zdążył mnie zobaczyć. Kiedy dostaję
zaproszenie na ognisko, a on tam jest, znikam natychmiastowo,
wyjaśniając innym to błahymi wymówkami.
Dziś wypadała pełnia
księżyca, a wtedy robię się niemożliwa. Ale to dopiero w nocy.
Dopiero słońce wzeszło, a martwe ciało Klaudii miało dziś
spocząć na wieki w miejscowym cmentarzu. Lekarz patomorfolog zrobił
jej sekcję zwłok i sprawdziły się podejrzenia policji – jej
szyję rozszarpało dzikie zwierzę.
Ale już nie myślałam o
tym. Najedzona wyśmienitym śniadaniem zrobionym przez mamę stałam
przed wysokim lustrem i rozczesywałam długie, proste włosy. Moje
spojrzenie było znużone i nieco otępiałe, a oczy przekrwione,
gdyż nie spałam całą noc, płacząc i żałując, że nie
zaprzyjaźniłam się z zmarłą. Miałam na sobie czarną, prostą i
obcisłą sukienkę do połowy ud, a nogi wcisnęłam w szpilki
siostry.
Godzinę przed ceremonią
włączyłam komputer i zalogowałam się na facebook'u. Znaki „[*]”,
walące się po całej społecznościowej tablicy, raziły mnie w
oczy. Niektóre osoby, chcące się nam, elicie, przypodobać,
stworzyły stronki na temat Klaudii albo naszej elitarnej przyjaźni
„aż po śmierć”. Uznałam to za całkowicie żałosne
posunięcie. Same znicze internetowe były dla mnie oznaką kpiny,
nie żałoby. Dlaczego nie ruszą tyłka i nie pójdą na pogrzeb?
- Katerino! –
usłyszałam włoski akcent ojca. Ach, żałowałam, że ja nie
umiałam mówić, jak tato czy moja starsza siostra, Penelopa.
- Już, już –
mruknęłam, wyłączając komputer jednym kliknięciem.
Rodzina Klaudii okazała
się bardzo przyjemnymi osobami. Po uroczystej mszy zaprosili mnie,
Anę i naszych rodziców na stypę. Szłam tam z niemrawą miną.
Maksa nie widziałam w kościele.
Malutka restauracja, na
którą ledwo było stać rodziców nastolatki, była dość
przytulna i ładna. Dalecy krewni rozsiadli się po całej sali,
głośno rozmawiając o dziewczynie, która tak młodo umarła. Raz
po raz ktoś kładł dłoń na moim ramieniu i dziękowało za
przyjście i przyjaźń z Klaudią. Uśmiechałam się, nie chcąc im
mówić, jak naprawdę było.
Ciotka Klaudii zdawała
się znać mego ojca. Z uśmiechem ucałowała go w oba policzki.
- Paolo! Kopę lat, co? -
kobieta była na oko parę lat młodsza od moich rodziców. Była
zbyt ładna i zbyt zadbana. Nie chciałam, żeby w ogóle zbliżała
się do mojego taty. - To twoja młodsza córeczka? Katerina? Ojej,
ale urosłaś! Wypiękniałaś!
Mruknęłam jej coś w
odpowiedzi, kiedy mój tata powitał inną osobę, wujka Klaudii.
Moja mama wyglądała,
jakby to całe miejsce śmierdziało gnojem. Nie dziwię się,
ponieważ ona nienawidziła rodziny Klaudii. I nie zamierzała
udawać, że jest inaczej.
Poszłam do Any, która
oddaliła się od rodziców i stanęła za kolumną.
- Coś się stało?
- Ten głupi blondyn tu
jest i rozmawia z rodzicami Klaudii – szepnęła w odpowiedzi. -
Nie wiem czemu, ale boję się go. Ale on w ogóle nie był
podejrzany w sprawie... Czy to nie dziwne?
Westchnęłam. Szepnęłam
Anie, żeby wymknęła się ze mną z tej stypy. Obie nie czułyśmy
się prawowitymi gośćmi.
Machnęłam ręką
rodzicom, dając im znak, że wychodzę. Kiedy mijałyśmy
przystojniaka, poczułam gęsią skórkę i prąd przepływający mi
przez ciało. Zerknęłam na niego, a on wpatrywał się na mnie, nie
oglądając się na swoich rozmówców.
- Chodź, Kat –
Anastazja szarpnęła mnie dość mocno i poszłam wraz z nią do
drzwi.
Owionął nas bardzo
chłodny wiatr, więc byłyśmy nieco zdziwione. Jednak ja w głębi
duszy dziękowałam za ten wiatr, bo mnie całkowicie ocucił. Czułam
się tam, jak podczas jakiegoś uroku.
- O Boże, to już jest
chore! - jęknęła Ana, a ja spojrzałam w miejsce, w które ona
patrzyła. Blondynka o mocnym makijażu i burzą blond włosów,
która opierała się o sportowy samochód, patrzyła na nas z
uśmiechem psychopatki.
- Po prostu idźmy.
- Nie wydaje ci się, że
to jego siostra albo ktoś w tym stylu? Możemy ją wypytać o niego
albo... - przyjaciółka przerwała, by wziąć wdech. Stała w
miejscu.
- Nie – ucięłam
krótko. - Chodźmy do mnie, Penelopa robi dziś u nas ognisko. Będą
jej znajomi... I twój brat – dodałam z uśmieszkiem. - Musisz go
przecież pilnować, będzie trochę alkoholu.
Anka jęknęłam i przez
całą drogę przeklinała na moją siostrę i jej pełnoletność.
Śmiałam się, obejmując moją przyjaciółkę. Według mojego
sumienia odkupiłam już wszystkie grzechy.
Mijając dom Maksa
zbudowany za czasów pierwszej wojny światowej, poczułam drgnienie.
Ale wiedziałam, że i tak dzisiaj nie mogłabym do niego przyjść.
Chłopak gorzej reagował na pełnię księżyca. Czytałam kiedyś w
Internecie, że niektórzy ludzie tak mają.
Może dlatego wyszły
podania o wilkołakach?
- Będziesz dziś znowu
lunatykować? - spytała mnie przyjaciółka z wahaniem.
- Lunatykować?
Byłam szczerze zdumiona.
Podczas pełni zwykle traciłam przytomność albo mówiłam dziwne
rzeczy w innym języku.
- Pamiętasz, jak dwa
miesiące temu nocowałaś u mnie? Bałaś się pełni, więc
chciałam cię pilnować. A ty wygadywałaś coś o tym, że musisz
iść do lasu, by się z nim spotkać. Nie wiem, o kogo ci chodziło
– powiedziała od razu. - Ale nie mogłam cię obudzić i spadłaś
z podium. No wiesz, w moim pokoju jest podium, na którym jest łóżko.
Wystraszyłam się.
- Myślałam, że tylko
tracę przytomność – jęknęłam. - Zostaniesz u mnie na noc?
- Jasne, jeśli mój brat
się znów nie upije. Wtedy musiałabym go jakoś do domu przemycić,
żeby rodzice nie zauważyli. Od kiedy skończyłaś się z nim
bawić, to czasem lubi się upić mimo wszystko.
Było mi przykro, ale
kiedy drzwi do domu otwarła nam moja siostra, uśmiechnęłam się i
udawałam, że niczego nie było.
Penelopa miała
rozwichrzone włosy i przecierała oczy. Musiała się zdrzemnąć
przed którymś tam z kolei odcinkiem The Walking Dead. Teraz sama
trochę wyglądała jak zombie.
- Przyszłyście mi pomóc
w przygotowaniach? - posłała nam złośliwego buziaka i zagrodziła
nam przejście.
- Nie – odparła moja
towarzyszka i wypięła mojej siostrze język. - Ale chętnie się
zjawimy na imprezce.
- Och, dobrze.
Penelopa, kręcąc
tyłkiem, ruszyła do kuchni. Zahaczyła nogą o stojak na kurtki i
upadła. Nie odważyłam się zaśmiać, ale kiedy zniknęła za
drzwiami, przeklinając, uśmiechnęłam się zjadliwie. Chwilę
potem słychać było, że otwarła lodówkę i coś z niej wyjadała.
- Rodzice zostali na
stypie – poinformowałam ją i poszłam z Aną do mojego pokoju.
Szczerze mówiąc, nie
wiedziałam, co będziemy robić. Grać w The Sims? Od lat tego nie
robimy. Kiedy ukończyłyśmy trzynaście lat i zrozumiałyśmy, że
wokół nas roi się od ludzi, którzy chcą się z nami
zaprzyjaźnić, zaprzestałyśmy temu i zaczęłyśmy organizować
prawie co wieczór ciche imprezki, zapraszając coraz to inne osoby.
Z paroma poczułyśmy więź i tak powstała nasza paczka. Ja, Ana,
Maciek, Sandra, Tomek, Marcin i Tobiasz.
Ale paczka się
rozsypała. Teraz wszystko wokół nich się kręciło, bo żyli
dalej, nie zatrzymywali się jak my. Nie dzwonili do nas ani jednego
razu. Nie żebym odebrała. Jak mam ignorować Maksa, to innych też.
Usiadłam na miękkim
dywanie pośrodku pokoju i jęknęłam cicho. Kiedy Ana posłusznie
usiadła obok mnie, czułam jak coś we mnie narastało. Odczuwałam
przy tym wielki ból.
- Ana, po raz setny
przepraszam cię za to, jaka byłam jeszcze niedawno –
powiedziałam, ocierając łzy. Dziś była pełnia, bez sprawdzania
to czułam. Przez łzy, ból, przewrażliwienie... - Aż zdziwiłam
się, że ot tak mi przebaczyłaś.
- W sumie wtedy nie
przebaczyłam ci do końca – odrzekła, uśmiechając się
przepraszająco. - Też muszę cię przeprosić, bo przez całe lata
cię okłamywałam. Nigdy nie byłam imprezowa – szepnęła i
zwiesiła głowę, jakby wyznała mi najgorszy grzech. Potem
podniosła głowę i się zaśmiała. Odwzajemniłam jej wesołość.
Przez godzinę
przepraszałyśmy się nawzajem, wyznając kłamstwa i oszustwa.
Szturchnęłam ją, mówiąc „ej”, kiedy wyznała, że mój
pierwszy chłopak, Tobiasz, zdradzał mnie akurat z nią. Wyznała,
że przez te jego oczy nie miała wyrzutów sumienia.
Po jakimś czasie temat
zmienił się. Nastrój także. Zaczęłyśmy z powagą wspominać
tamten wieczór, kiedy Klaudia została rozszarpana przez zwierzę.
- Módlmy się, żeby się
nie okazało, iż ten blondynek jest psychopatycznym mordercą –
powiedziałam, kiedy słońce znikło za czubkami drzew. - Nie wiem,
co się ze mną dzieje, kiedy spotykam jego spojrzenie. Czuję się
naelektryzowana, jest mi wtedy gorąco i dziwnie przyjemnie. Może to
jest miłość? Hm... To by była całkiem niezła ironia. Bo chyba
kocham faceta, który zabił Klaudię, którą zaś niezbyt za jej
życia lubiłam.
- Albo to miłość, albo
udar słoneczny – stwierdziła moja przyjaciółka, a potem się
skrzywiła. - Oby twoja siostra już rozpoczęła ognisko. Potrzebuję
czegoś mocnego.
Dziewczyna wstała,
wyprostowała kończyny i lekko ziewnęła.
- Nie sądzę, żeby nam
pozwoliła...
- No coś ty! Mamy już
dawno skończone siedemnaście lat. Nie mylę się? A może tak?
- Ale ona... Wiesz, jaka
jest – mruknęłam, przewracając oczami. - Nigdy mi nie da
alkoholu do ręki. Nawet, gdybym miała sto lat.
Ana otworzyła usta,
chcąc się ze mną kłócić, ale w tej samej chwili do naszych uszu
dobiegł głos Penelopy:
- Dziewczyny! Ktoś do
was przyszedł!
- Kto... - zaczęła moja
przyjaciółka, ale podniosłam rękę, by ją uciszyć.
Zeszłyśmy po schodach,
uważając na każdy stopień, gdyż nikt nie zapalił światła.
Cicho przeklinałam na moją siostrę, że ugościła kogoś w
ciemnościach. Że pozostawiła tą osobę samą.
Zauważyłam w lustrze na
korytarzu odbijał się obraz ognia. Czyli przynajmniej Łukasz już
jest. Może jest ktoś jeszcze, choć nie jest aż tak ciemno?
Przy wejściu do salonu
stała oparta o ścianę Sandra. Jej rude włosy i wesołe ogniki w
oczach jakby rozświetliły cały dom, a długie nogi i zgrabne ciało
wygięło się wdzięcznie. Wyglądała jak jakaś supermodelka
wyjęta z okładki. Nawet ułożenie jej włosów wyglądało na
dopracowane.
Rzuciłam się do niej,
by ją objąć, a ona zaśmiała się dźwięcznie.
- Kat, myślałam, że
już nas olałaś. A tu proszę, jedyną Anę nie zignorowałaś
kompletnie.
- Przepraszam,
przepraszam, przepraszam – szepnęłam w jej bujne włosy. Znów
załkałam. - Musiałam wszystko uporządkować. Zgubiłam się sama
w sobie.
- Ale będzie dobrze –
zapowiedziała brunetka za mną. - Jeśli już nie jest. Ja ci
mówiłam, że to przez tego Maksa. Zawrócił jej w głowie na
moment, ale wróciła.
- Bez niego, ma się
rozumieć? - Sandra puściła mnie z objęć z uśmiechem. - Nikt go
nie lubi, jest dziwny i...
- Ja też jestem dziwna!
- zaprotestowałam. - Ile razy mam wam mówić o pełni księżyca?
Przez pełnię robię się przewrażliwiona, inna. Zupełnie inna.
Czuję coś w sobie... Jakbym była skrzynią skarbów, pełna czegoś
nieznanego w środku.
Sandra wymieniła
spojrzenie z Aną i obie parsknęły śmiechem. Potem Sandra
delikatnie szturchnęła mnie w ramię.
- Oj, daj spokój. Zaraz
zacznę wierzyć, że jesteś wilkołakiem. A wiesz, mam dużo
srebrnych bransoletek.
Położyłam dłoń na
czole, biorąc dwa głębokie wdechy. Jak mogłam zapomnieć,
dlaczego mnie irytowały? Bo kiedy wszyscy razem byli, to próbowali
się popisywać, żeby pokazać, jak to zasługują na miejsce w
paczce. Dlaczego Ana znów udaje, że jest luzacka? Czemu teraz,
kiedy przeszłyśmy tyle trudnych dni i rozmów? No, bez przesady!
Dziewczyna prawdopodobnie
wyczuła moją irytację, bo zaproponowała pójście na dwór. Ale
Sandra nie dawała za wygraną.
- Ale przecież jak
wzejdzie księżyc, to Kat może mnie ugryźć! - Położyła
niewinnie dłoń na szyi. Ana nieco mocniej niż zwykle dała jej
kuksańca w bok. - No co? Przecież wiecie, że żartuję.
Na dworze było jednak
sporo ludzi. Ale milczeli, jakby nie chcieli nam zakłócić rozmowę.
Dopiero kiedy moja stopa dotknęła zielonej, miękkiej trawy, ktoś
do mnie podszedł, a wokół rozbrzmiał gwar.
- Siostra, daj nam
chwilkę – zabrzmiał głos Łukasza. Myślałam, że Ana zaraz coś
mu powie, ale tego nie zrobiła. Chyba pierwszy raz w życiu.
- Łukasz, co robisz...?
- zaczęłam, marszcząc brwi. Sandra wierciła wzrokiem w tył głowy
Łukasza, jakby chcąc nim kontrolować.
- Twoja i mojej siostry
przyjaciółka zmarła, a równie dobrze mogłyście to być wy –
wykrztusił jednym tchem. - Już zrobiłem kazanie siostrze, tobie
nie zamierzam... Chcę ci tylko powiedzieć, że nigdy nie przestałem
cię lubić. Wiem, że Penelopa jest przez to wściekła, bo dla niej
cztery lata to o cztery lata za dużo...
Przybliżyłam nos do
jego ust, by wyczuć zapach odrobiny alkoholu, by mieć znak, że
jest pijany, ale nie poczułam nic prócz mięty. On zrozumiał to
inaczej. Nachylił się bardziej i nasze usta się spotkało. Nie
trwało to dłużej niż dwie sekundzie, kiedy ja go odepchnęłam
lekko, żeby nikt tego zajścia nie zauważył.
- Przepraszam, ale ja...
nie – powiedziałam. Dlaczego oni nie mogli zrozumieć, że ich nie
kocham? Że to, co czuję do Maksa też nie jest miłością? Albo
jest, tylko zachwianą... I nieco dziwną. Albo inną niż sądzę.
Wróciłam do domu i
pobiegłam na piętro prosto do mojego pokoju, gdzie się zamknęłam.
Odsunęłam łóżko i uklękłam przy moim schowku. Z roztargnieniem
przeszukałam mój schowek. Ostatnio chodziłam z pamiętnikiem
prawie wszędzie. Od dwóch dni nie potrafię go znaleźć i z
nadzieją dzień w dzień odwiedzam te same miejsca. Nic, oprócz
moich starych, nic niewartych pamiętników. W tym ostatnim pisałam
o morderstwie, o pełni, o tym przystojniaku... Nawet przy moich
słabych zdolnościach malarskim raz w nocy udało mi się na kartce
odzwierciedlić jego wizerunek. To on miał największe wartości,
nawet jeśli niektóre pisały o ustach Łukasza, czy o nowym
przyjacielu, Maksie. Wtedy często pisałam o nich i obaj mieli w
sumie swoje odrębne pamiętniki.
Uklękłam na zakurzonej
podłodze przed skrytką. Czemu tak nie zostało? Czemu nie mogę być
z Łukaszem, chwalić się nim całej szkole, a przyjaźń z Maksem
jest tylko przyjaźnią? Boże, jaka ja byłam głupia!
Nie wiedziałam, jak
długo przeszukiwałam pokój, ale ściemniło się i nagle pojawiło
się srebrne światło. No nie.
Ból głowy i nagła
senność przeraziły mnie. Jakby księżyc kontrolował mnie,
usiłował uczynić mnie słabą i sobie poddaną. A ja nie
potrafiłam z tym walczyć, bo nie szło z tym walczyć. Z dziwną
chęcią położenia się spać usiadłam na łóżku i pogładziłam
kołdrę.
Wiedząc co nastąpi,
zasnęłam.
_________________________
Teraz rozdziały będą krótsze. Dzisiejszy jest taki o niczym, jak patrzę, ale żeby nie było za szybko, to go dodałam. Następny będzie z akcją ;)
_________________________
Teraz rozdziały będą krótsze. Dzisiejszy jest taki o niczym, jak patrzę, ale żeby nie było za szybko, to go dodałam. Następny będzie z akcją ;)
Eeee. Zero akcji... I ja już nie ogarniam Kat... NUDAAA. Zero zombie!!
OdpowiedzUsuńZero akcji? To dopiero drugi rozdział. Trzeba poczekać. Czekam na nn! Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisany rozdział. Jeśli mam się do czegokolwiek przyczepić, to tylko do literówki w zdaniu "...nasze usta się spotkało". A teraz przejdą do zawartości rozdziału.
Kat jest lekko popaprana. Ale to chyba Twój zamysł, prawda? Rozchwiana bohaterka która nie wie czego chce. A może dziewczyna się zwyczajnie pogubiła? Pogubiła w uczuciach. No bo nie ogarniam jak można nie wiedzieć czy się kogoś kocha czy nie? No ludzie! Nie wie czy kocha Maksa. Na Boga, to niech przestanie go zwodzić!
Niemiłosiernie rozbawiło mnie zdanie "Moja mama wyglądała, jakby to całe miejsce śmierdziało gnojem." Ha,ha,ha, Nomarlnie padłam i nie wstaję! :D
Dlaczego do diaska pełnia tak działa na Kat?? Utraty przytomności, mówienie w innych językach, to dziwne zachowanie... Strasznie podoba mi się, że nic nie podajesz na tacy, ale równocześnie wściekam się, że nic nie wiem :D Czy Kate jest wilkołakiem albo coś w ten deseń? No i czy przystojniak to rzeczywiście morderca? No i właściwie czemu Łukasz wciąz tak działa na główną bohaterkę? Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału!
Pozdrawiam serdecznie
W następnym rozdziale jest troszkę o genezie Kat. Z czasem dowiecie się więcej ^^
UsuńA Łukasz i Maks jeszcze staną przed Kat i Kat wybierze kogo kocha. Ciekawe, kto zgadnie..
Tak czy siak dziękuję! :D
Wiesz, sorki, ale literówka "i nasze usta się spotkało. Nie trwało to dłużej niż dwie sekundzie, " w takim momencie padły nawet dwie ;p
OdpowiedzUsuńps. na Antarktydzie wczoraj,
Harry Potter i Hardodziób dziś - wierszem, a Versemovie zaprasza
Oj tam xD przynajmniej można się ze mnie pośmiać
Usuń"dwie sekundzie" mnie rozwalają. Ja to napisałam? O.o
Hejo;*
OdpowiedzUsuńRozdział wcale nie był nudny ;).Nie każda notka musi trzymać w napięciu by być ciekawa,ta też była super.Ta pełnia nie daje mi spokoju,czemu Kat tak na nią reaguję?,mówi w innych językach...to zdanie mnie mega zaciekawiło.Ona musi coś w sobie mieć...mam nadzieje że w krótce się dowie co to.Dziwiła mnie też obecność tego chłopaka na stypie,przecież on znał ją tylko kilka godzin.Łukasz ją pocałował!,w sumie sama nie wiem czy to dobrze czy źle,ona nawet tego nie wie xD ,nie umie określić swoich uczuć.
Wspaniały tekst!.Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3 w wolnej chwili zapraszam do siebie http://alice--a.blog.pl/
Alice~~^^