06 stycznia 2014

Rozdział 2. Pełnia księżyca.

Przez cały tydzień wraz z Anastazją opłakiwałyśmy Klaudię w kościele. Dzień w dzień chodziłyśmy na jakiekolwiek msze, by modlić się za jej duszę. Czułam, że jeśli tego nie zrobię, to będę smażyć się w piekle na całą wieczność.
Unikałam Maksa. Zgubiłam się totalnie w swoich uczuciach i nie wiedziałam już, czy go kocham, czy też nie. Nastka mi powiedziała, że też tak ma, kiedy spotyka się z kimś, z kim nie powinna, ale chce. Albo z kim powinna, ale nie chce. Oba warunki wyglądały okropnie na wspomnienie twarzy Maksa. Był taki piękny... Uwielbiałam go oglądać, kiedy zasypiał na łące. Czasem robiłam mu jakieś żarty.
Ale teraz, kiedy Maks dzwoni i pisze, ja mu nie odpowiadam. Kiedy widzę go przed kościołem, chowam się za tatą i idę usiąść z rodzicami gdzieś z tyłu, żeby Maks nie zdążył mnie zobaczyć. Kiedy dostaję zaproszenie na ognisko, a on tam jest, znikam natychmiastowo, wyjaśniając innym to błahymi wymówkami.
Dziś wypadała pełnia księżyca, a wtedy robię się niemożliwa. Ale to dopiero w nocy. Dopiero słońce wzeszło, a martwe ciało Klaudii miało dziś spocząć na wieki w miejscowym cmentarzu. Lekarz patomorfolog zrobił jej sekcję zwłok i sprawdziły się podejrzenia policji – jej szyję rozszarpało dzikie zwierzę.
Ale już nie myślałam o tym. Najedzona wyśmienitym śniadaniem zrobionym przez mamę stałam przed wysokim lustrem i rozczesywałam długie, proste włosy. Moje spojrzenie było znużone i nieco otępiałe, a oczy przekrwione, gdyż nie spałam całą noc, płacząc i żałując, że nie zaprzyjaźniłam się z zmarłą. Miałam na sobie czarną, prostą i obcisłą sukienkę do połowy ud, a nogi wcisnęłam w szpilki siostry.
Godzinę przed ceremonią włączyłam komputer i zalogowałam się na facebook'u. Znaki „[*]”, walące się po całej społecznościowej tablicy, raziły mnie w oczy. Niektóre osoby, chcące się nam, elicie, przypodobać, stworzyły stronki na temat Klaudii albo naszej elitarnej przyjaźni „aż po śmierć”. Uznałam to za całkowicie żałosne posunięcie. Same znicze internetowe były dla mnie oznaką kpiny, nie żałoby. Dlaczego nie ruszą tyłka i nie pójdą na pogrzeb?
- Katerino! – usłyszałam włoski akcent ojca. Ach, żałowałam, że ja nie umiałam mówić, jak tato czy moja starsza siostra, Penelopa.
- Już, już – mruknęłam, wyłączając komputer jednym kliknięciem.

Rodzina Klaudii okazała się bardzo przyjemnymi osobami. Po uroczystej mszy zaprosili mnie, Anę i naszych rodziców na stypę. Szłam tam z niemrawą miną. Maksa nie widziałam w kościele.
Malutka restauracja, na którą ledwo było stać rodziców nastolatki, była dość przytulna i ładna. Dalecy krewni rozsiadli się po całej sali, głośno rozmawiając o dziewczynie, która tak młodo umarła. Raz po raz ktoś kładł dłoń na moim ramieniu i dziękowało za przyjście i przyjaźń z Klaudią. Uśmiechałam się, nie chcąc im mówić, jak naprawdę było.
Ciotka Klaudii zdawała się znać mego ojca. Z uśmiechem ucałowała go w oba policzki.
- Paolo! Kopę lat, co? - kobieta była na oko parę lat młodsza od moich rodziców. Była zbyt ładna i zbyt zadbana. Nie chciałam, żeby w ogóle zbliżała się do mojego taty. - To twoja młodsza córeczka? Katerina? Ojej, ale urosłaś! Wypiękniałaś!
Mruknęłam jej coś w odpowiedzi, kiedy mój tata powitał inną osobę, wujka Klaudii.
Moja mama wyglądała, jakby to całe miejsce śmierdziało gnojem. Nie dziwię się, ponieważ ona nienawidziła rodziny Klaudii. I nie zamierzała udawać, że jest inaczej.
Poszłam do Any, która oddaliła się od rodziców i stanęła za kolumną.
- Coś się stało?
- Ten głupi blondyn tu jest i rozmawia z rodzicami Klaudii – szepnęła w odpowiedzi. - Nie wiem czemu, ale boję się go. Ale on w ogóle nie był podejrzany w sprawie... Czy to nie dziwne?
Westchnęłam. Szepnęłam Anie, żeby wymknęła się ze mną z tej stypy. Obie nie czułyśmy się prawowitymi gośćmi.
Machnęłam ręką rodzicom, dając im znak, że wychodzę. Kiedy mijałyśmy przystojniaka, poczułam gęsią skórkę i prąd przepływający mi przez ciało. Zerknęłam na niego, a on wpatrywał się na mnie, nie oglądając się na swoich rozmówców.
- Chodź, Kat – Anastazja szarpnęła mnie dość mocno i poszłam wraz z nią do drzwi.
Owionął nas bardzo chłodny wiatr, więc byłyśmy nieco zdziwione. Jednak ja w głębi duszy dziękowałam za ten wiatr, bo mnie całkowicie ocucił. Czułam się tam, jak podczas jakiegoś uroku.
- O Boże, to już jest chore! - jęknęła Ana, a ja spojrzałam w miejsce, w które ona patrzyła. Blondynka o mocnym makijażu i burzą blond włosów, która opierała się o sportowy samochód, patrzyła na nas z uśmiechem psychopatki.
- Po prostu idźmy.
- Nie wydaje ci się, że to jego siostra albo ktoś w tym stylu? Możemy ją wypytać o niego albo... - przyjaciółka przerwała, by wziąć wdech. Stała w miejscu.
- Nie – ucięłam krótko. - Chodźmy do mnie, Penelopa robi dziś u nas ognisko. Będą jej znajomi... I twój brat – dodałam z uśmieszkiem. - Musisz go przecież pilnować, będzie trochę alkoholu.
Anka jęknęłam i przez całą drogę przeklinała na moją siostrę i jej pełnoletność. Śmiałam się, obejmując moją przyjaciółkę. Według mojego sumienia odkupiłam już wszystkie grzechy.
Mijając dom Maksa zbudowany za czasów pierwszej wojny światowej, poczułam drgnienie. Ale wiedziałam, że i tak dzisiaj nie mogłabym do niego przyjść. Chłopak gorzej reagował na pełnię księżyca. Czytałam kiedyś w Internecie, że niektórzy ludzie tak mają.
Może dlatego wyszły podania o wilkołakach?
- Będziesz dziś znowu lunatykować? - spytała mnie przyjaciółka z wahaniem.
- Lunatykować?
Byłam szczerze zdumiona. Podczas pełni zwykle traciłam przytomność albo mówiłam dziwne rzeczy w innym języku.
- Pamiętasz, jak dwa miesiące temu nocowałaś u mnie? Bałaś się pełni, więc chciałam cię pilnować. A ty wygadywałaś coś o tym, że musisz iść do lasu, by się z nim spotkać. Nie wiem, o kogo ci chodziło – powiedziała od razu. - Ale nie mogłam cię obudzić i spadłaś z podium. No wiesz, w moim pokoju jest podium, na którym jest łóżko.
Wystraszyłam się.
- Myślałam, że tylko tracę przytomność – jęknęłam. - Zostaniesz u mnie na noc?
- Jasne, jeśli mój brat się znów nie upije. Wtedy musiałabym go jakoś do domu przemycić, żeby rodzice nie zauważyli. Od kiedy skończyłaś się z nim bawić, to czasem lubi się upić mimo wszystko.
Było mi przykro, ale kiedy drzwi do domu otwarła nam moja siostra, uśmiechnęłam się i udawałam, że niczego nie było.
Penelopa miała rozwichrzone włosy i przecierała oczy. Musiała się zdrzemnąć przed którymś tam z kolei odcinkiem The Walking Dead. Teraz sama trochę wyglądała jak zombie.
- Przyszłyście mi pomóc w przygotowaniach? - posłała nam złośliwego buziaka i zagrodziła nam przejście.
- Nie – odparła moja towarzyszka i wypięła mojej siostrze język. - Ale chętnie się zjawimy na imprezce.
- Och, dobrze.
Penelopa, kręcąc tyłkiem, ruszyła do kuchni. Zahaczyła nogą o stojak na kurtki i upadła. Nie odważyłam się zaśmiać, ale kiedy zniknęła za drzwiami, przeklinając, uśmiechnęłam się zjadliwie. Chwilę potem słychać było, że otwarła lodówkę i coś z niej wyjadała.
- Rodzice zostali na stypie – poinformowałam ją i poszłam z Aną do mojego pokoju.
Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co będziemy robić. Grać w The Sims? Od lat tego nie robimy. Kiedy ukończyłyśmy trzynaście lat i zrozumiałyśmy, że wokół nas roi się od ludzi, którzy chcą się z nami zaprzyjaźnić, zaprzestałyśmy temu i zaczęłyśmy organizować prawie co wieczór ciche imprezki, zapraszając coraz to inne osoby. Z paroma poczułyśmy więź i tak powstała nasza paczka. Ja, Ana, Maciek, Sandra, Tomek, Marcin i Tobiasz.
Ale paczka się rozsypała. Teraz wszystko wokół nich się kręciło, bo żyli dalej, nie zatrzymywali się jak my. Nie dzwonili do nas ani jednego razu. Nie żebym odebrała. Jak mam ignorować Maksa, to innych też.
Usiadłam na miękkim dywanie pośrodku pokoju i jęknęłam cicho. Kiedy Ana posłusznie usiadła obok mnie, czułam jak coś we mnie narastało. Odczuwałam przy tym wielki ból.
- Ana, po raz setny przepraszam cię za to, jaka byłam jeszcze niedawno – powiedziałam, ocierając łzy. Dziś była pełnia, bez sprawdzania to czułam. Przez łzy, ból, przewrażliwienie... - Aż zdziwiłam się, że ot tak mi przebaczyłaś.
- W sumie wtedy nie przebaczyłam ci do końca – odrzekła, uśmiechając się przepraszająco. - Też muszę cię przeprosić, bo przez całe lata cię okłamywałam. Nigdy nie byłam imprezowa – szepnęła i zwiesiła głowę, jakby wyznała mi najgorszy grzech. Potem podniosła głowę i się zaśmiała. Odwzajemniłam jej wesołość.
Przez godzinę przepraszałyśmy się nawzajem, wyznając kłamstwa i oszustwa. Szturchnęłam ją, mówiąc „ej”, kiedy wyznała, że mój pierwszy chłopak, Tobiasz, zdradzał mnie akurat z nią. Wyznała, że przez te jego oczy nie miała wyrzutów sumienia.
Po jakimś czasie temat zmienił się. Nastrój także. Zaczęłyśmy z powagą wspominać tamten wieczór, kiedy Klaudia została rozszarpana przez zwierzę.
- Módlmy się, żeby się nie okazało, iż ten blondynek jest psychopatycznym mordercą – powiedziałam, kiedy słońce znikło za czubkami drzew. - Nie wiem, co się ze mną dzieje, kiedy spotykam jego spojrzenie. Czuję się naelektryzowana, jest mi wtedy gorąco i dziwnie przyjemnie. Może to jest miłość? Hm... To by była całkiem niezła ironia. Bo chyba kocham faceta, który zabił Klaudię, którą zaś niezbyt za jej życia lubiłam.
- Albo to miłość, albo udar słoneczny – stwierdziła moja przyjaciółka, a potem się skrzywiła. - Oby twoja siostra już rozpoczęła ognisko. Potrzebuję czegoś mocnego.
Dziewczyna wstała, wyprostowała kończyny i lekko ziewnęła.
- Nie sądzę, żeby nam pozwoliła...
- No coś ty! Mamy już dawno skończone siedemnaście lat. Nie mylę się? A może tak?
- Ale ona... Wiesz, jaka jest – mruknęłam, przewracając oczami. - Nigdy mi nie da alkoholu do ręki. Nawet, gdybym miała sto lat.
Ana otworzyła usta, chcąc się ze mną kłócić, ale w tej samej chwili do naszych uszu dobiegł głos Penelopy:
- Dziewczyny! Ktoś do was przyszedł!
- Kto... - zaczęła moja przyjaciółka, ale podniosłam rękę, by ją uciszyć.
Zeszłyśmy po schodach, uważając na każdy stopień, gdyż nikt nie zapalił światła. Cicho przeklinałam na moją siostrę, że ugościła kogoś w ciemnościach. Że pozostawiła tą osobę samą.
Zauważyłam w lustrze na korytarzu odbijał się obraz ognia. Czyli przynajmniej Łukasz już jest. Może jest ktoś jeszcze, choć nie jest aż tak ciemno?
Przy wejściu do salonu stała oparta o ścianę Sandra. Jej rude włosy i wesołe ogniki w oczach jakby rozświetliły cały dom, a długie nogi i zgrabne ciało wygięło się wdzięcznie. Wyglądała jak jakaś supermodelka wyjęta z okładki. Nawet ułożenie jej włosów wyglądało na dopracowane.
Rzuciłam się do niej, by ją objąć, a ona zaśmiała się dźwięcznie.
- Kat, myślałam, że już nas olałaś. A tu proszę, jedyną Anę nie zignorowałaś kompletnie.
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam – szepnęłam w jej bujne włosy. Znów załkałam. - Musiałam wszystko uporządkować. Zgubiłam się sama w sobie.
- Ale będzie dobrze – zapowiedziała brunetka za mną. - Jeśli już nie jest. Ja ci mówiłam, że to przez tego Maksa. Zawrócił jej w głowie na moment, ale wróciła.
- Bez niego, ma się rozumieć? - Sandra puściła mnie z objęć z uśmiechem. - Nikt go nie lubi, jest dziwny i...
- Ja też jestem dziwna! - zaprotestowałam. - Ile razy mam wam mówić o pełni księżyca? Przez pełnię robię się przewrażliwiona, inna. Zupełnie inna. Czuję coś w sobie... Jakbym była skrzynią skarbów, pełna czegoś nieznanego w środku.
Sandra wymieniła spojrzenie z Aną i obie parsknęły śmiechem. Potem Sandra delikatnie szturchnęła mnie w ramię.
- Oj, daj spokój. Zaraz zacznę wierzyć, że jesteś wilkołakiem. A wiesz, mam dużo srebrnych bransoletek.
Położyłam dłoń na czole, biorąc dwa głębokie wdechy. Jak mogłam zapomnieć, dlaczego mnie irytowały? Bo kiedy wszyscy razem byli, to próbowali się popisywać, żeby pokazać, jak to zasługują na miejsce w paczce. Dlaczego Ana znów udaje, że jest luzacka? Czemu teraz, kiedy przeszłyśmy tyle trudnych dni i rozmów? No, bez przesady!
Dziewczyna prawdopodobnie wyczuła moją irytację, bo zaproponowała pójście na dwór. Ale Sandra nie dawała za wygraną.
- Ale przecież jak wzejdzie księżyc, to Kat może mnie ugryźć! - Położyła niewinnie dłoń na szyi. Ana nieco mocniej niż zwykle dała jej kuksańca w bok. - No co? Przecież wiecie, że żartuję.
Na dworze było jednak sporo ludzi. Ale milczeli, jakby nie chcieli nam zakłócić rozmowę. Dopiero kiedy moja stopa dotknęła zielonej, miękkiej trawy, ktoś do mnie podszedł, a wokół rozbrzmiał gwar.
- Siostra, daj nam chwilkę – zabrzmiał głos Łukasza. Myślałam, że Ana zaraz coś mu powie, ale tego nie zrobiła. Chyba pierwszy raz w życiu.
- Łukasz, co robisz...? - zaczęłam, marszcząc brwi. Sandra wierciła wzrokiem w tył głowy Łukasza, jakby chcąc nim kontrolować.
- Twoja i mojej siostry przyjaciółka zmarła, a równie dobrze mogłyście to być wy – wykrztusił jednym tchem. - Już zrobiłem kazanie siostrze, tobie nie zamierzam... Chcę ci tylko powiedzieć, że nigdy nie przestałem cię lubić. Wiem, że Penelopa jest przez to wściekła, bo dla niej cztery lata to o cztery lata za dużo...
Przybliżyłam nos do jego ust, by wyczuć zapach odrobiny alkoholu, by mieć znak, że jest pijany, ale nie poczułam nic prócz mięty. On zrozumiał to inaczej. Nachylił się bardziej i nasze usta się spotkało. Nie trwało to dłużej niż dwie sekundzie, kiedy ja go odepchnęłam lekko, żeby nikt tego zajścia nie zauważył.
- Przepraszam, ale ja... nie – powiedziałam. Dlaczego oni nie mogli zrozumieć, że ich nie kocham? Że to, co czuję do Maksa też nie jest miłością? Albo jest, tylko zachwianą... I nieco dziwną. Albo inną niż sądzę.
Wróciłam do domu i pobiegłam na piętro prosto do mojego pokoju, gdzie się zamknęłam. Odsunęłam łóżko i uklękłam przy moim schowku. Z roztargnieniem przeszukałam mój schowek. Ostatnio chodziłam z pamiętnikiem prawie wszędzie. Od dwóch dni nie potrafię go znaleźć i z nadzieją dzień w dzień odwiedzam te same miejsca. Nic, oprócz moich starych, nic niewartych pamiętników. W tym ostatnim pisałam o morderstwie, o pełni, o tym przystojniaku... Nawet przy moich słabych zdolnościach malarskim raz w nocy udało mi się na kartce odzwierciedlić jego wizerunek. To on miał największe wartości, nawet jeśli niektóre pisały o ustach Łukasza, czy o nowym przyjacielu, Maksie. Wtedy często pisałam o nich i obaj mieli w sumie swoje odrębne pamiętniki.
Uklękłam na zakurzonej podłodze przed skrytką. Czemu tak nie zostało? Czemu nie mogę być z Łukaszem, chwalić się nim całej szkole, a przyjaźń z Maksem jest tylko przyjaźnią? Boże, jaka ja byłam głupia!
Nie wiedziałam, jak długo przeszukiwałam pokój, ale ściemniło się i nagle pojawiło się srebrne światło. No nie.
Ból głowy i nagła senność przeraziły mnie. Jakby księżyc kontrolował mnie, usiłował uczynić mnie słabą i sobie poddaną. A ja nie potrafiłam z tym walczyć, bo nie szło z tym walczyć. Z dziwną chęcią położenia się spać usiadłam na łóżku i pogładziłam kołdrę.
Wiedząc co nastąpi, zasnęłam.
_________________________
Teraz rozdziały będą krótsze. Dzisiejszy jest taki o niczym, jak patrzę, ale żeby nie było za szybko, to go dodałam. Następny będzie z akcją ;)

7 komentarzy:

  1. Eeee. Zero akcji... I ja już nie ogarniam Kat... NUDAAA. Zero zombie!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zero akcji? To dopiero drugi rozdział. Trzeba poczekać. Czekam na nn! Rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka!

    Bardzo dobrze napisany rozdział. Jeśli mam się do czegokolwiek przyczepić, to tylko do literówki w zdaniu "...nasze usta się spotkało". A teraz przejdą do zawartości rozdziału.
    Kat jest lekko popaprana. Ale to chyba Twój zamysł, prawda? Rozchwiana bohaterka która nie wie czego chce. A może dziewczyna się zwyczajnie pogubiła? Pogubiła w uczuciach. No bo nie ogarniam jak można nie wiedzieć czy się kogoś kocha czy nie? No ludzie! Nie wie czy kocha Maksa. Na Boga, to niech przestanie go zwodzić!
    Niemiłosiernie rozbawiło mnie zdanie "Moja mama wyglądała, jakby to całe miejsce śmierdziało gnojem." Ha,ha,ha, Nomarlnie padłam i nie wstaję! :D
    Dlaczego do diaska pełnia tak działa na Kat?? Utraty przytomności, mówienie w innych językach, to dziwne zachowanie... Strasznie podoba mi się, że nic nie podajesz na tacy, ale równocześnie wściekam się, że nic nie wiem :D Czy Kate jest wilkołakiem albo coś w ten deseń? No i czy przystojniak to rzeczywiście morderca? No i właściwie czemu Łukasz wciąz tak działa na główną bohaterkę? Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale jest troszkę o genezie Kat. Z czasem dowiecie się więcej ^^
      A Łukasz i Maks jeszcze staną przed Kat i Kat wybierze kogo kocha. Ciekawe, kto zgadnie..
      Tak czy siak dziękuję! :D

      Usuń
  4. Wiesz, sorki, ale literówka "i nasze usta się spotkało. Nie trwało to dłużej niż dwie sekundzie, " w takim momencie padły nawet dwie ;p
    ps. na Antarktydzie wczoraj,
    Harry Potter i Hardodziób dziś - wierszem, a Versemovie zaprasza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam xD przynajmniej można się ze mnie pośmiać
      "dwie sekundzie" mnie rozwalają. Ja to napisałam? O.o

      Usuń
  5. Hejo;*
    Rozdział wcale nie był nudny ;).Nie każda notka musi trzymać w napięciu by być ciekawa,ta też była super.Ta pełnia nie daje mi spokoju,czemu Kat tak na nią reaguję?,mówi w innych językach...to zdanie mnie mega zaciekawiło.Ona musi coś w sobie mieć...mam nadzieje że w krótce się dowie co to.Dziwiła mnie też obecność tego chłopaka na stypie,przecież on znał ją tylko kilka godzin.Łukasz ją pocałował!,w sumie sama nie wiem czy to dobrze czy źle,ona nawet tego nie wie xD ,nie umie określić swoich uczuć.
    Wspaniały tekst!.Serdecznie pozdrawiam.Całuję<3 w wolnej chwili zapraszam do siebie http://alice--a.blog.pl/
    Alice~~^^

    OdpowiedzUsuń

Jeżeli masz zamiar reklamować siebie, ignorując mnie i moje posty, nie będę Twoim blogiem zainteresowana.
Dziękuję,
RosAlice.