Leżałam w kałuży krwi
półprzytomna. Próbowałam wstać, ale za każdym razem głowa
opadała w dół. Czułam silny ból w udzie, jakby milion igieł
wbiło mi się w tamto miejsce. Nie widziałam rany, ale musiała być
dość niebezpieczna. Czułam, jak ubranie nasiąknęło ciepłą
cieczą.
Jakieś zębiska
delikatnie chwyciły mnie za nadgarstek i ciągnęły ze sobą.
Mówiłam coś pod nosem, sama nie wiedząc co.
Znów czułam osłabienie,
senność. Ciężkie powieki opadały, uniemożliwiając widzenia, i
chyba nawet ziewnęłam. Nie byłam pewna niczego, co widziałam w
tej chwili.
Wilk zawędrował ze mną
aż pod kominek. Poczułam ciepło ognia na lewym policzku. Walczyło
z sennością, mówiło mi: Wstań! Nie poddawaj się! Ale
równie dobrze mógł być to krzyk biedronki. Zignorowałam to.
Ucisk zelżał, a potem
nie czułam już kłucia przy dłoniach. Nade mną znalazł się pysk
i poczciwe, złote oczy wilka. Patrzył na mnie tak mądrze, że aż
się zawstydziłam. Głupio mi było, bo się dałam złapać temu
wielkiemu, zdziczałemu psu, a on jakby się dziwił, że tak łatwo
poszło.
Nagle pysk schował się
w twarzy, sierść odpadła od skóry istoty. Oczy przemieniły się
w śliczny błękit przypominający karaibskie wody. Podniosłam dłoń
i ujęłam śniady policzek nastolatka. Miał z dwanaście lub
trzynaście lat. Niewiarygodne, jak od niego inna była postać
wilka. Wilk był szary, wydawał się stary i poczciwy, jako człowiek
był młodym, cierpiącym i smutnym dzieckiem.
- Kim jesteś i kto ci to
zrobił? - zapytałam ze łzami w oczach. Był za młody, więc nie
mógł czynić takich strasznych rzeczy z własnej woli. Dlaczego był
wilkołakiem?
- To twoja sprawka, twoja
wina! - warknął chłopiec, a z jego ust pociekł czerwony płyn.
Być może to była moja krew, która znalazła się w ustach
młodzieńca, gdy atakował moje udo. Modliłam się w duchu, żeby
to nie był on.
- Co? Dlaczego? -
pytałam, czując, jak moje żyły kurczą się, usychają. Coś ta
śmierć pragnie spotkania ze mną.
Kiedy z oczu chłopaka
popłynęła łza, rozpoznałam, kim jest. Nazywał się Tomek Król
i był bratem mojego kochanego Maksa.
To podniosło mnie na
duchu i powoli wstałam. Od razu padłam na skórzaną, białą sofę,
zakrwawiając ją, ale gdy ulokowałam się na meblu, spojrzałam na
chłopaka. Kątem oka widziałam ślady, jak on w postaci zwierzęcia
wlókł moje ciało.
- Co z Maksem? -
zapytałam, teraz już płacząc. Ale za każdą chwilą brakowało
mi łez i sił, więc gdy Tomek począł mówić, głośno
oddychałam. Prawie charczałam.
-
Źle z nim. On początku twierdził, że coś ci się dzieje. Nie
myślał o tym, co mnie się stało! Tylko o tobie! - wykrzyczał. -
Ale koniec z tym! Zapłacisz za to, że nas obu skrzywdziłaś! Że
przez ciebie jestem potworem, a mój brat umierał z nerwów. „Nie
odzywa się do mnie”, mówił jak debil, „Od kiedy była z Aną w
klubie i poznały mordercę Klaudii, nie odbiera, nie pisze sms'ów,
a na dworze mnie omija! A teraz nagle jej rodzice twierdzą, że
pojechała na kolonie!”. „Jakie kolonie?”, spytałem go, bo
doskonale wiedziałem, gdzie jesteś, „Chcesz
znów ją widzieć? Pozwól mi wyjść do Dzikiego Lasu, mnie nic nie
będzie, a jeszcze odzyskam dla ciebie dziewczynę!”. Wyśmiał
mnie i zakazał mi tam chodzić. A teraz popatrz! Tyle tajemnic...
Nie słuchałam go dalej,
traciłam czucie, jakąkolwiek siłę i zjechałam ze sofy na
podłogę. Jak długo potrwa moja śmierć?, pomyślałam.
Nastolatek krzyknął coś
do kogoś, kto właśnie wchodził do salonu. Wyłapałam jedynie
„zabiję ją”. Patrzyłam bez emocji na jego twarz przekrzywioną
grymasem wściekłości. Cofał się w stronę kominka z
przerażeniem.
Odwróciłam wzrok i
zobaczyłam blondynkę z burzą loczków na głowie i fantazyjnym
makijażem. Wyglądała, jakby ją właśnie wypuszczono z
wariatkowa. Uśmiech jednak miała grzeczny i uprzejmy. Spojrzała na
mnie krótko, wyszeptała coś i ktoś przyłożył do moich ust
jakąś mokrą rękę. Zanim zrozumiałam, co się dzieje, łyknęłam
napełniającą moją buzię ciecz. Nagle koncentracja do mnie
wróciła, już wszystko dobrze słyszałam, ale wciąż czułam
suchość w ciele. Po chwili wydawało mi się, że jestem po sutym
obiedzie.
Dłoń
cofnęła się i odsłoniła mi zatrważający widok. Jagoda, jak
przypuszczam, krzyczała coś po łacinie, a w pokoju zrobiła się
dziwna wichura, która okrążała nastolatka. Tomek nie wiedział,
co się dzieje. Kręcił się wokół własnej osi i próbował się
wydostać. Wyglądał
żałośnie z łzami na policzkach. Wiatr ustał. Chłopak zatrzymał
się i odetchnął z ulgą.
A potem pochłonęło go
płomienie z kominka.
Krzyczałam,
płakałam i próbowałam się wyrwać z czyjegoś uchwytu. Nie
pamiętam, jak zdołałam wstać, ale wyrywałam się, kopałam
człowieka, który nie chciał mnie puścić. Moje cierpienie nie
miało końca. Patrzyłam, jak chłopak próbuje walczyć z
niepokonanym ogniem, szarpie się z nim, biega po samym salonie. Nie
mogłam od niego oderwać wzroku. Oczy prawie wyszły mi z oczodołów
i nie miałabym problemów, gdyby to zrobiły. Tomek krzyczał moje
imię, wołał po pomoc, a potem padł martwy wraz z nim ogień
zniknął. Teraz pamiątką po tej strasznej chwili był popiół.
- Jak mogliście? Jak? -
wrzeszczałam łamiącym się głosem.
Czarownica, bo jak nazwać
inaczej osobę jej pokroju, spojrzała na mnie współczująco.
- Jeszcze nieraz spotkasz
się ze zdradą i cierpieniem – zapowiedziała mi ze smutkiem. -
Ale gdybym tego nie zrobiła, chłopak narobiłby tobie kłopotów.
Zamierzał cię zabić.
- A wy może nie? -
szarpałam się z kimś za mną, a gdy na tą osobę spojrzałam, był
to mi nieznany jakiś facet z trzydziestką na karku. Miał gęste,
czarne włosy z blond pasemkami. Miał też bezkresne, onyksowe
spojrzenie. - Kim jesteś, do cholery?
- Jestem Lucjan –
przedstawił się ochrypłym głosem, nie ukrywając zdziwienia.
- Wilkołak –
syknęłam, kipiąc ze złości. Spojrzałam na blondynkę. - A ty
kim jesteś, wiedźmo?
Nigdy nie zachowywałam
się tak, jak dziś. Coś nakazywało mi zemścić się za chłopaka
i mówiło, że to ich muszę sprowokować do walki.
- Jestem wiedźmą –
powtórzyła z pustym wzrokiem. Kiedy ocknęła się, odwróciła się
do mnie. - Nazywam się Jagoda i jestem czarownicą.
Szarpałam się w
miejscu, ale Lucjan ani widział mnie puścić. Jagoda prosiła mnie,
bym się uspokoiła, bo stracę siłę i przytomność, gdyż krew
jakiegoś wampira, który zapewne stał za mną i trzydziestolatkiem,
może przestać działać.
Gniewnie przeklinałam to
na dziewczynę, to na mężczyznę. Patrzyłam przy tym na popiół,
który zdawał się być nic niewart.
- Co się dzieje? -
zapytał ktoś od wejścia do salonu. Wszyscy razem spojrzeliśmy w
tamtą stronę. Franc miał na sobie potargane, zakrwawione dżinsy i
biały ręcznik przerzucony przez ramię. Teraz, widząc go bez
koszulki, z mnóstwem ran ciętych, mogłam zauważyć dobrze
umięśnione ciało i parę blizn.
- Katerina się rzuca –
odpowiedział nieznany mi wampir. Owa istota podeszła do do bruneta
i mogłam spojrzeć, że to śliczna szatynka. Patrzyła na
dwudziestolatka jak na obrazek. Dotknęła jednej jego rany,
przesunęła po niej palcem i zlizała krew z palca, nie odrywając z
niego oczu. Franc zdjął ręcznik z ramienia i otarł się. Minę
miał niezwykle nieczytelną.
Kiedy spostrzegł mój
wzrok, zrobiło mi się słabo i zemdlałam.
Obudziłam się w pokoju,
którego pierwszy raz widziałam na oczy. Był skromny, z mnóstwem
starych książek na półkach, z wielkim fortepianem w centrum
pomieszczenia i z laptopem w kącie.
Nie ruszałam się.
Wzrokiem pochłaniałam każdy centymetr ściany. Sufit był
nieskazitelnie biały, a reszta tonęła w brązie i czerni.
Dopiero po paru minutach
uświadomiłam sobie, że ktoś mnie obserwuje. Podniosłam się
niechętnie, oparłam głowę wyżej, niż kiedy leżałam, i mogłam
swobodnie rozeznać się w sytuacji. Na początku nie poznałam
wysokiego blondyna. Musiałam wytężyć dziwnie słaby wzrok i
bardzo mocno się skoncentrować. Kiedy obraz się wyostrzył, ów
chłopak siedział plecami do mnie i rozmawiał z kimś przez
telefon.
- Ana, nie rozumiesz –
jęczał. - To, że nie odpisuje, nie znaczy, że zaginęła. Jestem
pewien, że dobrze się czuje. A jak wróci, to cię wyśmieje. Mówię
ci! A możesz mi nie wierzyć, grunt, żebyś się nie martwiła,
dobrze?
Telefon wydał dźwięk
charakterystyczny przy rozłączeniu się. Nieznajomy siedział tak
przez chwilę i widocznie się nad czymś zastanawiał.
- Łukasz? - usłyszałam
głos. Zaraz potem pojęłam, że to był mój głos.
Blondyn odwrócił się i
przede mną promieniowała ze szczęścia twarz brata mojej
przyjaciółki. Zapiszczałam ze szczęścia, choć w głębi duszy
cichy głosik poszeptywał mi, że i on może być zagrożony.
Usiadłam i rzuciłam się w objęcia studenta medycyny.
A on czule pogłaskał
mnie po głowie i ucałował mnie w czoło.
- Martwiłem się o
ciebie, aż dostałem wiadomość, że mogę ci pomóc – szeptał.
- Potrzebowali dla ciebie lekarza, a ja się już trochę znam na
tym, więc...
- Och, skończ! -
krzyknęłam, płacząc. - Mów, co z moimi przyjaciółmi!
Rozmawiałeś z Anastazją!
- Siostra martwi się o
ciebie, bo skończyłaś do niej pisać. A brat Maksa zaginął,
przez co tym bardziej wszyscy się o ciebie niepokoją. Mówi się,
że ty, Tomek i Klaudia jesteście ofiarami tej samej bestii. Ale
twoi rodzice ciągle powtarzają, że wyjechałaś za granicę, żeby
odciąć się od zmartwień. Jednak nikt nie dał się nabrać.
Szepnęłam coś cicho
pod nosem. Łukasz posłał mi smutny uśmiech, a potem głośno
westchnął i rozejrzał się po pokoju.
- Franc. Jak na potwora
to nieźle się urządził. Powiedział mi, że budowanie tej willi
zajęło jemu i jego kompanom jedynie miesiąc. Potem zaczął cię
szukać i pomylił cię z Klaudią. Kiedy jednak zauważył błąd,
było za późno. Musiał ją zabić... A jak skończę ci pomagać,
to usunie ze mnie całą pamięć o tobie i wszystkich tych
wampirach. Nie zabije mnie ze względu na ciebie.
Prychnęłam z całą
pogardą. On zabijał każdego na drodze albo jego „rodzinka”
robiła to za niego. Klaudia, Tomek... Nie bał się zabić starych,
najedzonych wampirów i swojego przyjaciela. Zrobił to przeze
mnie... Nie wiedziałam, czy cieszyć się z tego, że w jakiś
sposób zależało mu na mnie, czy płakać, bo tyle osób nie żyje
przez nic niewartą Katerinę Luciano.
- A teraz, moja ulubiona
pacjentko, idź spać. Musisz nabrać sił, a jak się obudzisz,
przyniosę ci jakieś śniadanie – wskazał na okno, za którym
rozciągał się obraz czarnego nieba z mnóstwem małych gwiazdek.
Serce mi podskoczyło i zrobiło kilka obrotów na ten widok. - Jest
teraz noc. Zdziwiłem się, że kilka godzin po tej całej...
sytuacji się obudziłaś. Mój przełożony zawsze podkreślał, że
to normalne, jak pacjent jest w krótkiej śpiączce.
Położyłam się
wygodnie w łóżku i przymknęłam oczy. Przyjaciel opatulił mnie
ciepłą kołdrą i szepnął „dobranoc” z uśmiechem. Słyszałam
jego kroki, jak odchodził, więc otwarłam oczy.
- Mam pytanie –
odezwałam się. - Czyj to pokój?
Nie dawało mi to
spokoju, bo w pomieszczenie ktoś dał coś od siebie. Musiał być
to czyjś pokój.
- Och, tego wampira –
mruknął Łukasz, przyglądając się mojej twarzy. - Wiesz, tego
macho, Francois.
______________________________
Specjalnie dziś dodałam tą notkę z okazji mojej szesnastki. :D
Tu gify postaci:
Łukasz
Tomek
Jagoda
A poza tym MUSIAŁAM i to dać:
ORLANDO JEST BOSKI <3
Pozdrawiam!
No coraz to ciekawiej się dzieje :) Hm.. jestem ciekaw czy Łukasz przetrwa bo z Franca to niezłe ziółko :) Ale muszę ci powiedzieć że już polubiłem postać Pana Doktora :) Oczywiście nikt nie może równać się z Kat :):) no i oczywiście z Legolasem : They're taking the Hobbits to Isengard! Isengard Idengard Isengard... hell yeah !!!
OdpowiedzUsuńHejka!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, taki pełen napięcia i zwrotów akcji. Nie bez przyczyny Kat (moja kochana popaprana Kat) rozpoznała w wilku Maxa. Jak się okazuje to był Tomek, jego brat. Ja sądziłam, że to będzie właśnie Max, ale jednak tak to wykombinowałaś ;) Szkoda, że Tomek musiał zginąć. I to w tak okrutny sposób. Na zdjęciu jest słodki.
Słodki jest również Pan Lekarz - Łukasz. Widzę, że jesteś fanką "Pretty Lillle Liars" ;)
No i Franc! Fascynuje i intryguje mnie ta postać. I wciąż ciekawi mnie co takiego chce od Kat?
Ej, musiałaś dodać Orlando. Normalnie cały czas chodzi mi po głowie ten okrzyk "They're taking the Hobbits to Isengard!" Rety, ale to jest głupie, że aż śmieszne :D
Pozdrawiam!
Ładne. Powoli zaczynam łapać do czego ten numer pije. To jest jednak coś innego niż przypuszczałam. Myślałam, że będzie bardziej... No... Zmierzchowate. Ale mnie zaskoczyłaś. Na plus.
OdpowiedzUsuńJason z PLL i jestem w niebie *.*
OdpowiedzUsuńI to by było na tyle xD.
Hejo;*
OdpowiedzUsuńCzy tak Kat przestanie kiedyś mdleć xD?,jak dla niej to chyba za dużo wrażeń...bidulka...powinna zobaczyć sięz Anastazją no i Maksem!,jego brat jest a raczej był bardzo zazdrosny,nie powiedziałabym że jest wilkołakiem.Dobrze że chociaż zobaczyła się z Łukaszem,widok znajomej osoby na pewno poprawił jej humor.Mam nadzieje że wkródcę uda się jej ztamtąd uciec,chyba długo tam nie wytrzyma,w końcu zrobi sobie krzywdę!.Kurcze ten Franc musi być po prostu Mego słodziutki!.Bad Boys.Serdecznie pozdraiam.Całuję<3
Alice~~^^